recenzja.jpg • Traktat, służący tym, którzy dążą ku doskonaleniu wewnętrznemu Św. Bernard uznał skromnie, że nie może pouczać innych, jak wznosić się ku górze, skor Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. Opat z Clairvaux zachęca do kontemplacji i mistycyzmu. Tylko Jezus jest „miodem w ustach, kantykiem w uchu, radością w sercu. Drodzy bracia i siostry, dziś chciałbym mówić o świętym Bernardzie z Clairvaux, nazywanym „ostatnim z Ojców” Kościoła, ponieważ w XII wieku raz jeszcze odnowił i uobecnił wielką teologię Ojców. Nie znamy szczegółów jego dzieciństwa; wiemy jednak, że urodził się w 1090 roku w Fontaines we Francji, w dość zamożnej rodzinie wielodzietnej. Jako młodzieniec wyróżnił się w nauce tak zwanych sztuk wyzwolonych – zwłaszcza gramatyki, retoryki i dialektyki – w szkole kanoników kościoła w Saint-Vorles, w Châtillon-sur-Seine i dojrzewał w nim powoli zamiar podjęcia życia zakonnego. W wieku około dwudziestu lat wstąpił do Cîteaux – nowej fundacji monastycznej, lżejszej od starych i czcigodnych ówczesnych klasztorów, jednocześnie jednak bardziej wymagającej, gdy chodzi o praktykowanie rad ewangelicznych. Kilka lat później, w 1115, św. Stefan Harding, trzeci opat Cîteaux wysłał Bernarda do założenia klasztoru w Clairvaux. Tu młody opat, który miał zaledwie 25 lat, mógł wydoskonalić swoje pojęcie życia monastycznego i zaangażować się we wcielanie go w życie. Widząc dyscyplinę panującą w innych klasztorach, Bernard zdecydowanie podkreślał konieczność życia wstrzemięźliwego i umiarkowanego tak przy stole, jak i w stroju i w zabudowaniach klasztornych, zalecając utrzymanie i troskę o ubogich. Tymczasem wspólnota w Clairvaux rosła wciąż liczebnie i mnożyła swoje fundacje. W owych latach, przed rokiem 1130, Bernard prowadził bogatą korespondencję z wieloma osobami, zarówno ważnymi, jak i skromnej kondycji społecznej. Do licznych Lisów z tego okresu należy dodać równie liczne Kazania, a także Sentencje i Traktaty. Na ten okres przypada też wielka przyjaźń Bernarda z Wilhelmem – opatem Saint-Thierry i Wilhelmem z Champeaux, należącymi do najważniejszych postaci XII stulecia. Od roku 1130 zajmował się wieloma poważnymi sprawami Stolicy Apostolskiej i Kościoła, dlatego coraz częściej musiał opuszczać swój klasztor, a czasami i Francję. Założył też kilka klasztorów żeńskich i był uczestnikiem ożywionej wymiany korespondencji z Piotrem Czcigodnym, opatem Cluny, o którym mówiłem w ubiegłą środę. Swoje pisma polemiczne skierował przede wszystkim przeciwko Abelardowi, wielkiemu myślicielowi, który zapoczątkował nowy sposób uprawiania teologii, wprowadzając przede wszystkim dialektyczno-filozoficzną metodę konstruowania myśli teologicznej. Innym frontem, na którym walczył Bernard, była herezja katarów, którzy gardzili materią i ludzkim ciałem, pogardzając tym samym Stwórcą. On natomiast czuł się w obowiązku występować w obronie Żydów, potępiając oraz bardziej szerzące się nawroty antysemityzmu. Ze względu na ten ostatni aspekt jego działalności apostolskiej, kilkadziesiąt lat później Efraim, rabin Bonn, oddał Bernardowi przejmujący hołd. W tym samym okresie święty Opat napisał swoje najsławniejszego dzieła, jak głośne Kazania o Pieśni nad pieśniami. W ostatnich latach swego życia – zmarł w 1153 roku – Bernard musiał ograniczyć podróże, nie rezygnując z nich jednak zupełnie. Wykorzystał to do ostatecznego przejrzenia zbioru Listów, Kazań i Traktatów. Na wspomnienie zasługuje książka dość wyjątkowa, którą ukończył właśnie w tym okresie, w 1145, kiedy jeden z jego uczniów, Bernardo Pignatelli, został papieżem, przyjmując imię Eugeniusz III. Z tej okazji Bernard, jako ojciec duchowy, skierował do tego swego syna duchowego tekst zatytułowany „De Consideratione”, zawierający wskazania, jak być dobrym papieżem. W księdze tej, która pozostaje lekturą odpowiednią dla papieży wszystkich czasów, Bernard nie mówi jedynie, jak być dobrym papieżem, ale ukazuje też głęboką wizję tajemnicy Kościoła i tajemnicy Chrystusa, która prowadzi ostatecznie do rozważania tajemnicy Boga Trójjedynego: „Należałoby nadal szukać tego Boga, którego jeszcze nie dość szukany”, pisze święty Opat, „być może jednak uda się szukać lepiej i łatwiej w modlitwie niż w dyskusji. Zakończmy więc na tym księgę, ale nie poszukiwania” (XIV, 32: PL 182, 808), nie drogę ku Bogu. «« | « | 1 | 2 | » | »» św Bernard z Clairvaux “O DWUNASTU STOPNIACH PYCHY” – wersja pełna. Kategoria: Polecane, Pudło, Ważne, Wiara. Autor: space. , 13 kwietnia 2013. Ważnym uzupełnieniem poniższego tekstu – a właściwie źródłem, z którego on wypływa – jest “12 stopni pokory” w “Regule św. Benedykta”. “Regułę” można znaleźć Co to jest Bernard z Clairvaux św. Co oznacza BERNARD Z CLAIRVAUX ŚW.: opat klasztoru cystersów w Clairvaux we Francji; teolog, kaznodzieja, artysta ortodoksyjnej mistyki średniowiecznej - wielkiego prądu intelektualnego różniącego się od scholastyki metodą dochodzenia do prawd nadprzyrodzonych. W swych przemyśleniach łączył tradycję św. Augustyna z teologią chrześc. wschodniego. Wg B. droga do prawdy ostatecznej, którą utożsamiał z Chrystusem, wiodła poprzez kontemplację i uczucie. Obrazowo ukazywał ją jako wznoszenie się po stopniach pokory, litości i kontemplacji. Ostatecznym etapem było przeżycie ekstazy - osobistego zjednoczenia jednostki z Bogiem. B. pozostawił potomnym dzieła mistyczne Stopnie pokory i pychy, Kazania na temat Pieśni nad Pieśniami i O miłości Boga, gdzie objaśnił istotę miłości rozwijającej się w dwóch kierunkach: caritas (miłości duchowej) i cupiditas (cielesnego pożądania). Był także działaczem kośc. i polit., między innymi zał. powyżej 60 klasztorów cysterskich i doprowadził do zorganizowania II wyprawy krzyżowej Szczegółowy rozbiór każdego stopnia mistycznego zjednoczenia. Rozdział XVII. Szczegóły dotyczące zjednoczenia pełnego, czyli drugiego etapu mistycznego zjednoczenia. Ekstaza, czyli trzeci etap mistycznego zjednoczenia. Wypowiedzi mistrzów życia wewnętrznego (216) § 3. Kontemplacja, nawet ekstatyczna, jest mieszaniną światła i mroku.
HISTORIA POWSZECHNA Bernard z Clairvaux (*) F. J. Holzwarth Treść: Młodość św. Bernarda; Clara vallis; ascetyzm i wymowa św. Bernarda; jego pisma i wpływ na Europę zachodnią. Pierwszą postacią, której przypatrzyć się musimy w XII wieku, bogatym w wielkich mężów i w wielkie wypadki, jest św. Bernard. Jego głos potężny rozlega się przez całą ową epokę. Już nie kluniacy, jak to miało miejsce w XI wieku, kierują sprawami świata. Niknie sława kongregacji kluniackiej; pod wpływem blasku i bogactw, pod brzemieniem ułomności ludzkiej zamiera idealizm; miejsce kluniaków zajmuje święty Bernard jako reformator karności kościelnej, jako wzór cnót najczystszych i wyrocznia Kościoła. Ten mąż zadziwiający urodził się 1091 w zamku Fontaines pod Dijonem a był synem rycerza Tescelina z rodu hrabiów szampańskich i pobożnej Alety, którą w 14 roku życia utracił. Świetnymi zdolnościami obdarzony chłopiec wprawiał w zdumienie nauczycieli w szkole w Dijon szybkością swoich postępów w naukach. Młodociany Bernard miał przed sobą sławę uczoności lub blask życia rycerskiego. Lecz głęboki jego umysł pragnął wyjaśnić sobie tajemnicę życia ludzkiego; duszę jego zaprzątała myśl o przeznaczeniu człowieka; w 20 roku życia, szczęśliwie pokonawszy pokusy świata i własnej bujnej wyobraźni, Bernard postanowił zupełnie poświęcić się Bogu; serce jego, pragnące miłości, zwróciło się ku źródłu miłości odwiecznej. Umyślnie obrał sobie klasztor w Citeaux z powodu surowości tamecznej reguły; daremne były wszystkie perswazje, a nawet niebezpieczne, gdyż zbijając je, Bernard rozwijał taką wymowę, że nikt nie mógł jej się oprzeć; jego pięciu braci i jego wuj pod wpływem natchnionego zapału Bernarda wyrzekli się świata; toż samo uczynili jego ojciec i siostra. W ten sposób odbierał on ojcom ich synów a żonom mężów; matki ukrywały przed nim dzieci swoje z obawy, aby je Bernard do przywdziania szat zakonnych nie skłonił. Kto miał z nim do czynienia, czuł się jakby przeistoczonym. Pewnego razu święty ten człowiek z rąk kata wyrwał mordercę, skazanego na śmierć, poprowadził go do swego klasztoru i ze zbrodniarza uczynił wzorowego zakonnika. Poprzednio niewielu było mnichów w Citeaux, po osiedleniu się tam Bernarda klasztor okazał się niewystarczającym do pomieszczenia przybyszów. Staraniem Bernarda powstały klasztory w Firmitas i Pontigny a 1115 klasztor w Clairvaux (w diecezji Langres), w dzikiej dolinie, zwanej piołunową, vallis absinthialis, a odtąd Jasną, Clara vallis. Napływali tu ludzie wszystkich stanów, rycerze i uczeni, wstępowali do klasztoru i pędzili życie, oddane modlitwie, nauce i pracy. Jeden ze współczesnych tak opisuje ową dolinę: "Pośród dnia panuje tu milczenie nocy, przerywane tylko uderzeniami toporów i śpiewem świątobliwych pracowników; widok to tak wzruszający, że niepodobna tu ani myśleć ani rozmawiać o rzeczach błahych". Już w 25 roku Bernard został opatem a jego klasztor był wzorem, według którego inne klasztory się przekształcały lub nowe powstawały. W chwili śmierci Bernarda 160 klasztorów trzymało się surowej reguły cysterskiej i czciło go jako swego ojca duchowego. We Francji założono 35 nowych klasztorów, w Anglii i Irlandii 10, w Hiszpanii 11, 6 we Flandrii, 4 we Włoszech, 2 w Niemczech, 2 w Szwecji, 1 na Węgrzech, 1 w Danii. W samym Clairvaux było 700 zakonników. Reguła cysterska nie wystarczała w początkach gorliwości Bernarda; sam on mówił później, że nadmierny ascetyzm podkopał jego zdrowie. Wycieńczony postem, blady, delikatny miał Bernard coś nadziemskiego w całej postawie swojej; można by go nazwać "tchnieniem", powiada jeden ze współczesnych. Na sam jego widok ludzie zalewali się łzami, chorzy, na których ręce swoje położył Bernard, czuli się uzdrowionymi. Całkiem pogrążony w życiu wewnętrznym, często porywany ekstazą, patrzał on nie widząc, słuchał nie słysząc, pożywał nie smakując; pewnego razu, nie czując tego, napił się oliwy zamiast wody, z dzbanka, który mu przyniesiono do celi dla odświeżenia lampy; objeżdżając wybrzeża jeziora Bodeńskiego podczas głoszenia krucjaty, nie zwrócił wcale uwagi na piękność okolic, które przebywał. Ilekroć duszę swoją w mowie otwierał, zdawało się, jakby potoki ognia ogarniały słuchaczów. "Taka słodycz wychodziła z ust jego, powiadają współcześni, tyle zapału i życia było w jego słowach, że żadne pióro, choćby najbieglejsze, nie potrafi oddać ich łagodności i ciepła. Miód i mleko spływały z języka Bernarda, choć prawo ogniste miał on na ustach swoich. Stąd też Niemcy, choć nie rozumieli narzecza, w którym do nich przemawiał, daleko więcej byli wzruszeni mową Bernarda, niż gdyby im jego słowa najbieglejsi tłumacze wyjaśnili". Bernard nauczał po łacinie, krucjatę zaś głosił po romańsku. Głos miał mocny, posiadał nadzwyczajną biegłość w Piśmie św. i wybornie znał Ojców Kościoła; z uczonymi rozmawiał jak uczony a z ludźmi prostymi w taki sposób, jakby życie tylko między ludem prostym pędził. Posłuchajmy wreszcie biografa Bernardowego: "był on (Bernard) potężny wiarą, wytrwały w nadziei, miłości pełen, wielki w pokorze, niezrównany w bogobojności; kochający, ilekroć gromił, poważny, jeżeli żądał od innych posłuszeństwa, łagodny w postępowaniu, święty w zasługach, słynny cudami; mądrości i łaski u Boga pełen; ciało miał nędzne i wycieńczone; delikatną jego skórę na policzkach lekki rumieniec okrywał, jak gdyby tam zbiegł się wszystek ogień, jaki rozmyślanie i umartwienie pozostawiły jeszcze w jego ciele; wzrostu był więcej jak średniego" (Gaufridus Claraevallensis). Bernard zamknął się w ciszy klasztornej; w lasach okolicznych, jak sam powiada o sobie, więcej się nauczył niż w księgach. Poza ukochaną swoją doliną klarewalleńską czuł się nieszczęśliwym. Lecz świat ciągle go wywołuje z celi klasztornej i pragnie głos jego posłyszeć; Bernard ma spory Europy rozstrzygać, waśnie polityczne godzić. Wycieńczony ten, słabowity zakonnik znajduje w sobie jeszcze siłę do puszczania się na dalekie wędrówki, do występowania w tylu i tak absorbujących ducha kwestiach, jest doradcą książąt, królów, biskupów, papieży; z głębi swojego klasztoru kieruje światem. Celem jego życia było zjednoczenie Europy w wierze i wzmocnienie jej do walki z Islamem. Idąc za głosem Bernarda, monarchowie Europy zachodniej stanęli po stronie Innocentego II przeciwko Anakletowi; jego wymowa odwiodła Włochy od tego ostatniego; w jego ręce antypapież Wiktor złożył oznaki swego dostojeństwa; on to pojednał Fryderyka Hohensztaufa z cesarzem tudzież zwycięsko zbijał błędne doktryny; jego wymowa wyprawiła na Wschód 100 000 wojowników. Kiedy Bernard wracał z Włoch przez Alpy, włościanie i pasterze, wybiegłszy z gór swoich na jego spotkanie, okrzykami radości go witali, a potem z dumą wspominali, że ręka Bernarda ich błogosławiła. "Jego wymowa, pięknie powiada Francuz Garat, wydawała się jednym z cudów religii, którą głosił ten mąż święty; zdawało się, jakoby przez jego usta Kościół otrzymywał rozkazy Boże. Królowie i dostojnicy, którym nie wybaczał on żadnego występku, upokarzali się przed jego upomnieniami jakby przed prawicą samego Boga, a ludy, obciążone nieszczęściami, stawały u jego boku jakby w cieniu ołtarza". Jakkolwiek Bernard niósł na barkach swoich brzemię najważniejszych spraw ówczesnych, jednakże znajdował dość jeszcze czasu na zajęcia czysto umysłowe i pozostawił 480 listów, 340 mów, 12 traktatów. "Pobudek do działalności dostarczyły Bernardowi okoliczności, w których żył; lecz wpływ, jaki na Europę wywarł, zapał do wzniosłych idei religijnych, były dziełem jego ducha, boskim natchnieniem ożywionego. Jako podstawę wyższego polotu mistycznego uważa Bernard pokorę. Z pokory rozwija się miłość, która w swoich porywach unosi ducha w sferę wyższego światła. Gdy człowiek przez pokorę i miłość osiągnie wyższe życie duchowe, wówczas powinien wnikać w głębiny prawdy z modlitwą i uwielbieniem. Im więcej zatapia się on w wiekuistą prawdę, tym bardziej wzmaga się jego dla niej uwielbienie. I właśnie, wskutek tego wzmagającego się uwielbienia, stać się może, iż duch wychodzi sam z siebie i w tym stanie pozaosobowości całkowicie zanurza się w oceanie nieskończonej prawdy. I to jest ekstaza. W ekstazie człowiek chwilowo ma do pewnego stopnia przedsmak tego stanu, w jakim znajdować się będzie po śmierci. – Listy Bernarda są pełne wysokich myśli i uczuć; uczone rozprawy, a mianowicie: O stopniach pokory i pychy, O łasce i wolności i O rozpamiętywaniu, z gorącą pobożnością i głębokością myśli łączą taki wdzięk stylu, że wraz z kilku jego listami, pierwsze zajmują miejsce w literaturze owych czasów. Potomność nazwała go Miodopłynnym (Mellifluus). W uznaniu cnót i mądrości zaliczony został Bernard w poczet Doktorów Kościoła (za Piusa VIII); jego kanonizacja nastąpiła za Aleksandra III, 1174 r.". Bernard żył lat 63, umarł 1153. HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM IV. WIEKI ŚREDNIE. CZĘŚĆ DRUGA. PRZEWAGA NIEMIEC W EUROPIE W X WIEKU. CESARZE Z DOMU FRANKOŃSKIEGO I PAPIESTWO. CZASY WOJEN KRZYŻOWYCH. Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1882, ss. 177-181. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono). Przypisy: (*) Neander, der hl. Bernard und sein Zeitalter; Ratisbonne, Histoire de St. Bernard, 3-me edit.; Capefigue, St. Bernard et les abbayes de Cluny et de Citeaux. – Dzieła Bernarda wydał Mabillon 1667-90. © Ultra montes ( Kraków 2004 POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Posłuchaj Wynik Kliknij, by ocenić wpis![Łącznie: 0 Średnia: 0] W jakim porządku stopnie pokory prowadzą do prawdy (3 z 4) 9. Nie twierdzę, że dzięki owemu doświadczeniu dodał coś do swej mądrości; twierdzę tylko, że nam wydaje się bliższy, aby słabsi synowie Adama, których łaskawie nazwał swymi braćmi, nie wahali się powierzyć swoje boleści Temu, który […]

Proces schodzenia po stopniach pychy opisał szczegółowo w XII w. św. Bernard z Clairvaux w traktacie "O stopniach pokory i pychy". Mówi tam o tym jak pewni ludzie "schodzą" po stopniach pychy osiągając wreszcie stan "śmierci duszy". Człowiek "umarły na duszy" - "żywy trup" zaczyna się "rozkładać" tracąc powoli, ale nieubłagalnie to, co można nazwać resztką jego człowieczeństwa, stając się coraz bardziej "trupem" i to tak dalece, stwierdza wielki Doktor Kościoła, że aż, w pewnym momencie "już cuchnie". Ten stan jest czymś najgorszym, co może nas spotkać, szczytem nieprawości i niegodziwości, a zarazem nieodwracalną, całkowitą degeneracją duchową i moralną człowieka. W jaki sposób dochodzi do tej degeneracji? Św. Bernard wyróżnia dwanaście etapów tego procesu. l. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła Każdy z nas, mówi św. Bernard, musi, przede wszystkim, poznać samego siebie i "dojrzeć własną nędzę". Musimy przecież wiedzieć kim jesteśmy, co się w nas i co się z nami dzieje, dokąd zmierzamy, gdzie chcemy zmierzać, dokąd powinniśmy wiedzieć. co powoduje, że jesteśmy wolni, a co nas zniewala. co nam służy, a co nas niszczy, kiedy wzrastamy a kiedy się degenerujemy. Musimy znać swoje braki. wady. słabości i błędy. Potrzebne jest to nam do odnalezienia własnego miejsca w życiu, do znalezienia się w każdej sytuacji, do uniknięcia nieszczęścia. Przykrości, kompromitacji. Potrzebne jest to nam również po to, byśmy mogli pracować nad sobą. doskonalić się, posuwać się do przodu, a nie do tyłu, w górę, a nie w dół. Musimy być w ciągłym kontakcie z prawdą o nas samych, by móc sprawować nad sobą kontrolę i nad wszystkim tym co robimy. Człowiek jest istotą niedoskonałą. Jego możliwości są bardzo ograniczone. Jest też ograniczony czasem i przestrzenią. Jego "pojemność" jest zatem niewielka. Musi więc bardzo roztropnie gospodarować swoim "potencjałem". Jeśli uczyni jedną "inwestycję" nie uczyni innej. Musi zatem wybierać jedno kosztem drugiego. Wybór taki jest często bardzo ograniczony. Niekiedy wcale go nie ma. Tylko bowiem szaleniec odrzuca to, co mu służy na rzecz tego, co go niszczy. W pierwszym rzędzie nie może nam, co chyba jest oczywiste. zabraknąć „potencjału" dla poznania samego siebie, zobaczenia i pełnego uświadomienia sobie własnej „nędzy". dla sprawowania nieustannej kontroli nad sobą. Tym, co nie tylko utrudnia ale także, w konsekwencji, faktycznie uniemożliwia spełnienie tej podstawowej dla nas czynności jest, stwierdza św. Bernard, ciekawość. Jest ona, sama w sobie, czymś absurdalnym. W jej efekcie przecież, angażując często wiele sił, środków i czasu, nabywamy informacje i rozumienia, które są i będą dla nas całkowicie bezużyteczne. Jest ona ponadto rodzajem obżarstwa. Obżarstwo zaś nie powoduje jedynie „niestrawności". Nie bez powodu jest jednym z grzechów głównych. Przede wszystkim jednak ciekawość odwraca naszą uwagę od samych siebie, jest, jak mówi św. Bernard, chorobą duszy będącą przyczyną zaniedbywania siebie i zajmowania się wszystkim innym. Ponieważ dusza taka nie zna siebie - czytamy w traktacie „O stopniach pokory i pychy" - wygnana jest jakby na zewnątrz, „aby paść koźlęta" (por. Pnp Koźlętami. oznaczającymi grzech, słusznie mógłbym nazwać oczy i uszy. bowiem jak śmierć weszła na świat przez grzech, tak do duszy przez te właśnie okna przenika. Takie to więc koźlęta wyprowadza na pastwisko w ciekawości swojej, nie troszcząc się o poznanie swojego wnętrza. Bo istotnie gdybyś, człowiecze, badał się dokładnie byłoby dziwne, żebyś jeszcze na co innego zwracał swą uwagę! Posłuchaj ciekawcze, Salomona, posłuchaj głupcze, Mędrca: „Z całą pilnością strzeż serca swego" (Prz. 4. 23), w tym mianowicie celu. by wszystkie zmysły czuwały i strzegły źródła dającego życia. Dokąd to ciekawcze od siebie odchodzisz? Czyjej opiece powierzasz się na ten czas? Jak śmiesz podnieść oczy ku niebu - ty, co zgrzeszyłeś przeciwko niemu? Patrz w ziemię, abyś poznał samego siebie”. Ciekawość zamienia naszą świadomość w wielkie śmietnisko. Wszystkie te śmieci zakrywają to co ważne, cenne, istotne. Rodzi się w nas chaos, w którym się gubimy. Zarazem zaczynamy mieć poczucie pewnego nasycenia, wewnętrznego bogactwa. Czujemy się pełni. To, w połączeniu z brakiem samokontroli powoduje, iż zaczyna nas powoli ogarniać pycha. Nie widzimy naszych błędów, słabości, nie czujemy pustki. Jesteśmy zatem we wszystkim Nasze wady, których nie zwalczamy, powiększają się. Zaczynają coraz bardziej dawać znać o sobie skutki grzechu pierworodnego. Uwalniają się niskie instynkty. Zaczynają w nas, przyjmując taką czy inną, czasami, wydawałoby się zaskakującą postać, dominować. Budzą się w nas "demony".To ciekawość. mówi św. Bernard. spowodowała upadek szatana, grzech Ewy. "Szatan - czytamy - odpadł od prawdy przez ciekawość, albowiem wpierw z wielkim zainteresowaniem podglądał to czego potem grzesznie pożądał i zuchwałe oczekiwał". Ewa wiedziona ciekawością uległa namowom szatana. 2. Zazdrość i poczucie wyższości Pierwszym efektem ciekawości jest powierzchowne, płytkie, małostkowe myślenie. Św. Bernard nazywa to zjawisko lekkomyślnością. Polega ono na ujmowaniu wszystkiego w prymitywnych kategoriach "więcej" i "mniej". które odnoszone są do naszego, niekontrolowanego już, degenerującego się, rozdętego ,Ja". Człowiek "lekkomyślny" odnosi siebie wciąż do innych dzieląc ich na jakoś lepszych i jakoś gorszych od siebie - tych. co mają czegoś więcej i tych. co mają czegoś mniej. Zaczynają w nim dominować dwa uczucia: zazdrość i poczucie wyższości. Zazdrości "tym lepszym". pogardza „tymi gorszymi". Całe swoje życie zaczyna poddawać zazdrości i pogardzie - ukazywaniu swojej wyższości. Z jednej więc strony robi wszystko byle tylko dorównać "tym wyższym", goni za pieniędzmi, władzą, sławą. Z drugiej strony poświęca dużo sił i środków na to. by wciąż udowadniać „tym niższym", że on jest lepszy. manifestuje swój stan posiadania, wyolbrzymia go, daje wciąż poznać jaką to on ma władzę, jaki jest wolniejszy, silniejszy, itd. 3. "Serce głupich gdzie wesele" (Syr 7, 5). Zabić smutek Następnym krokiem w dół jest zawężenie horyzontu myślowego do obszaru. w ramach którego „ja" może się nadal rozdymać i w którym rodzi się nieustające poczucie samozadowolenia. Człowiek znajdujący się na tym stopniu pychy ogranicza swoją ciekawość tego wszystkiego. w czym ukazać się może jego własna miernota i wyższość innych. i kierują ją w zupełnie inną stronę: zwraca uwagę na swe domniemane cnoty i w żadnym wypadku nie uznaje zasług drugiego. Usunąwszy z pamięci wszystko. co dotychczas uznawał w sobie za godne pogardy. a więc przykre. a zebrawszy to. co według niego zasługuje na szacunek. nie myśli przy tym o niczym innym jak tylko o tym. co mu się w sobie podoba." Największym problemem dla takiego człowieka jest, stwierdza św. Bernard, smutek. który rodzi się w nim gdy, pomimo wszystko, uświadomi sobie jakąś swoją słabość, jakiś brak. jakiś swój błąd. Stara się go „zabić" - po tym można go rozpoznać – „niestosowną wesołością" traktowaniem wszystkiego w sposób nie do końca poważny, jakoś żartobliwy, najczęściej z cynicznym i zjadliwym humorem nie szanującym żadnych świętości. Chce nią nasycić swoje życie tak dalece, by nie było już w nim miejsca na poważną refleksję mogącą obnażyć prawdę o nim. 4. Potok próżności Czwarty stopień pychy to stopień „wzmożonej próżności". która najczęściej. choć w różny sposób. objawia się w "wielomóstwie". Jest to sensu stricte chełpliwość. Sprowadza się ona do zjawiska, które młodzież nazywa "szpanem". Jest to popisywanie się własną wiedzą, erudycją, umiejętnością wysławiania się, dowcipem. "Będzie więc mówił - stwierdza św. Bernard - albo pęknie. Jest bowiem wypełniony gadaniną i ciśnie go para, która w nim jest. Łaknie i pragnie słuchaczy, przed którymi mógłby się popisać swoją próżnością, na których mógłby wylać to, co czuje, aby dowiedzieli się o jego wielkości. Przy nadarzającej się okazji, ilekroć rozmowa dotyczy nauki, on przytacza problemy stare i nowe - płyną błyskotliwe sentencje, latają pompatyczne frazesy, Odpowiada chociaż go nikt nie pyta. Sam zadaje pytania i sam udziela odpowiedzi; przerywa mówiącym. /.../ Mógłby budować. ale nie ma zamiaru. Nie myśli uczyć ciebie. albo uczyć siebie. ale mówi i mówi, by wiedziano do czego jest zdolny. 5. "Nie jestem jak inni ludzie" "Przykro jest wynoszącemu się nad innych - mówi św. Bernard - nie czynić czegoś, co by go wyróżniało". W ten sposób rodzi się to zjawisko, które wielki Doktor Kościoła nazywa "kultem własnej odrębności".Człowiek, który zstąpił na ten stopień pychy: "Wcale nie stara się być lepszym, chce tylko za takiego uchodzić. Nie pragnie żyć doskonale. pragnie tylko, by go za doskonałego uważano, ażeby mógł powiedzieć: "Nie jestem jak inni ludzie" (Łk 18, 11).Cały swój wysiłek poświęca więc tworzeniu swojego "image" - zaczyna udawać najlepszego manifestacyjnie podejmując takie działania, które w powszechnej opinii uchodzą za oznakę wielkości. Wszystko robi na pokaz, stwarza tylko pozory zaniedbując, faktycznie, całkowicie swoje życie moralne i duchowe. 6. Zarozumiałość Człowiek zstępujący na ten stopień pychy pozbywa się niepokoju. który mu dotąd towarzyszył. niepokoju rodzącego się w związku z pytaniem: Czy jestem doskonały? Taki człowiek jest teraz pewny, stuprocentowo pewny - jestem wspaniały pod każdym względem, wszyscy przy zdrowych zmysłach muszą to uznać. Św. Bernard mówi, że życie takiego człowieka zdominowane jest przez niezachwianą niczym pewność siebie, pyszałkowatość i głód pochlebstw. Odrzuca on autorytety. wierzy tylko sobie, wszystko, co robi uznaje za szczyt doskonałości. Wciąż manifestuje tą swoją "doskonałość", opowiada o niej, popisuje się swoimi zdolnościami. Zarazem robi wszystko, by usłyszeć pochwały. Podejmuje je w taki sposób. by, przede wszystkim. innym się to podobało. Działa „pod publiczkę", zadaje się tylko z takimi ludźmi, którzy albo go podziwiają. albo przynajmniej nie szczędzą mu komplementów. 7. Niepohamowana ambicja Normalny człowiek szuka swojego miejsca w życiu, nie za niskiego, nie za wysokiego, tego właśnie, które jest mu przeznaczone, które odpowiada jego możliwościom, w którym nie tylko dobrze się czuje ale i potrafi sprostać wszystkim, związanym z nim wymaganiom. Człowiek, który zstąpił na siódmy stopień pychy chce być jak najwyżej. Jego ambicja jest nieograniczona. Wszystko jej podporządkowuje. W pierwszym rzędzie poświęca się temu. co nazywa się karierą zawodową. Bez pardonu, bez miłosierdzia dla innych, ale także i dla siebie, wręcz, niekiedy nawet wprost, po trupach pnie się w górę. Także w innych sferach nie zapomina nigdy o swoich aspiracjach. Zawsze chce być najlepszy, stać jak najwyżej. „Jakże człowiek przekonany o swej wyższości - stwierdza św. Bernard - może bardziej cenić innych niż siebie? Na zebraniach zajmuje pierwsze miejsce. w naradach pierwszy zabiera głos. Zjawia się nie proszony, wtrąca się bez przyczyny, poprawia porządek, kwestionuje decyzje. Czego sam nie przeprowadził i nie uporządkował. nie uważa za słuszne i sprawiedliwe. Wydaje sądy o sędziach. wyroki uprzedza projektami orzeczeń. [...] Gdy mu zlecają wykonanie jakiejś drobnostki, zżyma się, protestuje, uważa bowiem, iż nie wypada zajmować się błahostkami, ponieważ jest stworzony do wielkich rzeczy". 8. „Nie zrobiłem niczego złego" Człowiek. który- uznaje się za doskonałego. który- nie ma żadnych wątpliwości. co do swojej doskonałości. zarozumiały i chorobliwie ambitny staje się. jeśli chodzi o własną osobę. „ślepy moralnie". Nie jest w stanie, w żaden sposób dostrzec swoich słabych stron, błędów, grzeszków nawet wtedy, gdy jawią się one jak na dłoni. gdy są bezdyskusyjne, oczywiste, gdy aż „kolą w oczy". Gdy ktoś więc coś mu wytknie, przedstawi świadków, udowodni niezbicie nie przyjmie tego do wiadomości bądź do upadłego będzie się bronił starając się udowodnić, że faktycznie nie ma tu żadnej jego winy. Taki człowiek. stwierdza św. Bernard. gdy wspomni się o jakimś jego przewinieniu, zawsze zaczyna swą obronę od zdania: „Nie zrobiłem tego". Gdy się go trochę "przyciśnie do muru" mówi: .,Zrobiłem. Rzeczywiście, ale dobrze". Gdy mu się udowodni grzech w taki sposób się usprawiedliwia, że wynika z tego co mówi, iż on za to nie odpowiada. Stwierdza np.: "Chciałem dobrze, a że stało się tak jak się stało to już nie moja wina". Oskarżony reaguje zawsze agresywnie, „złości się", wreszcie stara się udowodnić, przede wszystkim sobie, ale także innym, że powodem oskarżenia jest uprzedzenie, zazdrość, że jest ono zakamuflowanym prześladowaniem itp., itd. Ten stan, czytamy w traktacie "O stopniach pokory i pychy" jest charakterystyczny dla ósmego stopnia pychy. W tym momencie zstępujący po stopniach pychy "wkracza w przedsionek piekła", staje się podobny szatanowi, już zaczyna traktować siebie jak Boga - istotę, w wypadku której słabości, błędy, pomyłki, grzechy są nie do który osiągnął ósmy stopień pychy "dusi się" moralnie, "usycha" duchowo, zaczyna "konać", by wreszcie "umrzeć" na duszy. Na tym stopniu pychy staje się więc, stwierdza św. Bernard, żywym trupem. Od tego momentu zaczyna się już "rozkładać". 9. Kłamstwo i przewrotność W świadomości człowieka zstępującego po stopniach pychy zachodził dotąd proces utraty kontaktu z prawdą o sobie i, w znacznej mierze, również prawdą o innych ludziach oraz, w konsekwencji, całej rzeczywistości. W ramach tego procesu zanika zatem tak samokrytycyzm tego człowieka jak i zdolność prawidłowej oceny wszelkich zjawisk i faktów. W efekcie człowiek taki traci zdolność rozpoznania swojego realnego (faktycznego) „ja" biorąc za nie swoje „ja" idealne (wymyślone przez siebie) i dokonując, za jego pośrednictwem projekcji na całą rzeczywistość tak, że zaczyna funkcjonować w większym stopniu w krainie fikcyjnej wykreowanej przez swoje marzenia i oczekiwania niż w realnym świecie wierząc zarazem wciąż głęboko. że wszystko to jest „nagą" postępowanie podyktowane jest jego naturalnym przywiązaniem do prawdy. Fakt. iż przywiązanie to zaczęła przewyższać pycha powodował, że człowiek taki robił wszystko, by za prawdę uznawać tylko to, co "karmiło" tę pychę. Śmierć duszy, która nastąpiła na ósmym stopniu pychy polegała, także, na całkowitym zanegowaniu swojego realnego "ja" (można powiedzieć "zabiciu" go), a co za tym idzie również pozostałej części rzeczywistości. co spowodowało. w konsekwencji, utratę przywiązania do prawdy. Teraz zaczęła się już liczyć dla tego człowieka i rządzić nim niepodzielnie pycha. Ustało więc działanie przyczyn zmuszających go do separowania się od faktów. Nastąpiło otwarcie na nie i zarazem całkowite ich lekceważenie. Ze stanu zatem wyalienowania z rzeczywistości. swego rodzaju niepoczytalności człowiek taki przeszedł nagle do stanu chłodnej, obiektywnej oceny faktów i pełnej odpowiedzialności za swoje pomysły i czyny. Jedynym efektem tego mogły być, w takim kontekście tylko "narodziny" kłamstwa i przewrotności jako środków pielęgnacji pychy. Św. Bernard podaje przykład zachowania zakonnika znajdującego się na tym stopniu pychy, który twierdząc dotąd, że jest bez grzechu zaczyna nagle "kłamliwie wyznawać grzechy". "Tego rodzaju człowiek - czytamy w traktacie "O stopniach pokory i pychy" - nie tylko nie usprawiedliwia czynionych mu zarzutów. ale wręcz przeciwnie - winę swą powiększa do tego stopnia. że widząc jak dodaje do niej rzeczy wprost niewiarygodne i dziwne. jesteś skłonny odrzucić nawet to, coś dotąd uważał za pewne. Rozgłaszając rzeczy nie do wiary, przewrotnie zakrywają grzech, kiedy go wyznają: słowa oskarżenia brzmią chwalebnie. lecz nieprawość wciąż kryje się w sercu słuchacz ma utwierdzić się w przekonaniu, że to nie tylko prawda, ile raczej pokora przez nich przemawia. według tego, co napisano: „Sprawiedliwy najpierw sam siebie oskarża" (Prz 18, 17)". Człowiek. który znajduje się na dziewiątym stopniu pychy zaczyna świadomie przeciwstawiać ją prawdzie. Jeszcze jednak prawdy nie neguje. Chce tylko żeby mu w żaden sposób nie przeszkadzała. Pragnie żyć i funkcjonować i być akceptowanym w "porządku prawdy". Pragnie aby, w jej perspektywie, go doceniono". Stara się więc ją naginać tak, by "była po jego stronie" (przewrotność) lub zniekształcać aż do faktycznego (ale nie formalnego) jej zakwestionowania - "neutralizować" (kłamstwo) tak, by zawsze mu "służyła". Chce ją zatem, po prostu. podporządkować swojej pysze. Wysiłki te jednak satysfakcjonują go nie w pełni i krótko. "Apetyt rośnie w miarę jedzenia". Zstępuje więc na kolejny stopień pychy. Proces „gnicia" zaczyna przebiegać coraz szybciej. 10. Bunt: uczyni życie śmiercią, a śmierć życiem. Ten stopień pychy jest początkiem buntu woodu. Jest to w pierwszym rzędzie. i to jeszcze skrywany, bunt przeciwko ludziom, głównie przeciwko wszelkim „szefom" i autorytetom. Żywy trup nie chce już. nawet formalnie. w żaden sposób być komukolwiek podporządkowany. Nie chce nikogo słuchać ani z nikim się liczyć. Otwarcie więc kwestionuje zasadność wszystkich takich zależności. także intelektualnych. moralnych, obyczajowych. On jest przecież „najlepszy", "najmądrzejszy" , „największy" itd. Nie zniesie, by ktoś, choćby pośrednio, to kwestionował. Taka postawa prowadzi go wprost do buntu również przeciwko prawdzie jako takiej. przeciwko całej rzeczywistości. Ludzie. którzy go do czegoś "zmuszają" odwołują się przecież do prawdy, wskazują na rzeczywistość. mówią - "musi być tak. a nie inaczej", „tak jest głupio", ”to jest zło" itd. Żywy trup na tym etapie ”swojego rozwoju" nie próbuje jeszcze otwarcie „brać się za bary" z Bogiem, jeszcze woli Go ignorować, lub wierzy, że to jego właśnie, jako tego najlepszego, Bóg promuje. Atakuje agresywnie nie przebierając w środkach to, co nazywa "ludzką prawdą", „ludzkim rozumieniem dobra", ”ludzkim ujęciem Boga" i jest przekonany, że może, de facto, innych ludzi, całą rzeczywistość, samego Boga „owinąć sobie dookoła palca". Wierzy w swój sukces - w to, że uczyni życie śmiercią, a śmierć życiem. Próbuje jeszcze trzymać się, chociażby formalnie, faktów, uznaje jakoś czy raczej toleruje pewne aspekty natury. Jest wodzem swojej własnej, prywatnej, totalnej „rewolucji" i ma głęboką nadzieję zwycięstwa. 11. Wystąpienie przeciwko Bogu. Żywy trup Zwycięstwo to nie nadchodzi. Mnożą się natomiast porażki. Rzeczywistość. pomimo wszystkich manipulacji, pozostaje rzeczywistością. prawda. wbrew wszystkim wysiłkom. pozostaje prawdą. Prawo naturalne wciąż daje o sobie znać. Bóg wciąż jest Bogiem. Panem stworzenia i Prawodawcą. a Jego obecność i działalność, Jego miłosierdzie, od których nie można uciec, przypominają o ludzkiej słabości, małości, bezradności, boleśnie godzą w podsycaną wciąż przez rosnące ciągle, jak na drożdżach" pychę, "miłość" własną. Żywy trup nie może pogodzić się z taką sytuacją. Występuje otwarcie, wprost przeciwko Bogu. Już nie jest "nieśmiałym" uczniem szatana. Jeśli świadomie uznawał go za swojego mistrza i przewodnika odrzucającego autorytet, nawet, niekiedy, gardzi nim z powodu jego porażek. To on - żywy trup będzie nosicielem światła - Lucyferem. To on pokona Boga i zajmie Jego sobie więc teraz plan "detronizacji" Boga. Plan taki przybrać może różne postacie. Niekiedy jest bardzo rozbudowany, precyzyjny. finezyjny, drobiazgowy. Jego pierwszy punkt, jedyny zresztą, który udaje się żywemu trupowi zrealizować, jest zawsze taki sam: postępować tak jakby Boga nigdy nie było. Św. Bernard nazywa to "swobodą grzeszenia". W tym momencie żywy trup zaczyna głosić "wolność bez granic" i realizuje ją podejmując i gloryfikując takie działania, co do których przypuszcza. że najbardziej zabolą Boga, najbardziej w Niego ugodzą. Grzech czyni swoim chlebem powszednim. "Nurza się" w nim i "tarza" jak świnia w błocie. Wychwala jego "smak". "Pieje" nad swoim "szczęściem". Drwi: "No i co, cóż na to Bóg, nic nie może, nie reaguje, jest bezsilny. nie ma go - umarł." Bada granice swojej niegodziwości, kroczy wciąż dalej i dalej. grzeszy coraz więcej. coraz częściej, coraz intensywniej. To zjawisko świetnie uchwycił Henryk Sienkiewicz w "Quo vadis" gdzie Neron. w chwili szczerości. mówi: "Zabiłem nawet swoją matkę. by zobaczyć czy bogowie zareagują" . Pozbywa się resztek niepokoju. jest coraz pewniejszy siebie. czuje się coraz silniejszy. czuje się coraz bardziej bogiem. Powoli. niedostrzegalnie. dla siebie, przekracza ostatnią granicę - wchodzi w ostatni etap swojego „rozkładu". „Niestety. podobnie jak bywa z próbującym przejść rzekę w bród - stwierdza św. Bernard - i on zwolna pogrąża się w wirze grzechów". Dodajmy: by dotrzeć za życia, jeżeli to można jeszcze nazwać życiem, do samego dna „piekła". 12. „Już cuchnie" To dno „piekła" św. Bernard nazywa „nałogiem grzechowym". „Gdy pierwsze występki - czytamy w traktacie ”O stopniach pokory i pychy” – unikną straszliwego wyroku Bożego, szuka się nowych rozkoszy; te zaś uwodzą coraz bardziej. Rozbudza się pożądanie, rozum popada w stan uśpienia, a nałóg zacieśnia pęta. Nieszczęśnik stacza się w przepaść zła i jako więzień poddany zostaje tyranii występków". Proces „rozkładu" żywego trupa kończy się w tym momencie. Już nie ma w nim nic. co mogłoby jeszcze zgnić. Nad niczym już nie panuje. Jest tylko kukłą. którą wprawia w ruch. taka czy inna. teraz niejako samoistna. żądza. Jest mumią. która porusza się ruchem robactwa. które ją toczy. To dosłownie trup i to trup. Który ”już cuchnie". Pycha i wolność Wolność jest tym, co człowiek zawsze rozpoznawał jako stan, w którym powinien się znajdować - jako jeden z podstawowych warunków prawdziwie ludzkiej egzystencji. Wolność to chyba najbardziej "ogólnoludzka" wartość ze wszystkich tych, które kiedykolwiek przyjmowała ludzkość. Nikt zatem z tych. którzy mają na ustach hasło "człowiek" nie będzie przeczył. że należy ona do natury człowieka, że jest jego prawdą, drogą, życiem. I nic dziwnego. bo przecież, w istocie wolność jest jednym z imion Boga. To Bóg ofiarował ją nam w momencie stworzenia. abyśmy ją pomnożyli aż do granic naszych możliwości. aż do tego momentu. w którym Jego Wola stanie się naszą wolą, a Jego wolność naszą wolnością. To jednak nie oznacza. że mamy stać się bogami, zostać wprost i dosłownie Bogiem. Wręcz przeciwnie - mamy maleć. To pokora, co jest przecież tak oczywiste. jest kluczem, który otwiera drzwi naszej wolności. Kto tego jeszcze wyraźnie nie widzi niech przyjrzy się pysze i jej owocom. W dziejach kultury ludzkiej, szczególnie w ostatnich dziesiątkach lat, formułowano wiele definicji wolności. Nie ma co ich tu omawiać. Nie warto wdawać się w polemiki. Jakby bowiem nie rozumieć wolności, pycha będzie zawsze tym, co ją skutecznie niweczy. Nawet Więc to. zafałszowane przecież. rozumienie wolności jakie podsuwają nam tak nachalnie żywe trupy. gdy skonfrontować je z ich stanem, na którymkolwiek stopniu "umierania" czy „rozkładu" się znajdują pozwoli nam stwierdzić, że wolność jest im całkowicie obca, że zadziwiająco konsekwentnie robią wszystko, by jej uniknąć. Weźmy pod uwagę pierwszy stopień pychy. Czy można wolnym nazwać człowieka, który nie poświęcając czasu, sił i środków na poznanie samego siebie, nie wie. tak naprawdę, czego potrzebuje, pragnie, chce, który nie wie i nie poznaje "swojej nędzy" i nie próbuje w konsekwencji, jej usunąć? Czy człowiek wolny to człowiek, który nie zabiega o swe podstawowe interesy? Wyraźnie widać tu zjawiska popadania w niewolę. Jest to, w tym momencie niewola, którą można nazwać niewolą niewiedzy. Weźmy pod uwagę drugi stopień pychy. Pojawia się tu jak na dłoni. nowy typ niewoli. Jakże inaczej bowiem można nazwać poddanie się rządom zazdrości i poczucia wyższości. Jest to. posługując się językiem św. Bernarda, niewola "lekko-myślności". A trzeci stopień pychy. To już wprost "zabijanie" wolności, intensywne pogłębianie niewoli niewiedzy. To także nowy typ niewoli - niewola "niestosownej wesołości". Czwarty stopień. Kolejne więzy - niewola próżności. Piąty. Dalsze ograniczenia: niewola "kultu własnej odrębności". Szósty. Pogłębianie niewoli niewiedzy, a ponadto, niewola zarozumiałości. Siódmy. Straszna niewola ambicji. Ósmy. Niewola niewiedzy osiąga swój szczyt. Dziewiąty. Bezpośrednie, całkowite zniewolenie przez własną pychę. Zwiększenie się pozostałych typów niewoli. Znaczne zmniejszenie się niewoli niewiedzy często identyfikowane przez żywego trupa jako odzyskanie wolności. Dziesiąty. Umacnianie się niewoli pychy. Jedenasty. Dodatkowe więzy: poddanie się "regulaminowi grzechu". I wreszcie stopień dwunasty. Zamknięcie wszystkich furtek do wolności. Piekło totalnego uzależnienia. Można powiedzieć, że w zasadzie nie ma już tego, kto mógłby być wolny czy zniewolony. To już bowiem nie on myśli, podejmuje decyzje, działa. Jest tylko, jak już o tym mówiliśmy, bezwolną kukłą. [ „Masoneria polska i okolice”, Stanisław Krajski, 1997, 316-331 ]

św. Bernard z Clairvaux O dwunastu stopniach pychy św. Bernard z Clairvaux Fragmenty kazań Kazanie ku czci Najświętszej Maryi Panny Kazanie na Adwent Kazanie na Objawienie Pańskie Kazanie na poświęcenie kościoła Kazanie na Narodzenie Najświętszej Maryi Panny Kazanie na temat psalmu 91 św. Bernard z Clairvaux O umiłowaniu Boga
O PORTALU Portal to codzienny serwis historyczny, setki artykułów dotyczących przede wszystkim najnowszej historii Polski, a także materiały wideo, filmy dokumentalne, archiwalne fotografie, dokumenty oraz infografiki i mapy. Więcej Polska w XX wieku Średniowiecze PUBLIKACJA: Książka „Św. Bernard z Clairvaux” „Bernard z Clairvaux był jedną z tych pełnych kontrastów postaci, wokół których mnożą się nierozwikłane tajemnice. Zakorzeniony w swoim czasie, jest pozaczasowy, jednocześnie irytujący i fascynujący. Z konieczności unikatowy. Ale niezastąpiony” – wskazuje Pierre Aubé. Św. Bernard z Clairvaux (1090-1153) był teologiem, wybitnym kaznodzieją, mistykiem, cystersem, a także Doktorem Kościoła. Od 1115 roku był opatem klasztoru w Clairvaux, założył ponadto 63 nowe klasztory, w których przeprowadził reformę, kładąc nacisk na kontemplację. Jako doradca papieży, królów i książąt był nazywany „niekoronowanym władcą Europy”. W 1146 roku nawoływał do II wyprawy krzyżowej. Św. Bernard uważany jest za ojca mistyki średniowiecznej i twórcę mistyki cysterskiej. Do jego najsilniej oddziałujących pism należą traktaty ascetyczno-mistyczne („O stopniach pokory i pychy”, „O miłowaniu Boga”) oraz kazania poświęcone „Pieśni nad pieśniami”. „Nigdy nie chciał słyszeć o tym, by być kimkolwiek innym niż mnichem. Mógł zostać arcybiskupem i papieżem. Zmuszony do odpowiadania wszystkim królom, którzy się do niego zwracali o radę, stał się mimo woli wszechpotężny, skazany na rządzenie Europą. […] Gdy ukazywał się tłumowi chudy i słaby, z rudo-siwą brodą, jasnymi i siwymi włosami, ze śladami zaledwie życia na policzkach, dostrzegano w nim raczej umysł niż człowieka” – zapisał Jules Michelet w „Histoire de France” w 1832 roku. „Ten mistyk z wewnętrznej potrzeby stawał się politykiem, gdy wymagała tego Historia. Kontemplacja i działanie. +Chimera swojej epoki+, otwarta na +sprawy Chrystusa+, które łączył ze sprawami ludzkości” – czytamy. Henri Michaux w „Passages” z 1950 roku zapisał, że „gdyby na ścianie katedry odkryto ślady stóp nosorożca włochatego, to niewątpliwie wkrótce pojawiłoby się jakieś tego faktu wyjaśnienie. Im mniej prawdopodobne, tym jego potrzeba silniejsza”. Dla Pierre’a Aubé Bernard z Clairvaux stał się jego „nosorożcem włochatym”. Jak sam wyjaśnia, „ostatecznie nie sądzę, bym jakoś szczególnie źle potraktował tego człowieka kluczowego dla epoki, której już nie rozumiemy. Osobę wszechstronną, wymykającą się wszelkim klasyfikacjom, często denerwującą, czasami niemożliwą do zaakceptowania nawet dla swoich admiratorów, a jednak emanującą aurą, która nie pozwala o niej zapomnieć mimo tego wszystkiego, co wydaje się nam – nam, którzy dysponujemy o tyle szerszą wiedzą – czymś zwodniczym”. Autor zdecydował, że tylko rygorystycznie zastosowane ujęcie chronologiczne może oddać sprawiedliwość geniuszowi Bernarda z Clairvaux, który przez całe życie parał się wieloma rzeczami. „W ten sposób możemy ujrzeć, jak niepozorny mnich o stalowej woli – co sugerują szczęki zrekonstruowanej niedawno twarzy, którą można oglądać w katedrze w Troyes – zajmuje się sprawami Państwa i sprawami Kościoła, jak dokonuje kolejnych fundacji, wpływa na geopolitykę, pisze arcydzieła, angażuje się w niebezpieczne debaty intelektualne, inicjuje krucjatę, koresponduje ze wszystkimi liczącymi się postaciami Europy i innych części ówczesnego świata, zagłębia się w Bożej miłości, rozstrzyga krwawe nieraz konflikty, wpływa na jednych i zwalcza innych, a wszystko to w tym samym czasie”. Pod koniec swojego życia Charles de Gaulle, przebywający w La Boisserie, niedaleko Clairvaux, zapytał się sam siebie, w obecności André Malraux: „Święty Bernard był zapewne kolosem; ale czy był człowiekiem szlachetnego serca?”. Chociaż czytelnik tej książki nie odnajdzie odpowiedzi na tak postawione pytanie, znajdzie jednak to, co jest potrzebne do uchwycenia „niezliczonych odsłon tego bardzo osobliwego geniuszu”, jak określa Pierre Aubé, z którym, jak zauważył Marcel Pacaut, „zapewne nie zawsze było łatwo żyć w tej samej epoce”. Biografia św. Bernarda z Clairvaux autorstwa Pierre Aubé ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego, w ramach serii „Biografie Sławnych Ludzi”. Anna Kruszyńska (PAP) akr/ COPYRIGHT Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione. NAJNOWSZE Dyr. Zamku na Wawelu: w niecały miesiąc od otwarcia Skarbiec Koronny odwiedziło ponad 31,5 tys. gości Prof. M. Kledzik: większość dokumentów powstańczych po 1956 r. była w MSW w ogóle niedostępna Paweł Szkotak o „Eurydyce”: ukazuje piękną historię, w której miłość zwycięża śmierć Ekspert: kard. Wyszyński w czasach PRL-u miał odwagę bronić polskiego narodu 108. rocznica utworzenia Pierwszej Kompanii Kadrowej Newsletter Oświadczam, że wyrażam zgodę oraz upoważniam Muzeum Historii Polski, ul. Mokotowska 33/35, W-wa (dalej MHP) jako Administratora danych osobowych oraz wszelkie podmioty działające na rzecz lub zlecenie MHP do przetwarzania moich danych osob. (e-mail) w zakresie i celach niezbędnych do otrzymywania newslettera od dnia wyrażenia tej zgody do jej odwołania. Jestem świadomy/a, że mam prawo w dowolnym momencie odwołać zgodę oraz że odwołanie zgody nie wpływa na zgodność z prawem przetwarzania, którego dokonano na podstawie zgody udzielonej przed jej wycofaniem. Jestem też świadomy/a, że przysługuje mi prawo dostępu do moich danych, do ich sprostowania, do ograniczenia przetwarzania, do przenoszenia danych, do sprzeciwu wobec przetwarzania. COPYRIGHT Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione. Bernard z Clairvaux Św. Bernard z krzyżem opata, dzierżący Regułę Benedyktyńską dla zakonu cystersów, który zreformował, kościół św.Bernarda w Fontaine-lès-Dijon. Opat i Doktor Kościoła; Narodziny 1090 Château de Fontaine-lès-Dijon, Księstwo Burgundii: Śmierć 20 sierpnia 1153 (63 lata) Opactwo Clairvaux, hrabstwo Champagne O stopniach pokory o pychy, św. Bernard z Clairvaux Św. Bernard z Clairvaux – O stopniach pychy (3 z 19) By Traditio et Fides 19 lutego, 2019 Posłuchaj Osobisty pogląd Bernarda o buncie Serafina (1 z 3) 31. Również i ty, „pieczęci podobieństwa” (Ez 28, 11-13), umieszczony zostałeś nie mówię w raju, ale w rozkoszach raju Bożego. Czegóż jeszcze chcesz szukać? Pełen mądrości i promieniujący pięknem, nie szukaj rzeczy za wysokich dla ciebie, a potężniejszych nie dociekaj (por. Syr 3, 22). Pozostań na tym, czym jesteś, abyś nie upadł niżej, sięgając po rzeczy wyższe i wspanialsze od ciebie. Dlaczego więc zerkasz ku północy (por. Iz 14, 13)? Już cię widzę, jak z nadmierną ciekawością spoglądasz na niedosięgłe dla ciebie wysokości. „Wywyższę — mówisz — stolicę moją w stronach północnych”. Podczas gdy inni mieszkańcy nieba stoją, ty sam usiłujesz siedzieć, zakłócasz bratnią zgodę oraz pokój całej ojczyzny niebieskiej, a nawet o tyle, ile jest go w tobie, pokój Trójcy Świętej. Dokąd to, nędzniku, prowadzi cię twoja ciekawość? W niepojętym zuchwalstwie gorszysz współobywateli królestwa niebieskiego i znieważasz samego Króla. „Tysiąc tysięcy służy Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stoi przed Nim” (Dn 7, 10), tam, gdzie nikt nie siedzi, prócz Tego, który ma tron nad Cherubinami, a służą Mu wszyscy. Ty zaś wynosisz się nad wszystkich, szukasz i dociekasz, sam nie wiem czego, i usiłujesz budować dla siebie tron niebieski, aby być podobnym Najwyższemu. W jakim celu? W czym pokładając nadzieję? Zmierz, szaleńcze, swe siły, rozważ koniec, wymyśl sposób! Najwyższy wie, czy nie wie, na co się ważysz? Chce, czy nie chce tego? Bo jakże Ten, którego wola jest najwznioślejsza i rozum najdoskonalszy, mógłby chcieć zła, jakie knujesz, albo mógł o nim nie wiedzieć? Może myślisz, że wprawdzie sprzeciwia się złu i wie o nim, lecz nie może mu przeszkodzić? Ale chyba nie wątpisz, że zostałeś stworzony? Nie sądzę zatem, że mógłbyś powątpiewać we wszechwiedzę, wszechmoc i dobroć Stwórcy, który zechciał z nicości powołać cię do życia, i to tak pięknego, tak zachwycającego. Jak możesz myśleć, ze Bóg zgodziłby się na coś, co sprzeciwia się Jego woli, a co mógłby oddalić? A może widzieć mam, jak spełnia się w tobie, a w każdym razie bierze od ciebie początek to przysłowie, które po tobie i za twoją sprawą przyjmie się w świecie wśród twoich naśladowców: „Pan, który nie sprawuje władzy, wychowuje sobie buntowników” (por. Prz 29, 21). Czy oko twe gorszy się, że Pan jest dobry? A że z jego dobroci niegodziwie uczysz się dufności, stajesz się wobec Jego wiedzy bezwstydny i wobec Jego potęgi zuchwały! 32. Oto, niegodziwcze, twoja myśl, oto nieprawość, którą obmyślasz w łożu swym: „Czy Bóg chciałby zniszczyć własne dzieło? Wiem wprawdzie, że przed Nim nic się nie skryje, najmniejsza myśl moja, ponieważ jest Bogiem. I nie podobają Mu się moje myśli, gdyż jest prawy. A nawet gdyby chciał tego, nie uniknę Jego karzącej ręki, ponieważ jest potężny. Czy jednak mam się lękać? Nie! Jeżeli bowiem jest dobry i nie może Mu się podobać zło we mnie, to tym bardziej w Nim samym. Zło we mnie polega na usiłowaniu czegoś przeciwnego Jego woli; zło w Nim objawiłoby się zemstą. Tak więc, nawet gdybym zawinił wobec Niego — On nie chciałby i nie mógłby się mścić, tak jak nie chce i nie może wyrzec się swej dobroci”. Nędzniku, siebie oszukujesz, siebie samego okłamujesz, a nie Boga! Siebie — powtarzam — oszukujesz! „Sobie kłamie nieprawość” (por. Ps 26, 12), nie Bogu. Wprawdzie postępujesz chytrze, ale On wszystko widzi. Nie Boga więc, a siebie zwodzisz. A ponieważ posługujesz się wielką jego względem ciebie dobrocią, aby obmyślać przeciwko Niemu najwstrętniejsze zło, słusznie swoją nieprawością ściągasz na siebie jego wrogość. Jakaż bowiem może być większa nieprawość nad tę, że gardzisz Stwórcą z tego względu, dla którego winieneś Go jak najbardziej miłować? Jakiż grzech może być porównany z tym, że wierząc w Jego potęgę, która cię stworzyła i może cię zniszczyć, liczysz na Jego nadzwyczajną dobroć i spodziewasz się po niej, że nie zechce się mścić, choć mógłby? Tak więc za dobro odpłacasz się złością, a za miłość nienawiścią. Related Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników. Podobne Rodzinna miesięczna Do 6 osób Rodzinna roczna Do 6 osób Przelewem Przelewem za 3 Miesiące Indywidualna 90,00 zł Ustaje automatycznie, przyłączenie przez administratora Subskrybuj Przelewem za 6 Miesiący Indywidualna 180,00 zł Ustaje automatycznie, przyłączenie przez administratora Subskrybuj Przelewem za 12 Miesięcy Indywidualna 330,00 zł Ustaje automatycznie, przyłączenie przez administratora Subskrybuj JUŻ 9902 WYPRACOWANIA W BAZIE! Święty Bernard był opatem i doktorem Kościoła. Urodził się w roku 1090 w burgundzkim rodzie, na zamku Fontaines pod Dijon we Francji. W wieku 22 lat wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux wraz z trzydziestoma towarzyszami z młodych lat. W roku 1115 założył w Clairvaux opactwo, gdzie aż do Dnia 20 sierpnia Zakon Cysterski przeżywa uroczystość Ojca naszego św. Bernarda z Claivaux. W naszej wspólnocie jest to podwójne święto, gdyż tego dnia swoje imieniny zakonne obchodzi o. Bernard Sieciarz. Z tej okazji chcemy złożyć o. Bernardowi najserdeczniejsze życzenia radości i pokoju oraz wielu łask Bożych w posłudze kapłańskiej i zakonnej, którą podejmuje każdego dnia. Niech przykłady życia świętych naszych założycieli i św. Bernarda z Clairvaux nieustannie pobudzają do jeszcze wierniejszego zaangażowania się w życie według rad ewangelicznych zaś Niepokalana Dziewica niech wyjedna Mu łaskę świętości. Św. Bernard urodził się w rycerskim rodzie burgundzkim, na zamku Fontaines pod Dijon (Francja) w 1090 r. Jego ojciec, Tescelin, należał do miejscowej arystokracji jako wasal księcia Burgundii. Jego matka (Aletta) była córką hrabiego Bernarda z Montbard. Jako chłopiec Bernard uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych w St. Vorles, gdzie ojciec Bernarda miał swoją posiadłość. Ojciec marzył dla syna o karierze na dworze księcia Burgundii. W Boże Narodzenie Bernardowi miało się pojawić Dziecię Boże i zachęcać chłopca, aby poświęcił się służbie Bożej. Kiedy Bernard miał 17 lat (1107), umarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Będzie to jeden z rysów charakterystycznych jego ducha: tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki. Mając 22 lata wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości. Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda głoszą, że wśród niewiast powstała panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co było najszlachetniejsze, Bernard zabrał do pokuty, jakie Bernard zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy tylko poczuł się nieco lepiej, wraz z 12 towarzyszami został wysłany przez św. Stefana, opata, do założenia nowego opactwa w pobliżu Aube, w diecezji Langres, któremu Bernard od pięknej kotliny nadał nazwę Jasna Dolina (Clara Vallis – Clairvaux). Jako pierwszy opat tegoż klasztoru otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas 25 lat. W tym opactwie pozostał przez 38 lat jako opat. Stąd też rozpowszechniał dzieło św. Roberta (+ 1110) i św. Stefana (+ 1134) przez założenie 68 nowych opactw, toteż słusznie nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów. Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich. Francisco Goya: Święty Bernard przyjęty do cystersów Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął także jako myśliciel, teolog i kontemplatyk. Umiał łączyć życie czynne z mistyką. Mając do dyspozycji na rozmowę z Bogiem tak mało czasu w ciągu dnia, poświęcał na nią długie godziny nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie. Wywarł wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazwano go „wyrocznią Europy”. Był obrońcą papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Z polecenia Eugeniusza III ogłosił II krucjatę krzyżową. Napisał regułę templariuszy, zakonu powołanego w 1118 r. do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u papieża jej zatwierdzenie. Święty Bernard z Clairvaux – gorliwy czciciel Maryi Bernard bardzo żywo bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda, znanego dialektyka, bardzo awanturniczego i zbyt intelektualizującego prawdy wiary. Skłonił go do pojednania z zasłynął także swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, kończąc na listach i kazaniach. Z traktatów najważniejsze to: O łasce i wolnej woli, O stopniach pokory i pychy, Księga o miłowaniu Boga, Pięć ksiąg do papieża Eugeniusza III. Z jego kazań najpiękniejsze to komentarze do Pieśni nad pieśniami (1136) i O Najświętszej Maryi Pannie. Wśród listów zachował się także list do biskupa wyróżniał się także nabożeństwem do Męki Pańskiej. Na widok krzyża zalewał się obfitymi łzami. Bracia zakonni widzieli nieraz, jak czule rozmawiał z Chrystusem ukrzyżowanym. Dla wyrażenia swojej miłości do NMP nie tylko pięknie o Niej pisał, ale często Ją pozdrawiał w Jej świętych wizerunkach. Powtarzał wówczas radośnie Ave, Maria! Legenda głosi, że raz z figury miała mu odpowiedzieć Matka Boża na to pozdrowienie słowami: Salve, Bernardzie! Ikonografia często przedstawia go w tej właśnie sytuacji. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego”. Święty Bernard z Clairvaux – czciciel Męki Pańskiej Zmarł w Clairvaux 20 sierpnia 1153 r. Do chwały świętych wyniósł go papież Aleksander III w 1174 roku. Doktorem Kościoła ogłosił Bernarda papież Pius VIII w 1830 roku. W osiemsetną rocznicę jego śmierci Pius XII w 1953 r. wydał ku czci św. Bernarda piękną encyklikę, zaczynającą się od słów Doktor miodopłynny. Bernard jest czczony jako patron cystersów, Burgundii, Ligurii, Genui, Gibraltaru, Pelplina, a także pszczelarzy; wzywany jako opiekun podczas klęsk żywiołowych, sztormów oraz w godzinie śmierci. W ikonografii Bernard przedstawiany jest w stroju cysterskim. Jego atrybutami są księga, krzyż opacki, krucyfiks; Matka Boża z Dzieciątkiem, narzędzia Męki Pańskiej, pióro pisarskie, różaniec, trzy infuły u stóp, rój pszczeli, ul.
Innymi słowy: najważniejszym powołaniem zakonnika i człowieka w ogóle jest miłość. Podstawowym zaś jej warunkiem jest pokora. Św. Bernard pisze o niej w dziele pt. O stopniach pokory i pychy. Bernard nawiązuje w swoim dziele do Reguły św. Benedykta, który wyróżnił dwanaście stopni pokory.
Cysters, którego Maryja karmiła mlekiem Przedstawienie św. Bernarda z Clairvaux jako dorosłego mężczyzny spożywającego mleko tryskające z piersi Matki Bożej może szokować lub wzbudzać niesmak. Nie należy jednak postrzegać takiej sceny dosłownie, gdyż kryje się w niej wizja daru Bożego, jaki w szczególności ten Święty otrzymał, a była nim niebiańska elokwencja. Św. Bernard z Clairvaux, cysters żyjący na przełomie XI i XII wieku, wywodził się z burgundzkiej arystokracji. Przyszedł na świat na zamku Fontaines pod Dijon we Francji, a zmarł w założonym przez siebie klasztorze w Clairvaux. Ten wybitny teolog, kaznodzieja, filozof i pisarz założył ponadto 68 opactw i był opatem w Cîteaux. Pogarda dla zaszczytów, pochwała dla pokory Święty Bernard z Clairvaux słynął nie tylko z cnót, ale i z intelektualnych walorów. Dlatego wyobrażanemu zawsze w cysterskim habicie Świętemu przypisano też takie atrybuty jak księga i pióro pisarskie. Wskazują one na biegłość francuskiego Cystersa w teologii i filozofii, skutkującą licznymi dziełami teologicznymi, w tym ascetycznymi, takimi jak choćby traktaty „O łasce i wolnej woli”, „O stopniach pokory i pychy” oraz „Księga o miłowaniu Boga”, jak również listami, w tym do ówczesnego krakowskiego biskupa, i kazaniami. Ponadto św. Bernard z Clairvaux był twórcą reguły templariuszy, czyli Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona (od świątyni, po łacinie: templum, pochodzi ich nazwa), do którego zatwierdzenia bardzo się przyczynił. Co więcej, wykorzystując swoją wiedzę i zdolności nieugięcie bronił wiary katolickiej i papieskiego autorytetu, występując skutecznie przeciwko herezji Abelarda, którego następnie z powrotem przyjął na łono Kościoła. Symbolem nie tylko pokus, ale i herezji jest tutaj ujarzmiony przez Świętego smok lub skuty łańcuchem szatan. Francuski Cysters zasłynął również jako kaznodzieja, stąd w jego ikonografii pojawiają się rój pszczeli i ul. Talenty kaznodziejskie św. Bernarda z Clairvaux symbolizowała „miodopłynność”, dlatego owego Cystersa określano po łacinie: Doctor Mellifluus, czyli „Doktor Miodopłynny”, a określenie to stanowi także tytuł poświęconej Świętemu encykliki wydanej w 1953 roku przez papieża Piusa XII w 800. rocznicę śmierci wielkiego Cystersa, który ponadto angażował się w propagowanie krucjat oraz był ich zwolennikiem, między innymi wyprawy krzyżowej w 1148 roku, stąd jego kolejny atrybut: krzyż. Na zakonne przełożeństwo Świętego wskazują natomiast pastorał i krzyż opacki jako znaki jego opackiej władzy w Cîteaux i Clairvaux. Pomimo takich walorów, zdolności i możliwości św. Bernard z Clairvaux słynął również z wielkiej niechęci do wszelkich zaszczytów, a nawet z pogardy do nich, o czym świadczy atrybut, jakim są trzy infuły spoczywające u stóp tego Cystersa. Symbolizują one mianowicie trzykrotną odmowę przyjęcia przez niego godności biskupiej, a także mówią nam o jego wielkiej pokorze i skromności. Zakonnik pozdrowiony przez Maryję Proroczy sen matki św. Bernarda z Clairvaux przed jego narodzinami wskazywał, że Święty przywdzieje habit zakonu cystersów, wielkich czcicieli Maryi. We śnie matka Świętego ujrzała białego psa. Biel sierści sygnalizowała barwę cysterskiego habitu, a sam pies symbolizował charakteryzujące św. Bernarda posłuszeństwo i wierność. Zakonną drogę w uroczystość Bożego Narodzenia Świętemu „przepowiedziało” Dzieciątko, kiedy Święty był jeszcze dzieckiem. Mały Jezus miał zachęcić chłopca do poświęcenia się służbie Bożej. Odpowiadając pozytywnie na tę zachętę, św. Bernard z Clairvaux między innymi dzielnie i owocnie walczył z pokusami, słynąc także z cnoty, jaką jest czystość, dlatego w jego wizerunkach pojawia się biała lilia jako jej symbol. Potrafił też w inny sposób „zajść za skórę” szatanowi. Legenda mówi, że szatana, który zniszczył koło u Bernardowego powozu Święty ów zmusił do naprawienia szkody, dlatego i koło jest atrybutem przypisanym temu Świętemu. Nie brakuje również atrybutów określających bliżej pobożność św. Bernarda z Clairvaux. Wiemy, że ów Święty był wielkim czcicielem męki Pańskiej, stąd jego atrybutami są arma Christi, czyli jej narzędzia. Wiadomo też, że widok Chrystusowego krzyża wywoływał u Świętego łzy oraz że Cysters czule rozmawiał z ukrzyżowanym Zbawicielem, co przedstawił na barokowym obrazie Hiszpan Francisco de Ribalta. Wielką czcią, jak już wiadomo, św. Bernard z Clairvaux darzył także Matkę Bożą, dlatego jego kolejnymi atrybutami są wizja Maryi i różaniec. Do Matki Bożej przylgnął w wieku 17 lat, gdy stracił własną matkę. Od tego momentu aż do swej śmierci szerzył, gdzie tylko mógł, kult Maryi. Miał również w zwyczaju pozdrawianie każdego wizerunku maryjnego słowami: Ave Maria (Bądź pozdrowiona Maryjo), a według legendy pewnego razu usłyszał z ust Matki Bożej odpowiedź: Salve Bernardi (Witaj Bernardzie). Matkę Bożą towarzyszącą św. Bernardowi podczas pisania przez niego traktatu przedstawił na przykład XV - wieczny malarz Filippo Lippi. W Hiszpanii natomiast powstały wizerunki ukazujące Matkę Bożą, z której piersi spływa mleko wprost na usta św. Bernarda z Clairvaux. Zatytułowane są one: Lactatio Bernardi. Takie wizerunki wyszły w baroku spod pędzla między innymi Bartolomé P. Murilla i kobiety – malarki tamtego okresu Josefy de Óbidos. Mleko, którego krople spadają na usta Świętego, nie tylko obdarza francuskiego Cystersa niebiańską elokwencją, ale również przyczynia się do jego cudownego uzdrowienia. Cysters Bernard z Clairvaux nie czekał długo na swoją kanonizację. Został wyniesiony na ołtarze przez papieża Aleksandra III w 1174 roku (Święty zmarł w 1153 roku), natomiast Doktorem Kościoła ogłoszono św. Bernarda w 1830 roku. Święty ten jest patronem nie tylko zakonnej rodziny cysterskiej, Burgundii, Ligurii, Genui, Gibraltaru czy Pelplina, ale również pszczelarzy. Poza tym wzywa się tego Świętego podczas klęsk żywiołowych, sztormów i w godzinie śmierci. Tekst Justyna Sprutta Aby ewentualnie kiedyś wizji intelektualnych dostąpić, jak Bóg da, należy oczyścić wyobraźnię i umartwiać wzrok nie przyswajając niepotrzebnych obrazów.
Bernard urodził się w rycerskim rodzie burgundzkim, na zamku Fontaines pod Dijon (Francja) w 1090 r. Jego ojciec, Tescelin, należał do miejscowej arystokracji jako wasal księcia Burgundii. Jego matka (Aletta) była córką hrabiego Bernarda z Montbard. Jako chłopiec Bernard uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych w St. Vorles, gdzie ojciec Bernarda miał swoją posiadłość. Ojciec marzył dla syna o karierze na dworze księcia Burgundii. W Boże Narodzenie Bernardowi miało się pojawić Dziecię Boże i zachęcać chłopca, aby poświęcił się służbie Bożej. Kiedy Bernard miał 17 lat (1107), umarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Będzie to jeden z rysów charakterystycznych jego ducha: tkliwe nabożeństwo do Bożej 22 lata wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości. Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda głoszą, że wśród niewiast powstała panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co było najszlachetniejsze, Bernard zabrał do pokuty, jakie Bernard zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy tylko poczuł się nieco lepiej, wraz z 12 towarzyszami został wysłany przez św. Stefana, opata, do założenia nowego opactwa w pobliżu Aube, w diecezji Langres, któremu Bernard od pięknej kotliny nadał nazwę Jasna Dolina (Clara Vallis – Clairvaux). Jako pierwszy opat tegoż klasztoru otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas 25 lat. W tym opactwie pozostał przez 38 lat jako opat. Stąd też rozpowszechniał dzieło św. Roberta (+ 1110) i św. Stefana (+ 1134) przez założenie 68 nowych opactw, toteż słusznie nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów. Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich. Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął także jako myśliciel, teolog i kontemplatyk. Umiał łączyć życie czynne z mistyką. Mając do dyspozycji na rozmowę z Bogiem tak mało czasu w ciągu dnia, poświęcał na nią długie godziny nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie. Wywarł wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazwano go “wyrocznią Europy”. Był obrońcą papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Z polecenia Eugeniusza III ogłosił II krucjatę krzyżową. Napisał regułę templariuszy, zakonu powołanego w 1118 r. do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u papieża jej zatwierdzenie. Bernard bardzo żywo bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda, znanego dialektyka, bardzo awanturniczego i zbyt intelektualizującego prawdy wiary. Skłonił go do pojednania z zasłynął także swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, kończąc na listach i kazaniach. Z traktatów najważniejsze to: O łasce i wolnej woli, O stopniach pokory i pychy, Księga o miłowaniu Boga, Pięć ksiąg do papieża Eugeniusza III. Z jego kazań najpiękniejsze to komentarze do Pieśni nad pieśniami (1136) i O Najświętszej Maryi listów zachował się także list do biskupa wyróżniał się także nabożeństwem do Męki Pańskiej. Na widok krzyża zalewał się obfitymi łzami. Bracia zakonni widzieli nieraz, jak czule rozmawiał z Chrystusem ukrzyżowanym. Dla wyrażenia swojej miłości do NMP nie tylko pięknie o Niej pisał, ale często Ją pozdrawiał w Jej świętych wizerunkach. Powtarzał wówczas radośnie Ave, Maria! Legenda głosi, że raz z figury miała mu odpowiedzieć Matka Boża na to pozdrowienie słowami: Salve, Bernardzie!Ikonografia często przedstawia go w tej właśnie sytuacji. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł “doktora miodopłynnego”. Zmarł w Clairvaux 20 sierpnia 1153 r. Do chwały świętych wyniósł go papież Aleksander III w 1174 roku. Doktorem Kościoła ogłosił Bernarda papież Pius VIII w 1830 roku. W osiemsetną rocznicę jego śmierci Pius XII w 1953 r. wydał ku czci św. Bernarda piękną encyklikę, zaczynającą się od słów Doktor miodopłynny. Bernard jest czczony jako patron cystersów, Burgundii, Ligurii, Genui, Gibraltaru, Pelplina, a także pszczelarzy; wzywany jako opiekun podczas klęsk żywiołowych, sztormów oraz w godzinie śmierci. W ikonografii Bernard przedstawiany jest w stroju cysterskim. Jego atrybutami są księga, krzyż opacki, krucyfiks; Matka Boża z Dzieciątkiem, narzędzia Męki Pańskiej, pióro pisarskie, różaniec, trzy infuły u stóp, rój pszczeli, ul.
.
  • ggx1znmrtg.pages.dev/608
  • ggx1znmrtg.pages.dev/738
  • ggx1znmrtg.pages.dev/303
  • ggx1znmrtg.pages.dev/932
  • ggx1znmrtg.pages.dev/805
  • ggx1znmrtg.pages.dev/731
  • ggx1znmrtg.pages.dev/8
  • ggx1znmrtg.pages.dev/184
  • ggx1znmrtg.pages.dev/78
  • ggx1znmrtg.pages.dev/327
  • ggx1znmrtg.pages.dev/669
  • ggx1znmrtg.pages.dev/993
  • ggx1znmrtg.pages.dev/207
  • ggx1znmrtg.pages.dev/805
  • ggx1znmrtg.pages.dev/734
  • św bernard z clairvaux o stopniach pokory i pychy