Od 10 miesięcy ma możliwość widzeń z dzieckiem w każdą sobotę, ale nie przyjeżdża (dziecko ma 14 miesięcy) Był tylko trzy razy. Dwa razy przyjechał pod wpływem alkoholu a na trzecim widzeniu doszło do rękoczynów. Pisze na mnie notorycznie skargi do Sądu, że mu utrudniam kontakt z dzieckiem, że nadużywam swoją władzę
"Ślub od pierwszego wejrzenia" to program, którego uczestnicy poddawani są eksperymentowi miłosnemu. Są oni łączeni w pary przez specjalistów i poznają się dopiero w dniu ślubu. Program budzi wiele emocji, a większość związków nie wytrzymuje próby czasu, choć zdarzają się i takie małżeństwa, które świetnie dogadują się po zakończeniu emisji programu. Nie należą do nich jednak Łukasz Kuchta i Oliwia Ciesiółka. Uczestnicy 4. edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wydawali się być dobrze dobraną parą. Doczekali się nawet syna, Franka. Ostatecznie jednak zdecydowali się na rozstanie. Choć formalnie wciąż są małżeństwem, prowadzą już osobne życie. Oliwia wraz z synem wróciła w rodzinne strony, do Trzcianki, zaś Łukasz mieszka w oddalonych o niemal 500 kilometrów Katowicach. Jakiś czas temu Oliwia Ciesiółka została zapytana o to, jak dogaduje się z Łukaszem Kuchtą, jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem. "Bezproblemowo. Zależy mi, żeby Łukasz i Franio utrzymywali ze sobą kontakt" - pisała wtedy. Najwyraźniej jednak uczestnik 4. edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" ma na ten temat inne zdanie. Na jego profilu na Instagramie pojawiła się seria wpisów, w których relacjonuje, jak wyglądają jego kontakty z dzieckiem. "Kłamstwo!!!" - komentuje odpowiedź Oliwii Ciesiółki. Łukasz Kuchta deklaruje, że jego dotychczasowe milczenie podyktowane było nadzieją na zmianę sytuacji i niechęcią do publicznego prania brudów oraz niszczenia wizerunku jego (jeszcze) żony. Niestety, ostatni weekend sprawił, że dłużej już milczeć nie mogę, tym bardziej widząc jak Oliwia kreuje się w internecie na idealną matkę, która dba o to, by jej syn miał bardzo dobre kontakty z ojcem i, jak to pięknie ujęła w oświadczeniu o naszym rozstaniu, aby Franek ucierpiał na tym wszystkim jak najmniej - napisał mężczyzna. Łukasz ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" opisał Oliwię jako "doskonałą aktorkę", która pokazuje swoją prawdziwą twarz wtedy, gdy coś nie idzie zgodnie z jej planem. Dodał, że tak właśnie wygląda ich rozwód - nie zgodził się bowiem na zakończenie małżeństwa z jego winy. Uczestnik show TVN przekonuje, że został niemal całkiem odcięty od syna, co Oliwia chce wykorzystać w walce o alimenty. Zgodnie ze słowami Łukasza, obecna sytuacja trwa od dnia pierwszej rozprawy, tj. 24 stycznia 2022 roku. Odległość dzieląca go od syna sprawiła, że nie widywał go na co dzień, jednak niemal co tydzień przyjeżdżał do Franka na kilka dni. Sprawował nad nim opiekę także podczas wyjazdu Oliwii Ciesiółki. Uczestniczka "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zaledwie kilka razy zgodziła się, by zabrał syna do siebie, tłumacząc, że dziecko musi chodzić do żłobka. Łukasz Kuchta mógł jednak widywać syna nie tylko osobiście, ale i na wideorozmowach. Jak opisuje, po jakimś czasie ta forma kontaktu została mu uniemożliwiona. Od dnia pierwszej rozprawy sądowej zaledwie dwukrotnie widział Franka - spędzili razem 4 dni. Mężczyzna ujawnił, że wynika to z faktu, iż Oliwia Ciesiółka ogranicza jego kontakty z dzieckiem. Zobacz również: Jacek "Budyń" Szymkiewicz nie żyje. Współpracował z Moniką Brodką, Varius Manx i Katarzyną Nosowską Jest to wynikiem tego, że nie godzę się na rozwód z mojej wyłącznej winy, i tego, że moje zbyt duże zaangażowanie i osobiste starania źle wypadają przy szacowaniu alimentów. Sąd przy szacowaniu wysokości renty alimentacyjnej na dziecko bierze pod uwagę osobiste starania rodziców czy częstotliwość kontaktów z dzieckiem - opisuje. Jak dodaje, mógł poświęcić cały luty na opiekę nad synem i zabrać go do siebie, na Śląsk, jednak była partnerka uniemożliwiła mu zrealizowanie tego planu. Nie mógł również przyjechać, by zobaczyć Franka - udało mu się spotkać z synem tylko w jeden weekend. Łukasz ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" napisał, że utrudniony kontakt z synem ma negatywny wpływ na jego zdrowie psychiczne, gdyż myśl o dziecku wywołuje u niego tęsknotę oraz rozpacz. Oliwia zrobiła z dziecka kartę przetargową w postępowaniu rozwodowym, co nie powinno mieć nigdy miejsca, nieważne jak bardzo się kłócimy między sobą. Dziecko nie może na tym cierpieć, a zachowanie Oliwii jest bardzo krótkowzroczne i za chwilę odbije się na Franku - zauważył. Łukasz Kuchta ujawnił także, dlaczego wyznaje całą prawdę właśnie teraz. Jak napisał, ostatni weekend był kroplą, która przelała czarę goryczy. Po miesiącu miał bowiem zobaczyć Franka, jednak gdy był w drodze, otrzymał wiadomość, iż chłopiec jest chory i ich spotkanie musi zostać przełożone. Uczestnik "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zadeklarował, że zaopiekuje się Frankiem, i kontynuował drogę. Gdy dotarł na miejsce, Oliwia Ciesiółka nie otworzyła mu drzwi mieszkania, choć, jak mówiła jej sąsiadka, przed chwilą wróciła do domu. Mężczyzna zatrzymał się w wynajętym apartamencie i starał się skontaktować z byłą partnerką, by ustalić widzenie z synem, ta jednak w odpowiedzi zażądała, by przestał ją nękać i nachodzić. Rozumiecie to? Jechałem 500 km, żeby zobaczyć się z dzieckiem, którego nie widziałem przez miesiąc czasu, a na miejscu odbijam się od drzwi. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez kontaktu z Frankiem, który jest dla mnie wszystkim, i nie wiem, co mam dalej robić. Niestety sąd do dnia dzisiejszego nie rozpoznał mojego wniosku o zabezpieczenie kontaktów z synem. Następną rozprawę mamy 10 maja i prawdopodobnie nie zobaczę Franka przez kolejny miesiąc, jeżeli nie więcej. Nie mam już sił - napisał zdruzgotany Łukasz ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Fani mężczyzny wspierają go w komentarzach. Na chwilę obecną Oliwia Ciesiółka nie wypowiedziała się na ten temat, wyłączyła możliwość dodawania komentarzy pod swoim najnowszym zdjęciem. Pod poprzednimi postami uczestniczki show TVN pojawiają się głosy internautów próbujących uświadomić jej, że swoim postępowaniem robi krzywdę dziecku. AKTUALIZACJA Oliwia ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" odniosła się do sprawy. Jak napisała, nie zamierza komentować jego słów, choć "prawda jest zupełnie inna". Instagram to nie jest miejsce na pranie brudów i wyciągnie różnych rzeczy oraz koloryzowanie ich. Łukasz ma pewne problemy osobiste, o których nie będę pisać z szacunku do zachowania prywatności. Wszelkie kwestie dotyczące opieki nad dzieckiem, alimentów oraz praw rodzicielskich zostawiam ocenie sądu - napisała. Była ukochana Łukasza Kuchty dodała, że sprawił jej on "wiele problemów finansowych i osobistych". Zapowiedziała także, że sprawa zostanie skierowana do sądu - zamierza oskarżyć mężczyznę o zniesławienie. Zobacz w naszej galerii szczegóły dotyczące sprawy i pełne wypowiedzi Łukasza i Oliwii ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia"! Sonda Oglądasz "Ślub od pierwszego wejrzenia"? Cleo w "The Voice Kids": Wiele bitew przegrałam
Córka lub syn nie chce iść na kontakty i widzenia z matką Poznań. Należy zaznaczyć, że groźna sankcji pieniężnej, nie może niweczyć celu postępowania, tj. wyegzekwowania kontaktów rodzica z dzieckiem, i zmierzać do uzyskania zyskownego instrumentu szykan między zwaśnionymi rodzicami (tak: Jacek Ignaczewski „Komentarz do Widzenie dziecka z ojcem i jego partnerką Pytanie z dnia 17 grudnia 2018 Dzien dobry chcialbym zavzerpnac informacji a mianowicie czy jest mozliwosc zeby partnerka mojego meza nie miala kontaltu dzieciecmi. Dzieci sa w wieku 3 lata i rok. Maz odszedl od nas z jej powodu. Kobiet jest mezatka niesteth znam jej burzliwa przeszlosc. Byla prostytutka, nie wychowywala wlasnego syna robil to ojciec. Naduzywala alkoholu i narkotykow- byc moze dalej to robi, nie mam mozliwosci teho sprawdzic. Czy jest cien czasy zeby odwlec w czasie kontakt moich dzieci z partnerka meza? Prosze o pomoc Tutaj pojawią się odpowiedzi od prawników Chcę dodać odpowiedź Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś. Nie znalazłeś wyżej odpowiedzi na swój problem? dziecka, już od pierwszych chwil jego życia. Ponadto obecnie wielu ojców bierze udział w czynnościach rodzicielskich jeszcze przed narodzinami, uczęszczając z partnerką na zajęcia dla przyszłych rodziców. W czasie samego porodu natomiast nie muszą już nerwowo spacerować po korytarzu. Wielu z nich jest obecnych na Mój syn jest po rozwodzie, ma 4-letniego syna, z którym może widywać się co tydzień przez cały dzień. Dziecku i ojcu zależy na całym wspólnie spędzonym weekendzie, ale była żona syna nie zgadza się na takie widzenie. Czy można prosić sąd o pozwolenie? Druga sprawa dotyczy skarg matki dziecka na rzekome zaniedbania ze strony ojca, ponieważ dziecko wraca do domu zmęczone (czy to dziwne, skoro z tatą chodzi na spacery i plac zabaw, a widzenie trwa do Czy to jest dobry argument w walce przed sądem? Ostatnie pytanie, które chciałabym zadać – czy w czasie widzeń syna z ojcem może przez pewien czas uczestniczyć w nich nowa partnerka ojca (którą dziecko lubi, ale jego matka robi o to awantury)? Sprawy pomiędzy byłymi małżonkami są zazwyczaj nacechowane negatywnymi emocjami, lecz nie powinno to odbijać się na dziecku, choć niestety często się to zdarza i tak właśnie jest w sytuacji Pani syna. Postanowienie o powierzeniu władzy rodzicielskiej i sposobach kontaktu z dzieckiem może być w każdym czasie zmienione, gdy nastąpiła zmiana okoliczności uzasadniająca zmianę tego postanowienia. Jeżeli Pani syn chce, by kontakty ze swoim synem były uregulowane w taki sposób, że zamiast dotychczasowego raz na tydzień byłoby to raz na 2 tygodnie, ale na cały weekend wraz z noclegiem, to musiałby złożyć wniosek do sądu o zmianę orzeczenia o kontaktach. Nie wiem, jak dawno zostało wydane poprzednie orzeczenie, lecz jeżeli minęło już trochę czasu, można powołać się na argument, że dziecko jest większe i może nocować u taty. Jeżeli była żona się na to nie zgodzi, sąd może zasięgnąć opinii Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w celu oceny więzi dziecka z ojcem i tego, czy taki kontakt w tym zakresie byłby dla dziecka wskazany. To, że dziecko 4-letnie o godzinie jest zmęczone, jest sytuacją normalną. Przecież to jeszcze małe dziecko, a poza tym sam fakt przebywania z ojcem jest dla niego ekscytujący, szczególnie jeśli spędzają ten czas intensywnie – spacery, plac zabaw itp. – i na pewno nie może to być argument o złej opiece nad synem w czasie kontaktów. Gdyby dziecko wracało głodne, zaniedbane, to co innego, ale zmęczone? Przecież dorosły człowiek nawet na wspaniałym wyjeździe może po całym dniu poczuć się zmęczony bardziej niż po całym dniu pracy. Co do możliwości ograniczenia spotkań Pani syna w czasie widzeń synka z jego nową partnerką to prawo ogólnie nie zabrania takich kontaktów. Była żona może wystąpić do sądu o zakaz takich spotkań – tzn. żądając, by partnerka Pani syna nie była obecna w czasie pobytu dziecka – jeżeli udowodni, że kontakty te zagrażają dziecku i jego rozwojowi, np. nowa partnerka Pani syna wyraża się negatywnie na temat byłej żony Pani syna lub jest ona alkoholiczką czy bardzo wulgarną osobą. Tak więc z prawnego punktu widzenia jest możliwy taki zakaz kontaktów, lecz musi on wyniknąć z obiektywnych przyczyn, a nie z samej chęci matki, by jej synek nie spotykał się z nową partnerką jego ojca. W tej kwestii także musiałby się wypowiedzieć sąd, by taki zakaz był skuteczny. Na dzień dzisiejszy nie ma takiego zakazu i była żona nie może się takim kontaktom sprzeciwiać skutecznie. Jeśli masz podobny problem prawny, zadaj pytanie naszemu prawnikowi (przygotowujemy też pisma) w formularzu poniżej ▼▼▼ Zapytaj prawnika - porady prawne online . Ja nie chcę ograniczyć kontaktów dziecka z ojcem, chodziło tylko, że teraz obawiałam się, że zabierze dziecko i mi je nie odwiezie- nie miałam żadnej gwarancji, zwłaszcza, że mi groził. Jestem jak najbardziej za, żeby mąż widywał dziecko, ale wolę, żeby sąd ustalił kontakty i wtedy mogę ewentualnie gdy nie zwróci dziecka jesteśmy po rozwodzie 3 lata i mamy 6 letniego syna, do którego ojciec ma pełne prawa,syn natomiast mieszka ze mna (czyli matka).Nie mamy utalonych widzeń konkretnie przez sąd, gdyż początkowo uznaliśmy że samy się dogadamy w tej kwestii i ustaliliśmy że co drugi dzień,ojciec zabiera dziecko z przedszkola i odwozi mi popołudniu z powrotem i co drugi weekend syn nocuje u swojego to trwało na początku kiedy to ojciec dziecka nie zaczął regularnie wypływać(praca) i wracać na różny pobyt czasu do jego pobyt w Polsce przedłużył się o kilka miesięcy ,a teraz np. na 1 nei rozbiłam ojcu problemu z widzeniem się z dzieckiem,nawet teraz kiedy wrócił nagle a miał wrocic poczatkowo w kwietniu z tego co się dowiedziałam,po jednym telefonie zgodziłam się bez wachania dać dziecko się dać syna na półtora tygodnia,gdyż tak chciał ojciec z racji tego ze za półtora tygodnia miał wypływac(okazalo sieze przedłuzaja mu termin).Kiedy ojca nie ma w kraju ,pozwalam na odwiedziny syna do jego babci,czasami nawet na go wówczas babcia od strony ojca lub tego ze tak sie własnie dzieje, byly maz oskarza mnie w mailach że jetem manipulatorką,ze robie problemy z widzeniem i ze MA PEŁNE PRAWO DO TEGO ABY ZBIERAC DZIECKO tak czesto ze względu na jego prace jaka wykonuje(czyli marynarza) i ze jego rodzina pod jego neiobecnosc rowniez ma prawo sie z nim się wykorzystana jakbym ,"dałam palec,to próbuje zabrać rękę".NIe chciałam sie z nim kłócić,ale czuje sie bezradna wobec jego obrazania mnie i moich uczuc i ZARZUCANIA MI rzeczy których nie zrobiłam,chyba w celu sprowokowania mnie do odbywania i grania na moich mu sie ze nagle jak wraca powinnam wszytskie plany rzucac zwiazane z dzieckiem,bo on musi sie z nim w ciagu 3 m-cy ani razu nie zadzownil czy nie napisał do mnie w kwestii zapytania sie o dziecko,jedynie co mi napisał odzywal sie podobno do swojej babci,kiedy akurat syn przebywał u nich w odwiedzinach. w takim razie,ojciec może zabierać dziecko tak często i na tak długi czas (na noc) jak mu się podoba Właściwie Te osoby mają prawo do kontaktów z dzieckiem ale niekoniecznie do zabierania dziecka do siebie. Tak, bo ma takie same prawa względem dziecka jak Pani. Najprostszym rozwiązaniem wydaje sie byc sądowe uregulowanie kontaktów ojca z małoletnim dzieckiem. Jednak proponowałabym najpierw ostateczną rozmowę z narzeczoną, przekonanie jej do wspólnego zamieszkania, do tego że zależy Panu na dziecku i kieruje się Pan jego dobrem. Jeśli jego matka również kieruje się dobrem syna, z pewnością go kocha i pękłoby jej serce gdyby Pan jej go odebrał.
Dowodem, że matka ogranicza widzenia z dzieckiem, zabrania odbierania go z przedszkola, odrabiania z dzieckiem lekcji. Nie. jest pani osoba obca. Oczywiscie moze Pani odbierać dziecko po tym jak zostanie Pani upoważniona przez rodziców. Czy w takim razie upoważnienie musi pochodzić od obojga rodziców? Czy wystarczy tylko upoważnienie ojca? A co przez to chce Pani osiągnąć? Nie bardzo rozumiem sens wnoszenia o idzenia w towarzystwie? Słyszałam kiedyś o sytuacji, w której matka dziecka stanowczo sprzeciwiała się, żeby konkubina ojca dziecka towarzyszyła podczas widzeń, a we wniosku nie było o tym mowy. Mieszkamy razem więc jest oczywiste, że dziecko w tym czasie przebywa taże w moim towarzystwie. Czy matka dziecka może się temu sprzeciwiać? Przecież nie mogę się np. wyprowadzić. Nie jest to argument. matka dziecka ma prawo sie nie zgodzić i nie musi się tłumaczyć. Dla dziecka jest pani osobą obcą. Nie musi się godzić by obcy człowiek odbierał jej dziecko. Rozumiem. Zaznaczę jednak, że dziecko ma ze mną stały kontak od 6 lat (tyle jesteśmy razem z przyszłym mężem parą). Traktuje mnie jak część rodziny, poza tym od dwóch lat jestem matką jego braciszka. Z matką dziecka do tego czasu też miałam dobry kontakt (choć wcześniej tak nie było, jej podejście zmieniło się gdy urodziłam synka) i zezwalała np. na odbiór przeze mnie dziecka z przedszkola. Czy w takim razie, gdy będziemy już po ślubie, nadal będę dla dziecka obcą osobą? Chciałam jeszcze zapytać: 1. Czy koniecznie są nam potrzebne dowody w sprawie (takie np. jak nagranie rozmowy telefonicznej, notatka z policji - dotyczące ograniczania kontaktów), czy wystarczy złożyć wniosek do sądu ustalenie widzeń bez tych dowodów? "Mąż" chce mieć po prostu ustalone widzenia sądownie tak, aby nie musiał za każdym razem prosić się o każdy dzień itp. (do tej pory tak było, wcześniej nie wiedzieliśmy że można np. wzywać policję, albo po prostu zabrać dziecko na noc bez pytania o zgodę, "mąż" w tej kwestii niechciał wszczynać awantur, był ugodowy). 2. W jakim wieku dziecko może już samodzielnie zdecydować, u kogo chce mieszkać i co należy w takiej sytuacji zrobić, aby mu to umożliwić? Do tej pory mieszka z matką, nieraz jednak zaznacza, że chciałby mieszkać z ojcem. Chłopiec ma jednak dopiero 7 lat, z pewnością lepiej dla niego żeby mieszkał z mamą. 3. Czy we wniosku trzeba koniecznie zaznaczyć, że widzenia będą się odbywać w miejscu zamieszkania ojca? Do tej pory zawsze tak było, ale jednak może warto to uściślić? 4. Mąż aktualnie nie ma pracy. Czy to cokolwiek zmienia w jego sytuacji (na niekorzyść)? 5. Czy w przypadku braku pracy możemy wnosić o zwolnienie z kosztów sądowych i co należy dołączyć? 6. Podejrzewamy, że w zaistniałej sytuacji matka dziecka sama złoży wniosek o uregulowanie kontaktów. Czy ma zatem znaczenie, która ze stron zrobi to jako pierwsza (w przypadku, gdy wniosek matki będzie dla ojca niekorzystny pod względem ilości widzeń)? Czy to cokolwiek zmienia względem prawa? Dziękuję bardzo za pomoc.
W pierwszej kolejności warto wystąpić z wnioskiem o podjęcie mediacji w drodze prywatnej. Można zwrócić się do matki dziecka z następującą prośbą: „Chciałbym uregulować kontakty – proszę Cię, aby w imię dobra dziecka pójść do osoby trzeciej i spisać porozumienie dotyczące wychowania dziecka”. Jesteś ojcem?
Olga była oskarżana o próbę "uzurpowania władzy rodzicielskiej". Martyna poprosiła o spotkanie z matką swojej pasierbicy. Usłyszała stek wyzwisk. Zaakceptowanie nowej partnerki byłego męża, z którym mamy dzieci, bywa szalenie macochą najczęściej oznacza krytykę ze strony matki dzieciŹródło: 123RFCo trzecie małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem. Rozstają się też pary w nieformalnych związkach. Ułożenie sobie życia na nowo jest niezbędne, żeby zamknąć poprzedni rozdział. Wiele kobiet bacznie obserwuje, co dzieje się w życiu byłego męża czy partnera, zwłaszcza gdy mają wspólne dzieci. Jeśli na horyzoncie pojawia się nowa kobieta, często jest to źródłem konfliktów. Zła macocha czy złość matki?Wie o tym Olga, która związała się z mężczyzną, który miał dziecko z poprzedniego związku. - Znajomi ostrzegali mnie przed wchodzeniem w rolę macochy. Śmiałam się wtedy, że to nie "Królewna Śnieżka" i nie będę wysyłała dzieciaka do lasu ze złym myśliwym - mówi kobieta. - Teraz wiem, że była żona mojego męża widziała mnie właśnie tak, jako złą macochę, która stanowi zagrożenie nie tyle dla dziecka, ile dla jej pozycji - mówi. Olga nigdy nie została przedstawiona byłej żonie swojego partnera. Choć kilka razy sugerowała, że może warto usiąść przy wspólnym stole i ze względu na chłopca ustalić jakieś reguły gry, była żona nie była tym o molestowanie. Trudno uwierzyć, co mogą zrobić skłóceni partnerzy- Zamiast pogadać ze mną, wolała występować z kolejnymi wnioskami do sądu. Usiłowała sądownie zablokować moje kontakty z jej dzieckiem. Twierdziła, że w weekendy, kiedy mały jest z tatą, ja powinnam się wyprowadzać z naszego wspólnego mieszkania, bo sąd w wyroku rozwodowym zagwarantował prawo do kontaktu z dzieckiem tylko ojcu, a nie jego kochance - wspomina. W dokumentach, które była żona kierowała do sądu, pojawiało się mnóstwo oskarżeń: że Olga uzurpuje sobie prawo do wychowania chłopca i usiłuje zastąpić mu matkę, że podważa jej kompetencje rodzicielskie, że kwestionuje decyzje matki dziecka. - Szokowało mnie to, bo przecież ja tej kobiety w życiu na oczy nie widziałam. Nawet słowa z nią nie zamieniłam. A jednak w dokumentach wyglądało na to, że zna każdy mój ruch, wie o mnie wszystko i na wylot przejrzała moją podłą naturę. Oczywiście nie mogła niczego poprzeć dowodami, więc sąd, który w moim przekonaniu był jej bardzo przychylny, tego żądania nie spełnił - twierdzi kobieta. Pierwotnie Olgę bardzo bolała ta sytuacja. Buntowała się, nie wiedziała, jak zachowywać się wobec chłopca. - Był taki moment, że z każdym pytaniem odsyłałam małego do taty, żeby nie było, że uzurpuję sobie władzę rodzicielską. On mnie pyta, czy ma założyć kalosze, czy trampki, a ja mówię - zapytaj taty. Farsa, prawda? Ale tak bardzo chciałam pokazać, że nie wchodzę w niczyją rolę - tamtego momentu minęło 6 lat. - Z kochanki stałam się żoną. Uczestniczę w wychowaniu małego. Ale nadal nie wiem, co jest ważne dla jego mamy, jakie metody stosuje, czego chce go nauczyć. Działam trochę na oślep, mając na względzie i dobro dziecka, i rozmawiać, choć nie każdy potrafiMąż Olgi nadal spotyka się w sądzie z byłą żoną. - Wiesz, oni chyba nie umieją już normalnie rozmawiać. Komunikują się tylko za pomocą SMS-ów, bo zapewne taką radę dostała była żona od swojej prawniczki, żeby na wszystko mieć dowód, albo na sali sądowej - smutno kwituje Olga. - Ciekawa jestem, co będzie, jak młody będzie brał ślub. Czy matka powie mu: "Wybieraj, albo zapraszasz mnie, albo ją" - zastanawia się Ewelina Mróz uważa, że obowiązkiem rodzica, który wchodzi w nowy związek, jest udzielenie drugiemu rodzicowi wszelkich informacji o nowym partnerze. - Matka czy ojciec powinni wiedzieć, kim jest człowiek, który pojawił się w życiu ich dziecka, choć oczywiście w kodeksie rodzinnym nie ma takiego zapisu - zaznacza. - Idealnie byłoby się z taką osobą spotkać, porozmawiać. Choć wiem, że tuż po rozstaniu może to być szalenie trudne, bo nadal jest dużo goryczy, negatywnych emocji. Mimo to warto to zrobić ze względu na dobro dziecka i swój spokój. Żeby się nie zastanawiać i nie tworzyć w głowie najczarniejszych scenariuszy - komentuje prawniczka, która zawsze zachęca swoich klientów do polubownego załatwiania spraw związanych z rozwodem i opieką nad dziećmi. Stek wyzwisk i groźby szantażuMartyna związała się z Rafałem, gdy jego córka miała niecałe 3 lata. Jego pierwsze małżeństwo szybko i gwałtownie się skończyło. Był rok po rozwodzie, gdy poznał Martynę. - Przez pierwsze pół roku w ogóle nie poznałam Julki, bo nie mieliśmy pewności, czy będziemy ze sobą, a nie chciał mącić małej w głowie. Absolutnie się z tym zgadzałam i gdy córka była u niego na weekend, ja po prostu się nie pojawiałam. Potem stopniowo zaczęliśmy się spotykać we troje. Po roku Rafał poprosił mnie o rękę. Wtedy zasugerowałam, że może powinnam się spotkać z mamą Julki, bo chyba nie wypada, żebym nie wiedziała, kim jest mama mojej pasierbicy - opowiada Martyna. Była żona Rafała przystała na propozycję, ale poprosiła, by mężczyzna nie uczestniczył w tym spotkaniu. - Zdziwiłam się, ale pomyślałam, że może nie chce się z nim widzieć. Ich relacja nie była modelowa - zdradza kobieta. - Najpierw było miło i przyjemnie, ale nie wiedzieć kiedy ta kobieta zaczęła mnie obrzucać wyzwiskami. Usłyszałam, że ona zrobi wszystko, żeby Julka mnie znienawidziła i żeby ograniczyć jej kontakty z ojcem. "Ciekawe, czy nadal będzie cię tak kochał, jeśli straci przez ciebie dziecko", rzuciła na koniec - wspomina Martyna. O całej sprawie opowiedziała Rafałowi. - Nie wiedzieliśmy, co robić, zwłaszcza że przez następne trzy miesiące nie widzieliśmy Julki, bo dziwnym trafem w co drugi piątek rano, czyli wtedy, kiedy mieliśmy odebrać ją od mamy, mała była chora. Pomogły dopiero zawiadomienia do sądu o niewykonywaniu wyroku sądowego w zakresie kontaktów. Ale jak Rafał złożył dokumenty do sądu, jego była żona przypuściła kontratak. Domagała się, żeby Julka mogła się z nim widywać tylko w obecności matki albo kuratora - wspomina kobieta. Sąd nie może zabronić ojcu bycia w nowym związkuEwelina Mróz podkreśla, że prawo dopuszcza takie rozwiązanie. - Jeśli rodzic ma powody do obaw związane z nowym partnerem drugiego rodzica, może wystąpić do sądu o ograniczenie kontaktów właśnie do takich nadzorowanych. Ale od razu dodam, że to trzeba poprzeć mocnymi argumentami i dowodami. Sam fakt, że nie lubimy nowej partnerki byłego męża to za mało - wyjaśnia adwokat i dodaje, że w takich przypadkach każdorazowo decyduje sąd. - Sąd nie może określać, z kim rodzic ma prawo czy nie ma prawa się widywać w czasie wykonywania kontaktów z dzieckiem. Może natomiast określać, gdzie ten kontakt ma miejsce, ile trwa - tłumaczy mecenas Mróz. - Ale ja naprawdę zachęcam do tego, żeby ze sobą rozmawiać. Nie przez SMS-y, nie przez prawników. Sprawy o kontakty z dziećmi toczą się latami. Są kosztowne, długotrwałe, prawo jest przestarzałe, bo przecież Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy powstał w 1964 roku i nie nadąża za rzeczywistością - apeluje na koniec jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści. Z tego powodu, różne orzekające w tej sprawie sądy, odpowiednio ograniczyły jej już władzę rodzicielską poprzez nadzór kuratora i nałożyły na nią kary pieniężne w łącznej kwocie 8 000 zł; - nie odbyły się nawet kontakty ustalone przez matkę dziecka z ojcem dziecka ugodą z dnia 21.01.2015 r., wyznaczone od stycznia do
Usiądźmy wszyscy przy jednym stole i napijmy się razem o naszym dziecku, a nasi partnerzy w tym czasie będą konwersować na inny koniec żartów, jestem już poważna. Serio kiedyś myślałam, że jest to możliwe… Dobre relacje z byłym jesteśmy dorosłymi kulturalnymi ludźmi, wiemy jak się zachować i potrafimy się dostosować w niekomfortowych sytuacjach, jednak to za jakiegoś powodu się rozstaliśmy i rozmowy potem jakie by nie były, do koleżeńskich bym ich nie zaliczyła. WSZYSTKO DLA DOBRA DZIECKA Poprawne relacje z byłym partnerem dla dobra dziecka, ale jak poprawne?, właśnie, bo tu każdy ma inny poziom byłam skłonna odbywać niekomfortowe spotkania z ojcem mojego dziecka i jego nową partnerką, by syn czuł się się na kawki i pogawędki o niczym, byle Filip widział, że wszystko między nami jest ok, tyle że nie jesteśmy się na o wiele za dużo, ale czy to było dla dobra dziecka? Tak wtedy myślałam albo sobie wmawiałam, a powodem były wyrzuty pewnego dnia zobaczyłam jak syn płacze w oknie za ojcem, postanowiłam zgodzić się na więcej niż mogłam znieść. CZY WARTO? Nie warto, myślę, że to był błąd. Te wszystkie spotkania, kawki i bzdurne rozmowy do niczego dobrego nie że tylko rozdrapały dawne rany, albo otworzyły nowe. Bo kiedy nowa partnerka zachwyca się do mnie jaki to mój były mąż jest super tatą,a w mojej głowie przedstawia się życie, jakie prawdą było, jakie ja przeżyłam, przełykam ślinę…Jaki on kochający dla syna, dla niej, ja pamiętam go wiecznie gdzieś, byle nie z nami, niby razem, a jednak osobno…Kiedy powiedziała coś w stylu, że ona nigdy nie zostawiłaby takiego mężczyzny, śliny już nie przełknęłam, mało się nią nie udławiłam…Powiedziałam jej, że ja mam inne zdanie, bo nijak się mają jej wszystkie ochy i achy do prawdy, którą znam jedną zdradę, dałam szansę, a po dwóch latach powtórka z rozrywki, ona zdziwiona, bo nic nie dziwne, że się tym brzydszym życiorysem nie pochwalił… ŻYCIE TOCZY SIĘ DALEJ Ja ta wredna paskuda, co chcę rozwalić nowy związek byłemu mężowi, bo to moje wyznanie zupełnie niepotrzebne ta wyrodna matka, bo nie chcę utrzymywać bliższych kontaktów z ojcem dziecka i jego partnerką. Myślę o sobie, a nie o dobru ta rozchwiana emocjonalnie, bo najpierw chcę, a potem konfliktów ta głupia, bo robiłam to co wypada, a nie to, czego ja wiele zrobić dla dziecka, rozmawiać, tłumaczyć, ale taki cyrk, na jaki ja się zgodziłam nikomu nie polecam. WSPÓLNE WYCHOWYWANIE Mamo!, a tata mówił, że mogę… Możesz, ale u niego, u nas są inne zasady, wiesz o a tata mówił, że nie muszę… U nas musisz, są takie zasady, wiesz o a tata mówił, że nie jesteście razem, bo Ty wybrałaś Rafała, a nie jego… Kurwa mać!Masz w sobie spokój, masz w sobie siłę, wiesz jak postąpić poprawnie…I co z tego, że wiem, on też wie, a rzeczywistość przekształca i jeszcze dziecku takie fikcje matki to te oazy spokoju, bzdura! Każdy ma swój limit. Zrozumiałam, że po latach ludzie tworzą nową rzeczywistość. Ja we wspomnieniach mam inną niż mój były mąż stworzył dla siebie i dzieli się nią z synem… To będę dobrą mamusią i spakuje syneczka na wakacje z dobrą mamusią i dam wszystko, czego koniec usłyszę, że nie tak wszystko robię, wkurwię się i mówię znowu jestem tą złą, bo nie dam sobie na głowę wejść. Tylko wiedz, że kiedy już się na coś nie godzisz, albo zwrócisz uwagę,że coś Ci nie odpowiada to Ty masz problem i to Ty jesteś tą co problemów szuka. RÓWNOWAGA WE WSZYSTKIM Nie robię czegoś wbrew sobie. Rozmawiam z synem, że rodzice nie muszą się widywać na wspólnych kawkach, aby mieć poprawne utrzymuję kontaktów z jego rodziną, choć długo traktowałam ich jak osoby mi bliskie, uważam, że jest to partnerka byłego męża nie czuła się komfortowo, kiedy ja byłam w pobliżu i jest to zrozumiałe. Brak kontaktów to brak się w język często, bo mniej mówić w tej relacji znaczy spokojniej żyć. Zazwyczaj jestem interpretowana inaczej niż mam to w zamiarze. Życie pokazało mi już wielokrotnie, że moje zachowanie, jakie by nie było, nie zadowoli wszystkich. Biorę poprawkę na to co mówi Filip, bo on jeszcze wielu rzeczy nie rozumie. Często na opak interpretuje moje wypowiedzi lub nie rozumie ich wcale. Ja wiem i nie mam pretensji do dziecka, że nie pojmuje jeszcze świata tak jak robią to dorośli, życie, ale nie dla każdego jest to zrozumiałe…Rozbawiają mnie takie sytuacje. – Filip zrób to tak, jak ja proszę- oznajmiłam. – Rafał mi mówił inaczej- odpowiedział Filip. – Rafał w tym przypadku postępuje głupio, zrób proszę jak mówię- powiedziałam pewna, że wszystko jasne. Mąż wraca z pracy, a syn od progu krzyczy. – Rafał, a mama powiedziała, że jesteś głupi!- zadowolony Filip relacjonuje przebieg zdarzenia. Ja już nawet nie tłumaczę, machnę ręką, on wie. JAK JEST OBECNIE Napisałabym tak i siak, ale co ja myślę nijak się może mieć do tego co myślą oni, zawsze sobie to widzenia zależy od punktu dla mnie jest ok. Bez zbędnych kontaktów, na które już godzić się nie tylko człowiekiem, mam swoje uczucia i nie będę się zginać do takiego poziomu, gdzie dla mnie to max., a dla kogoś to dopiero konkretne, na temat, bez publiczności. Brak kontaktów z jego partnerką. Ja nawet mogę przyznać, że ona nie chce źle, że ma dobre problem polega na tym, że nasz punkt widzenia pewnych spraw jest tak diametralnie różny, że nie jest do zaakceptowania przez obie szanuję jej zdanie, choć nie zawsze uważam, że ma racje, ale takie jest życie. Nie wszyscy musimy się ze sobą widzi rzeczy, których ja uważam, że nie ma, bo to ja żyję na co dzień ze swoim dzieckiem. Znam jego zachowania i gierki, kiedy próbuje coś nie podoba mu się, że ma obowiązki, czy najpierw lekcje, a potem że opowiada wtedy ojcu różne historie, by pokazać, jaki to on biedny i pokrzywdzony się uda i tata coś kupi, na co wcześniej zgodzić się nie chciał…Każdy ma swoje życie i nim powinniśmy się zająć, bo nie wiem jakbyśmy się starali wszystkim się nie dogodzi, a ja już nawet nie zamierzam próbować.
Opłata od wniosku o uregulowanie kontaktów. Wniesienie sprawy o uregulowanie kontaktów z dzieckiem podlega opłacie od wniosku. Obecnie wynosi ona 100 złotych. Istnieje jednak możliwość uzyskania zwolnienia od kosztów sądowych. Dziękuję za przeczytanie artykułu „ Wniosek matki o uregulowanie kontaktów z dzieckiem ”.
Kiedy on chodzi po górach, ona zajmuje się dzieckiem, ale niedługo role się odwrócą. Miłością do gór zaraził całą swoją rodzinę. Czy dwuletni Piotr Pustelnik pójdzie w ślady ojca, jak jego starsi bracia? O nerwach, szczęściu, uldze i wspólnych sukcesach z himalaistą Piotrem Pustelnikiem i jego partnerką Martą Borusiewicz, rozmawia Joanna BarczykowskaKiedy dzwoniłam do Pani z prośbą o wywiad, powiedziała Pani, że musi zapytać Piotra. Kto rządzi w domu?Marta: Zdecydowanie Piotr. A ja staram się z nim wszystko Jestem już dojrzałym mężczyzną. Marta i Piotruś są drugą częścią mojego życia. Przez trzydzieści lat żyłem z Anią i moimi dwoma starszymi synami. Z racji doświadczenia to ja przejmuję kto w domu gotuje? Czy po powrocie z Annapurny był uroczysty obiad? Piotr: Nie spodziewałem się żadnego obiadu, bo nie jestem w gruncie rzeczy smakoszem. Jak byłem młodszy, a jeszcze żyła moja mama, to zawsze po wyprawie przyjeżdżałem do niej na zupę Po wyprawie Piotr nie chce widzieć ryżu i ja o tym pamiętam. Dlatego na obiedzie u moich rodziców była tradycyjna kuchnia polska, bez orientalnych przysmaków, których Piotr na wyprawach ma pod się je podczas wypraw wysokogórskich. Czy ma Pan specjalną dietę?Piotr: Na wyprawach gotują nam nepalscy kucharze. To jest kuchnia oparta na ryżu, warzywach i białym mięsie, a wynika to z tego, że kurczaki są najbardziej dostępne. Ciemne mięso jest rzadziej gotowane, bo w niektórych częściach Nepalu krowa uważana jest za zwierzę święte. Jemy też bardzo dużo makaronów, bo są kaloryczne, ale kucharze robią to bardziej instynktownie niż świadomie. W jednym z wywiadów bardzo pięknie mówiła Pani o pasji Piotra, że niewielu jest ludzi na świecie, których tak dogłębnie ona ogarnia. Czy Piotr swoją pasją zaraził także Panią?Marta: Zaraża cały czas. Nie tylko mnie i rodzinę, ale także wielu znajomych. Przyznam szczerze, że przez wiele lat dla mnie pierwszym sportem było pływanie. Góry znałam, bo jeszcze kiedy byłam dzieckiem chodziłam z tatą na górskie wędrówki, ale pierwsze kroki na ściance robiłam pod okiem Piotra. Góry pokochałam jednak dopiero, kiedy dotknęłam kamienia i dotknęłam skał. Wspinaczka to sport, który przede wszystkim wymaga myślenia, dobrego przygotowania i koncentracji. Trzeba być w kontakcie z drugim człowiekiem i mieć do siebie zaufanie. Piotr jest wspaniałym nauczycielem, ale bardzo Nie wystawiaj mi laurki!Marta: Nie wystawiam, ale nauczyłeś mnie, że w górach chodzi o życie, dlatego trzeba słuchać i wykonywać chodziliście na wspólne wędrówki?Marta: Kiedyś byliśmy na Słowacji z naszymi przyjaciółmi. Chodziliśmy po górach, ale ja jestem za cienki Bolek dla nich i chodzę bardziej towarzysko. Jednak w miarę jedzenia apetyt rośnie i czasem się przypominam, że też chcę Państwo myślą o wakacjach, to wybór pada na morze czy góry?Marta: Z mojego punktu widzenia nie ma możliwości, żeby pojechać nad W tym stuleciu się nad morze nie wybieram. Ostatni raz nad morzem byłem trzy lata temu na Krecie i nawet się wtedy Piotr Pustelnik leżący na plaży?Piotr: Może w Polsce jest drugi Piotr Pustelnik. Moja mama bardzo lubiła plażę, też była pływaczką i chciała ze mnie zrobić pływaka. To chyba skutecznie mnie odstraszyło na długi Piotr chodzi po górach, Pani jest w domu. Czy są wtedy nerwy?Marta: Piotr jest bardzo doświadczonym himalaistą. Zawsze jest niepokój, ale myślę, że tylko głupiec się nie boi. Piotr nigdy nie był kamikaze. On wie, kiedy się wycofać i kiedy powiedzieć dość. Potrafi zrezygnować z wierzchołka, kiedy wymaga tego sytuacja albo jego przyjaciel. Zawsze się boję, ale bardzo swoje plany zawodowe konsultuje Pan z Martą, czy raczej informuje?Piotr: Żadnego planu nie konsultowałem nigdy z rodziną. Plany górskie to moja dziedzina i ja mam najwięcej do powiedzenia. To są moje marzenia, a trudno, żebym marzenia konsultował z rodziną. Nigdy w mojej historii wspinania rodzina nie powiedziała "nie". Rodzina często dowiadywała się o moich planach z trzecich ust, bo wcześniej rozmawiałem z moimi partnerami. To jest słuszna droga. Nawet jeśli przedyskutowałbym coś z rodziną, a partnerzy powiedzieliby "nie", to i tak wyprawa nie doszłaby do skutku. Wspinaczka to jest partnerski, a nie rodzinny w górach liczy się partner. Taki jak Peter Hamor? Piotr: Peter Hamor poszedł drugi raz na Annapurnę wyłącznie dla mnie. Jest moim partnerem i aniołem stróżem. Nie opuszczał mnie nawet na sekundę. Nie wiem czy to nie była jakaś zmowa z Marią jego żoną. To jest szczególny rodzaj przyjaźni i partnerstwa, kiedy rzuca się na szalę dla sukcesu drugiego człowieka, swoje życie i zdrowie. Tego nie zrobił dla mnie nikt. Cieszy mnie to bardzej niż marzy Pan o takim partnerstwie ze swoimi synami? Ma ich Pan Miałem epizod w życiu, kiedy wspinałem się z synami w Tatrach w 1995 r. Adam miał wtedy 18 lat, a Paweł 13 lat i powiedziałem sobie nigdy więcej. Nie dopuszczę już do tego, żeby na jednej linie było trzech przedstawicieli tej samej rodziny. To są góry, wypadki chodzą po ludziach, a nie po lesie. Jeśli popełnilibyśmy jakiś błąd, od razu giną trzy osoby. Doprowadziłem nawet do sytuacji, że Paweł z Adamem nie wspinają się razem. Nie przeżyłbym śmierci dwóch synów najmłodszy, Piotruś?Piotr: Na pewno zabiorę go na wakacje na skałki. Piotruś z twarzy podobny jest bardziej do Pawła, ale z charakteru do Adama. Myślę, że zakocha się w górach, ale to będzie jego indywidualna Każdemu dziecku trzeba dać wolny Pewnie Marta będzie przekonywała go, żeby pływał. A dziadek będzie zachęcał do ma niecałe dwa lata. Nie boją się Państwo, że przez wyprawy coś się straci?Piotr: Ja już straciłem. Ale to jest cena, jaką trzeba zapłacić. Nie da się być jedną trzecią roku poza domem i nic nie stracić. Ze starszymi synami odrabiałem straty, jak byli już dorosłymi ludźmi. Piotruś urodził się, jak miałem 57 lat. Będę mu towarzyszył tylko przez kawałek jego życia, ale będę wolniejszym człowiekiem. Pewnie nie będę musiał pracować i przez to będę bardziej obecny w jego życiu. Trud wychowania Pawła i Adama wzięła na siebie moja pierwsza żona Ania. Moją wartością dodaną jest wspinanie. Oni odnaleźli w sobie pasję, a odnalezienie sensu życia dla młodego człowieka jest czymś najważniejszym. Z Piotrusiem będzie są Państwo rodzicami. Kto jest dobrym, a kto złym policjantem?Piotr: Jestem ojcem, który już wychowywał dwójkę dzieci. Mam większą cierpliwość i zrozumienie niż Marta, ale to nie jest jej wina. W przyszłości będę miał więcej czasu dla syna. Marta będzie robiła karierę zawodową, a ja będę zajmował się dzieckiem. Teraz jest Jestem z Piotrusiem na co dzień. Dziś na przykład po raz pierwszy wyszedł sam z łóżeczka. Na wszystkie koty i psy mówi aj. Teraz chcę mu poświęcić maksymalnie dużo czasu, a potem wrócę do pracy. Co czuliście, kiedy Annapurna otworzyła przed Piotrem swój szczyt?Marta: Tego nie da się opowiedzieć w żadnych słowach i w żadnym języku. Jak dostałam telefon, krzyknęłam na cały fitness club. Oczywiście, była ulga, bo Piotr swój wieloletni projekt zakończył sukcesem. Ale wiem, że inne góry już mu chodzą po głowie. Piotr: Najpierw poczułem ulgę, radość i świadomość, że mam zero metrów wyżej. Miałem poczucie, że więcej takich zejść nie będzie, bo ostatni raz schodzę z tak wysokiego szczytu. Ale nie miałem nostalgii, że robię to ostatni raz. O czym Państwo marzą?Piotr: Chcę być wolny. Muszę uwolnić swój umysł i to jest dla mnie najważniejsze. Za dużo lat byłem w kieracie myśli. I cieszę się oczywiście szczęściem moich dzieci. Wszystkich trzech. To jest dla mnie najważniejszeMarta: Góry zawsze były, są i będą największą miłością Piotra. Ja będę szczęśliwa, kiedy Piotr będzie szczęsliwy. Piotr: Trzymam cię za słowo.
\n widzenie dziecka z ojcem i jego partnerką
Ojciec mojego dziecka ~ Ojciec mojego dziecka Ojciec mojego dziecka Uczucia Udostępnij Kiedy były partner zawodzi jako ojciec warto się z nim dogadać Ale jak do niego dotrzeć gdy wszystko oprócz dzieci nas dzieli Zdjęcie Kłótnie to dobry sposób na unikanie rzeczowej rozmowy 123RFPICSEL Była miłość ale się skończyła zaczyna swoją Ostatnio trafiłam w internecie na artykuł na temat ojców, którym po rozstaniu partnerka uniemożliwi widzenie się z dziećmi, a pod nim mnóstwo komentarzy obrzucających kobiety, matki błotem, obraźliwe i obelżywe określenia i teorie, że przyczyną wszelkich problemów na linii ojciec-dziecko jest zawsze matka. No... To postanowiłam chociaż tutaj podzielić się moją historią. 10 lat temu, gdy byłam z moim ówczesnym chłopakiem od 3 lat, zaszłam w nieplanowaną ciążę. Był to dla nas szok, ale podeszliśmy do tego pozytywnie, traktowaliśmy nasz związek poważnie, mieszkaliśmy w mieszkaniu własnościowym moich rodziców i oboje mieliśmy dobre zarobki, a w przyszłości i tak chcieliśmy mieć dzieci - nie mieliśmy się czego bać. Już w trakcie ciąży zauważyłam, że mój chłopak wykazuje dziwne tendencje do negowania słów lekarza prowadzącego ciążę, rad mojej mamy albo jego brata, który miał już dzieci. Sprowadzało się to do tego, że nikt nic nie wie o dzieciach, tylko on, mimo, że nie pokusił się o przeczytanie choćby głupiego artykułu o noworodkach. Kompletowanie wyprawki - koszmar, uważał, że wszystko jest za drogie i bez połowy rzeczy można się obyć. Powiem tak - po czasie wiem, że można, ale skoro nie klepaliśmy biedy dlaczego miałabym rezygnować z dobrego wózka czy ładnego łóżeczka? W tym wszystkim nie widział nic dziwnego w tym, że wykłócając się ze mną o to, aby kupić materac do łóżeczka tańszy o 30 zł, kupił sobie kolejny zegarek do kolekcji za bagatela, 2500 zł. Gdy córa się urodziła wszystko poszło w zapomnienie - cieszyliśmy się małą, miłość rozkwitła na nowo, było nam ciężko, jak i wszystkim młodym, niewyspanym rodzicom, ale byliśmy szczęśliwi. Ale znów zaczęły się problemy... Córkę karmiłam piersią, zdarzało się, że w pierwszych tygodniach wisiała 1,5h ciurkiem na cycku, przespała się godzinę i znów godzina na cycku. Chłopak zaczął robić AWANTURY (tak, dosłownie awantury, gdzie ja siedziałam z dzieckiem przy piersi, a on stał mi nad głową i się na mnie wydzierał, że przekarmiam dziecko i będzie grube), a raz próbował się nawet na mnie zamachnąć. Gdy miałam dziecko przy piersi. Głupia byłam, że go wtedy nie zostawiłam, ale doszłam do wniosku, że i jemu nieprzespane noce i stres daje się we znaki. Pierwszy rok minął jako tako, zdarzały się nam kłótnie najczęściej o odżywanie dziecka lub to, że konsekwentnie starałam się córkę przyzwyczajać do spania w łóżeczku, a nie z nami. Jego zdaniem mała była gruba i przekarmiona, bo miała pyzate policzki i okrągły brzuszek. Nie powinna też spać w łóżeczku, bo budziła się w nocy i powinna spać z nami. A właściwie z nim, bo wspólne spanie kończyło się na tym, że on rozpychał się na prawie całą szerokość łóżka przytulając się do małej, a ja spałam na krawędzi niejednokrotnie spadając z łóżka i idąc spać na kanapę. Mała poszła do żłobka, ja wróciłam do pracy. Córcia lubiła żłobek, opiekunki nie miały z nią problemu. Mój chłopak uważał za to, że mała uczy się w żłobku złych rzeczy, za dużo żre i jest potem niegrzeczna w domu. Stwierdził, że powinnam zwolnić się z pracy i siedzieć z małą w domu. Miesiące kłótni i dyskusji doprowadziły do "kompromisu" - postanowiłam spróbować swoich sił jako freelancerka i pracować z domu. Funkcjonowało to w miarę ok, w ciągu dnia pracowałam trochę, gdy córa się bawiła lub spała, ale lwią część pracy wykonywałam w nocy lub w weekend, gdy małą zajmowała się moja mama. Mój facet kompletnie nie widział potrzeby odciążania mnie na przykład wieczorami i przejęcia pewnych obowiązków, bo przecież ja lenię się cały dzień w domu, a on pracuje. Gdy córa skończyła dwa lata stała się rzecz niesłychana - mojego faceta wyrzucono z pracy. Skwitował, że to nawet dobrze, bo przecież ja zarabiam dobrze (leniąc się cały dzień w domu), a on spędzi trochę czasu z córką i dopiero zacznie szukać pracy. Fajnie, nie? Nie. Wiecie jak wyglądało ich spędzanie czasu razem? Od 7 rano włączony telewizor, młoda nie mogła się swobodnie bawić w mieszkaniu, bo robiła bałagan, a tego mój były nie mógł zdzierżyć. Wyjść na spacer? Ok. Wracają po 15 min, bo ona chciała iść na plac zabaw, a na odmowę rozbeczała się i go wkurzyła. A czemu nie poszli na plac zabaw? Bo tam jest brudno. Zabawa z dzieckiem? A co, nie umie bawić się sama? Tylko cicho, bo tata ogląda telewizję. Po dwóch miesiącach miałam dość. Pracowałam, sprzątałam, gotowałam i zajmowałam się dwójką dzieci. Doba była dla mnie za krótka i ciągle słyszałam tylko krytykę i wrzaski. Nie wytrzymałam, kazałam mu się wyprowadzić. Ile to się nasłuchałam... że jestem nikim, że odbierze mi dziecko, że nigdy sobie nie poradzę... Próbowałam mnie kilka razy namówić na pogodzenie się i wiecie co? Może bym uległa, gdyby nie to, że gdy dawałam mu do zrozumienia, że nie jestem w stanie zaakceptować jego zachowania NIGDY nie usłyszałam, że żałuje, że się zmieni... Tylko wyzwiska i pretensje. Spotkaliśmy się kilkakrotnie przed sądem. Sąd przyznał mi opiekę, bo były nie miał pracy, mieszkał w wynajmowanym pokoju i nawet przed sądem nie szczędził mi wyzwisk. Były miał widywać się z małą w co drugi weekend. Alimenty w ogóle ominę - niby były zasądzone, ale nigdy nie dostałam grosza i nie chciałam się z nim wykłócać. Może to egoistyczne względem córki, ale ponieważ sama mogłam jak zapewnić wszystko, co potrzebne i to na dobrym poziomie, nie chciałam się z tym furiatem wykłócać. Spotkania... co miesiąc, co dwa. Na parę godzin. Bo on nie ma czasu. Po 3 latach od rozstania spotkania kompletnie ustały. Dwa lata temu były przyjechał do mnie cały nabuzowany z jakąś dziunią przy boku, zażądał natychmiastowego spotkania z córką, bo on ma prawo! Mówię, halo, chłopie? Przychodzisz po trzech latach z obcą babą i robisz mi terror o 22, że już natychmiast mam ci dziecko pokazać? O co chodzi, co to za baba i co tak nagle? Otóż dziunia była nową partnerką mojego byłego. W ciąży. Kilka dni wcześniej dowiedziała się, że mój były ma już jedno dziecko. Jego wersja była taka, że ja, podła żmija wywaliłam go z domu i sprowadziłam sobie nowego gacha, oskubałam co do grosza i od lat ukrywam przed nim dziecko. To wszystko wykrzyczała mi ta dziunia, młodsza ode mnie o jakieś 15 lat o 22 na korytarzu przed moimi drzwiami. I ona taka dobra, zachęciła go, aby walczył o swoje prawa! Wyśmiałam ich, powiedziałam, że jak chce zobaczyć dziecko - zapraszam w sobotę rano, usiądziemy, pogadamy, bo to wszystko nie jest też dla córy takie hop siup teraz. Wiecie co? Nie przyszedł. Ani w tamtą sobotę, ani następną, ani żadną kolejną. Za to wiecie, kiedy zjawił się błyskawicznie? Gdy wzięłam ślub! Zjawił się natychmiastowo stwierdzając, że skoro ja JEGO córce załatwiłam nowego tatusia to on mnie pozwie. O co? Do dziś nie wiem, bo od tamtego czasu znów zapadł się pod ziemię... tatuś .
  • ggx1znmrtg.pages.dev/123
  • ggx1znmrtg.pages.dev/574
  • ggx1znmrtg.pages.dev/230
  • ggx1znmrtg.pages.dev/528
  • ggx1znmrtg.pages.dev/169
  • ggx1znmrtg.pages.dev/565
  • ggx1znmrtg.pages.dev/133
  • ggx1znmrtg.pages.dev/340
  • ggx1znmrtg.pages.dev/330
  • ggx1znmrtg.pages.dev/390
  • ggx1znmrtg.pages.dev/250
  • ggx1znmrtg.pages.dev/549
  • ggx1znmrtg.pages.dev/953
  • ggx1znmrtg.pages.dev/756
  • ggx1znmrtg.pages.dev/132
  • widzenie dziecka z ojcem i jego partnerką