W obliczu stresu człowiek podejmuje działania, które mają na celu usunięcie źródła stresu i poradzenie sobie z negatywnymi emocjami. W psychologii mówimy: podejmuje radzenie sobie ze stresem. Gdy obawiamy się wyniku egzaminu, możemy skupić nasze wysiłki na tym, by się jak najlepiej przygotować.
Mam 30 lat. Ojciec alkoholik, mama chora na schizofremię od lat. Niewiele pamiętam z dzeciństwa, wiem, że było ono koszmarem, ciągłe ucieczki z domu, potluczone talerze, powybijane szyby, ciągły lęk. Jak kiedyś ktoś powiedział " żeby to nie odbiło na ich dorosłym życiu" ( mam 4 rodzeństwa),wydawało mi się, że nie jest to możliwe, bo przecież mam silną psychikę. Teraz wiem jak bardzo się myliłam. Skończyłam liceum ekonomiczne, mimo iż uczyłam się dużo nie miałam najlepszych wyników, w każym bądź razie mnie one nie zadowalały, pewnie dlatego, że moje rodzeństwo miało z roku na rok świadectwa z paskiem, chciałam im dorównac. Mimo, iż szkole ciagle się stresowałałam ( brak pewności siebie, niska samoocena), wtedy był to jeszcze taki sters motywujący, zdecydowałam się iśc na studia, na które sama musiałam zarobic. Oszczędzałam wtedy każdy grosz, aby je skończyc, aby kiedś moje dzieci miały lepsze dzieciństwo, abym mogła zapewnic im, a także sobie poczucie bezpieczeństwa i niezlażeności. Zawsze chciałam byc niezależna. Skaldałm Cv a potem modliłam sie zeby ktoś czasem nie zadzownił, tak się bałam, bo przecież ja nic nie umiem. Nie było lekko, brak pracy coraz bardziej upewniał mnie, ze jestem do niczego. Za studia udalo mi się zarobic parę groszy wyjeżdzjąc za granice do cięzkiej pracy fizycznej i wówczas gdy zobaczyłam jak sie tam człowieka się traktuje, ogarnął mnie jeszcze wiekszy lek , poprostu wie wyobrażałm sobie w taki sposób zarabic na życie na dłuższą metę, to był koszmar poświęcanie resztek swoich sił, pozwalanie na poniżanie się, aby zarobic parę groszy. Mimo wszystko cieszyłam sie ze chociaż to mam, miałam nadzieję, że jak skończę studia a może w końcu znajdę jakąś pracę w Polsce, chociaz tracialm na to niadzieję. Mój stan psychiczny był coraz gorszy, zaczęłam miec problemy na studiach, strasznie panikowałam a sters był wrecz paraliżujący. Stwierdziałm, że nie dam rady i zdecydowałam się z nich zrezygnowac, ale wówczas mój stan byl jescze gorszy. Przecież tyle wysiłku nerwów włożyłam w to aby uzyskac ten tytuł mgr. nie dawałam sobie z tym coraz bardziej rady stwierdziłam, że jakoś muszę je skończyc bo inaczej calkiem zgłupieje, no i jakimś cudem udało mi się jeskończyc. Niestety po studiach nic się nie zmieniło, szukałam jakiejkolwiek pracy (chociaz wiem , że praca w hipermarkecie nie zadawalałaby mnie, wkońcu chciałam coś osiadnąc) jadnak nigdzie mnie nie chcieli. Po dwóch latach stwierdziłam , że to nie ma sensu, całkiem wycofałam sie z rynku pracy i tak jest do dzisiaj. Jednak do końca nie pogodziłam sie z tą sytuacja, a depresja ciąglę się poglębiała. nieprzespane noce, , brak sensu wstawania z łóżka, ogromy lęk o przyszlośc. Odizolowałam się całkiem od świata, bałam się wyjśc z domu i odezwac się do ludzi, miałam problemy z pamięcią i myśli samobójcze. Związałam się z człowiekiem bez ambicji, nie czuje się przy nim bezpiecznie, ale cóz z samą sobą nie czuję się bezpiecznie. Od początku wiedziałam , ze czeka mnie z nim ciezkie życie, ale cóż może wymagac taka jak ja. Jednak wciąz z nim byłam nie wiem sama dlaczego, może bałam sie samotności. Męczy mnie życie z nim ale wciaż z nim jestem bo w 2005 roku przyszeł na swiat nasz synek, myślałam , że może on doda motoru mojemu zyciu , ze zacznę coś robic, ale niestety, wcież nie miałam na nic sił a jeszcze doszedł lęk o jego przyszłośc. Wówczas byłam w takim stanie, że powiedziałam sobie, że jak nie dam sobie rady to się zabiję. Często zadaję sobie pytanie, czy Bóg istnieje, dlaczego ja się tak męczę na tym świecie, za jakie grzechy, całe moje życie jest takim koszmarem. Przestałam sobie radzic z czym kolwiek, umycie naczyc, posprzątanie, zrobienie dziecku jesc bylo dla mnie straszna problem rodził drugi i tak blędne stwierdziłam że dłuzej nie dam rady moje życie stalo się się koszmarem musiałam cos z tym zrobic. Po długim zastanawianiu się stwierdziłam ze muszę coś z tym zrobi bo oszaleję, z trudem wybralam sie do psychiatry i od dwóch lat jestem na antydepresantach. Psychicznie czuje się lepiej, ale boje się postawic jakiś krok do przodu, aby moje życie nabrało jakiegoś sensu, boje się iśc do pracy, boje się o przyszlośc. wiem, że jakies zajęcie zapewnie wplynęłoby pozytywnie na moj stan, ale jak mam znaleśc sobie pracę, skoro czuję sie do niczego? :(Pomóżcie proszę, bo obawiam się, ze jesli nic się nie zmieni w moim życiu depresja znowu mnie dopadnie, a kto ją przeszedł wie co to za straszna choroba, drugi raz tego nie przeżyję.
Moj Synek daje mi pospac nie wiecej niz 3 godziny na dobe, moja tesciowa zatruwa mi zycie obwinianiem ze nie umiem obchodzic sie z dzieckiem, jej facet zamieszkal u nas (jego chata stoi pusta) i codziennie przychodzi pijany, a moj maz
Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:46:24 Witam. Udzielałam się kilka razy na temat tego, że straciłam chłopaka, któremu nie zdążyłam wyznać miłości i mam ogromne poczucie winy, bo gdybyśmy zdążyli to by nie doszło do tego incydentu... dokładnie 1 września minęło pół roku od kiedy jego serce wyzbyło się rytmu... Ja sobie nie daje rady, czasami kiedy jestem bardo zajęta wtedy nie myślę o tym, ale nie ma dnia kiedy bym o nim nie pomyślała. Wciąż wyobrażam sobie, że do mnie przychodzi kładzie się obok mnie przytula, ja czuje jego zapach, albo jak bierze mnie na ręce ja upajam się jego zapachem i pocałunkami... przed oczami mam widok jego martwego sinego ciała, a później jego siedzącego w promieniach słońca patrzącego na mnie i uśmiechającego się ... to ostatni raz go widziałam.;-c . od tego czasu próbowałam sobie ułożyć życie...byłam z jego kolegą tzn. próbowałam strasznie mi go przypominał później zostawił mnie samą z tym wszystkim później był kolejny i praktycznie to samo dlatego nie odbieram związków jakichkolwiek na poważnie... czasami jest mi tak smutno, że nawet łzy nie cisną mi się do oczu tylko cholernie mnie boli w środku... nie mam pewności czy on jest przy mnie, czy spotkamy się jeszcze śnił mi się kilka razy ale ja go chcę na zawsze;-c co mam zrobić? ja nie daję sobie już rady.... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:50:11 nie wiem co napisać... sama mam łzy w oczach jak to przecztałam Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:50:48 dlaczego na siłe szukasz milosci? jesli nie pogodzilas sie ze stratą to nie znajdziesz... tylko krzywdzisz innych. nie czuj sie winna niczemu. to ze nie powiedzialas KOCHAM wcale nie oznacza ze on nie czul twojej milosci. daj mu odejsc w spokoju. nie mozna plakac za zmarlym bo musi nosic ciezkie wiadra pelne twoich lez w niebie daj sobie czas Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:54:31 wspolczuj z całego serca !!! ale tak jak kolezanka napisala milosci na sile sie nie wybiera sama przyjdzie a kochanemu pozwol odejsc w spokoju.... on napewno bedzie szczeliwy jak i ty bedziesz szczesliwa bo masz go w sercu i to najwazniejsze zawsze bedzie z toba gdzies tam z daleka patrzyl ) Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:55:07 O Boże... współczuję Ci dziewczyno... nie wiem co Ci powiedzieć... aż mi się łezka zakręciła w oku Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:58:38 chciałabym tylko jego... boję się z kimś być boję się straty kolejnej.;-c kilka razy myślałam o śmierci bo czasami już nie mam siły na to wszystko... oddałabym każde jutro za dzisiaj z nim(( Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:58:50 omojboże... dziewczyno.. potrzebny Ci jakis specjalista... albo weź pogadaj o tym z kimś bliskim, wypłacz się... nie wiem co powiedzieć współczuje.... gdyby mój.. nawet nie wyobrażam sobie tego. strasznie mi Ciebie szkoda.... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:59:53 jezu dostałam aż dreszczy :-( smutno mi i przykro,że los tak Cie jeszcze wiele czasu aż będziesz mogła ułozyc sobie życie z kims da się zapomnieć i zawsze będziesz miała go w swoim serduchu :-( Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:01:47 to smutne az lzy same cisna sie do oczu, mysle ze musisz sie z tym pogodzic , poprostu czas goi rany tylko potrzebujesz go bardzo duzo. uwierz cos o tym wiem. Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:04:10 z własnego doświadczenia wiem.. wiem co czujesz... 5 lat mi minęło 30,08 ... dalej nie wiem co mam z sobą robić ... napisz... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:05:17 miałam taką sytuację około 5 lat temu ciężko było ale po upływie czasu pogodziłam się z tym Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:07:58 CytatCapoeirka to smutne az lzy same cisna sie do oczu, mysle ze musisz sie z tym pogodzic , poprostu czas goi rany tylko potrzebujesz go bardzo duzo. uwierz cos o tym wiem. Tak, myślę, że czas jakoś mnie przyzwyczai do tego, że on odszedł. Tyle że ja odeszłam razem z nim... któraś z was napisała żebym się komuś wypłakała... czasami tego potrzebuje jednak trochę się boję bo wtedy to wszystko wróci.... a czasami mam ochotę wybiec z domu rzucić się w deszcz płakać, krzyczeć... to tak cholernie boli, że słowa nie są w stanie tego opisać ... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:12:35 to ja przeszlam przez troszke inna sytuacje. moj idealny mezczyzna, z ktorym sie dogadywalam bez slow, czulam sie kochana i sama kochałam bezgranicznie. zero kłótni, nieporozumien, czy jakis pretensji. wszyscy mowili ze jestesmy stworzeni dla siebie. po roku czasu wylaczyl telefon, wyjechal z miasta, zniknal. od tej pory nie mam z nim kontaktu. nie wiem co u niego a znajomi nie chca mi nic powiedziec. tzntwierdza ze nic nie wiedza choc wiem ze jest inaczej. czasem zdarzy mi sie ze zatrzymam sie w biegu codziennosci i pomysle o nim. chcialabym wiedziec co u niego czy ma kogos jak sobie ulozyl zycie lecz nie wiem nic. z czasem mija...choc na poczatku bylo ciezko bo zaczelam siebie obwiniac o to ze "uciekl". analizowalam kazdy dzien z nim, szukalam jakiegos powodu. jesli chodzi o innego faceta to mialam podobnie. niby zwiazek ale jednak myslalam o tym moim. czas czas czas...leczy rany. szukaj jakis zajec, postaw sobie za cel inwestowania w siebie...zebys w zyciu byla mocna, pewna siebie kobieta. zrob to dla niego on napewno czuwa nad Toba trzymam kciuki..lecz jesli to Cie przerasta warto isc do psychologa. Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:15:35 Nie wiem ile masz lat pewnie dużo więcej od mnie i na pewno życie znasz lepiej ... Bardzo mi przykro ale cóż Jego nie ma tu na Ziemi za to jest tam w Raju ... Tam nie doskwiera mu ból i reszta trudu codziennego życia . Nikt nie kazuje Ci o nim zapomnieć bo to przecież nie możliwe musisz po prostu się z tym pogodzić ... Co się stało to się nie odstanie ... Ty musisz żyć dalej dla Niego ... On smuci się teraz tam bo nie widzi Twojego szczęścia na Ziemi ... Dasz rade * powodzenia Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum. I Boga w sobie, a sam w Bogu się pogrąży. BOGACTWO ŚWIĘTEGO. Człowiek święty jest równie jak Stwórca bogaty, Bo Stwórca z nim podziela wszystkie swoje światy. NIC DARMO. Bóg nic darmo nie daje, lecz wszystko otwiera, I każdy z Boga tyle, ile chce, zabiera. MIARA BÓSTWA. Bóg wznosi się tak górnie, tak szeroko leży, Mam 24 lata, mieszkam na wsi. Nie wiem, czy to depresja, czy co, ale normalnie nie chce mi się już żyć! Mój największy problem jednak to kobiety, bo nie umiem się z nikim związać, choć bardzo tego chcę i potrzebuję. Nie wiem, co robić. Często mam myśli samobójcze, bo normalnie nie daję rady już!!! Romek MĘŻCZYZNA, 25 LAT ponad rok temu Dziecko autystyczne w przedszkolu Autyzm to dziecięce zaburzenie rozwojowe. Częściej występuje u chłopców niż u dziewczynek. Co jeszcze warto wiedzieć na temat autyzmu? Obejrzyj film i dowiedz się więcej o przebywaniu dziecka autystycznego w przedszkolu. Witam Pana! Myśli samobójcze są bardzo niebezpiecznym objawem i stanowią bezwzględne wskazanie do konsultacji z psychiatrą lub psychoterapeutą. Proszę, aby opisał Pan szerzej cały problem, ponieważ na podstawie tak niewielu informacji, mogę jedynie poradzić, aby umówił się Pan na wizytę ze specjalistą, np. w Poradni Zdrowia Psychicznego. Pozdrawiam. 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Potrzebuję się z kimś związać. Błagam, pomóżcie mi! – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Czy możliwe jest, że mam depresję? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Myśli samobójcze po odejściu żony – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Myśli samobójcze. Co z nimi zrobić? Czy jest w ogóle sens coś robić? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Nie chcę już chodzić do psychiatry. Jak sobie poradzić samemu? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Czy myśli samobójcze to objaw depresji? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Nie widzę sensu życia – odpowiada Paulina Witek Jak sobie poradzić z myślami samobójczymi? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Skąd ten pesymizm i zmiany nastroju? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Co mam robić? Nie chcę już żyć... – odpowiada Mgr Joanna Żur-Teper artykuły Tłumaczenia w kontekście hasła "nie daje rady" z polskiego na angielski od Reverso Context: nie daję rady, nie daje sobie rady Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Ludzi online: 3177, w tym 78 zalogowanych użytkowników i 3099 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
Weź mnie w Twoje ramiona. Jestem Twój daje Ci swoje serce, swoje życie. Jeśli taka jest Twoje wola ulecz mnie miłościwy Chryste z moich chorób i rożnych słabości. Ty Panie wiesz jak mocno one mnie dotykają. Prowadź mnie Jezu wybrałem Cię za przewodnika po wszystkich krętych ścieżkach mego życia bo Tyś jest moja mocą moim “Żyj w zgodzie z tym co czujesz… nie działaj przeciwko sobie…” dobry kierunek, czy absolutnie ślepa uliczka? Pierwsza myśl, która się pojawia to oczywiście, że jest to dobre motto, przecież nie będę zmuszała się aby robić coś czego nie czuję ani działała wbrew sobie… Ale ja nie chcę abyś na tej pierwszej myśli poprzestała! Bo o ile ma ona zastosowanie aby nie mówić, że coś lubimy gdy nie lubimy, aby nie udawać, że coś jest białe gdy jest czarne… to cała reszta jest dość dyskusyjna! Dlaczego? Bo jest wiele rzeczy, których “nie czujesz” a zrobić musisz! Musisz wyjść do pracy nawet gdy Ci się nie chce… zrobić projekt, nawet gdy wywołuje to w Tobie dyskomfort… wyprowadzić psa gdy o to prosi… nakarmić dziecko… napełnić lodówkę… zapłacić rachunki itp. Idźmy krok dalej, bo chcę Ci pokazać jak to motto może działać przeciwko Tobie! Jeśli jesteś pełna strachów i obaw i nie podejmiesz jakiegoś działania, które będzie wbrew Tobie – na zawsze w tych strachach pozostaniesz. Jeśli chcesz schudnąć i wypracować sobie piękną sylwetkę, to czekanie na to aż poczujesz wewnętrzne pragnienie aby ograniczyć jedzenie i pójść na siłownię się spocić – może trwać całe wieki. Jeśli przez lata stworzyłaś sobie dość niezdrową “normalność” pełną ograniczeń i przyzwyczajeń – to nie działanie wbrew sobie oznacza, że nadal w tym miejscu pozostaniesz i nic się zmieni. Co gorsze – wszystkie przekonania i programy, które dzisiaj masz i które są takie znajome i takie wygodne i takie zgodne z Tobą (no bo przecież od tylu lat je masz!) mogą Cię skutecznie oszukiwać i za każdym razem kiedy chcesz zrobić coś nowego, wyjść poza strefę komfortu – sprawiają, że wydaje Ci się, że to nie TY i rezygnujesz! Zrobiłabym to…, ale czuję jakiś niepokój... pewnie to nie dla mnie! Zaczęłabym to…, ale coś mnie kręci w brzuchu i jakoś dziwnie mi… pewnie to znak! Zapisałabym się na… ale przecież ja takich rzeczy nie robię, to byłoby takie nie moje… Poszłabym… ale mam jakieś takie myśli... lepiej nie pójdę! Tak właśnie wygląda w praktyce nieuważne stosowanie życia w zgodzie ze sobą i brak zrozumienia i autorefleksji… Życie w zgodzie ze sobą ma sens jeśli ukształtowałaś siebie w mądry sposób, przebudowałaś, wyrzuciłaś stare śmieci i etykietki i wiesz, że realizujesz swój potencjał. Życie w zgodzie ze sobą ma sens jeśli potrafisz rozróżnić czym jest powtarzanie niestety szkodliwego i nakładającego na nas limity hasełka, a czym szanowanie i kochanie siebie oraz życie w harmonii. Co więc wybierzesz? W zgodzie ze starą wersją siebie, czy tą, którą chcesz być? Daj mi znać! uściski wirtualne, Ania Witowska
Tłumaczenie hasła "dawanie sobie rady" na angielski . coping jest tłumaczeniem "dawanie sobie rady" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Nie daję sobie rady z myślą, że mnie obserwujesz, a ja nie mogę cię zobaczyć. ↔ I can't cope with the idea that you're watching me and I can't see you.
Chyba złapala "złota rybkę" albo rekina i ją zjadł Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. No to mamy rybaczkę ,1 sza kobieta co wciąga ja wędkowanie chm dobre to ;) ;) ;) :D Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. czesc. wybieram sie dzis do urzedu pracy. moze oni mi cos znajda, bo samemu tu u nas w pile masakra, tymbardziej, ze padl winkowski-1000 osob na bruk. a prace znalezc musze bo chce. tak jak wczesniej wam pisalam-taka decyzje podjelam i tego sie trzymac bede. niech zarobie 1000 zl ale bede miedzy ludzmi i nie bede myslec o pierdolach w wolnych chwilach. lece sie szykowac. pozniej z malym na opatrunek kolejny zebodolu. caluski dla was:) ....a jutro raniutko na ryby Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Tak ,kobieta wyzwolona-to nowy model w tym świecie,a też pozytywny charakter tego przedsięwzięcia,dla wielu panów model "pani domu" lub "kury domowej" jest wygodny a także wykorzystywany do manipulowania w trakcie swojego uzależnienia od picia alkoholu i nie służąca na mi się to,że kobiety zaczynają dbać o siebie ,o swoje wartości i prawa,starają się być nie zależne finansowo i w życiu. Praca ,ruch w otoczeniu,obycie na zewnątrz powoduje ,że model kobiety tzw: sprzątaczki,kucharki itd: z lat 50 -tych zaczyna zanikać. Model "Pan i władca" zaczyna być maluśki i na pewno wielu facetów nie potrafi tego osobiście to nie przeszkadza,że kobiety stają się wyzwolone i partnerski,czy małżeński nie powinien być w stylu życze Ci ,abyś znalazła pracę-bo to umacnia pozycje kobiety. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. I jak mało panów z takim modelem chce się pogodzić..odbywa się to z pewnym ograniczeniem bo zęsto chcą żeby parcowały zarobkowo, wychowywały dzieci, w domu po pracy gospodynie a panowie?? No cóź...wrócili z pracy i są zmęczeni ;) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Czesc. dzisiaj, kiedy tak siezialam sobie na rybkach wyswietlalam sobie w glowie filmy. rozne filmy z przeszlosci. musze to powiedziec teraz, za swiezego, by nie zakopac prawdy znowu gdzies gleboko. dzis uswiadomilam sobie, przypomnialam sobie, ze od poczatku wiedzialam, ze moj maz ma problem z alkoholem. patrzac na wszystko z perspektywy czasu teraz wiem, ze czasami kiedys na niego winy, ze mnie oszukal itd bylo tylko moja proba usprawiedliwienia samej siebie, ucieczka od odpowiedzialnosci. wiedzialam, i myslalam, ze milosc moja do niego i jego do mnie uchroni go. myslalam, ze zbawie swiat. wierylam, ze zbawie swiat.... teraz wiem, ze bylo to bledne myslenie i oszukiwanie samej siebie. fakt, wiem, ze nasza milosc przyczynila sie do jego trzezwienia, ale nie w tym kontekscie i przekonaniu jakie mialam kiedys. swiadomie wyszlam za maz za mojego meza chorego na alkoholizm, czego nie zaluje:). zaluje tylko, ze stal sie ofiara tej choroby jak wielu innych ludzi. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Błędne myślenie albo marzenie Pragniesz byc dobrą i taka jesteś :D oops: ;) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. jestes cudowna szekla:) ale ja wcale nie jestem dobra kobieta. w sumie moze teraz od jakiegos czasu tak.... ale kiedys bylam bardzo zla kobieta. beti-bestia tak na mnie wolali taaa, ale taka bylam...kiedys.... ciesze sie ze zrozumialam, iz szukalam kozlow ofiarnych:) ukladam sie sama z soba i dobrze sie czuje:) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. czesc. "ani rybow dzisiaj ani grzybow" -leje u nas jak z cebra. chyba wezme sie za porzadki w dokumentach. nie lubie tego i zabieram sie do tej roboty juz od miesiaca. ogolnie czuje sie dobrze. zauwazylam, ze zdystansowalam swoje emocje jako tako do moich rodzicow, a do tesciow zdystansowalam je bardzo bardzo. bo co to da, ze ja sie bede wkurzac i nakrecac-NIC. co u Ciebie Emilko. Mam jakies dziwne przeczucia, ze cos cie trapi. nie wiem. jakos tak odczuwam. obym sie mylila.... Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Mnie Bea trapi nadmiar myślenia i wiele, wiele rzeczy. Opisałam część tego w dziale na każdy temat. Więcej Ci odpiszę później. Teraz musze lecieć sprzątać Klub bo to mój dyżur. miłego dnia :D Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. No i wróciłam Zauważasz, że coś mnie trapi i masz rację. Jakaś seria zakłamań ludzkich mnie dopada i zaprząta mi to moje myśli, więc myśle jak tak można...udawać cierpiętnika i nie widzieć złych przywar u siebie. Otaczają mnie tacy ostatnio nagminnie i to całkiem blisko mnie. Jedna staje się bardzo psychiczna więc strach się poruszać. W Klubie chowają kawę i herbatę do magazynku więc zauważam brak zaufania. Rani mnie to bo nawet jak piłam to nie kradłam ale z drugiej strony twierdzę....nie sądź innych według siebie.....czyli jeśli nie ufasz bez powodu innym oznacza, że i Tobie nie można ufać. Ewidentnie nie jest to mój problem tylko zaprząta myśli pytaniami, czy ci ludzie sami siebie nie widzą? Czy oby na pewno trzeźwieją? Skąd ten brak wiary. nie przejmuj się jednak bo żyję, a że myślę....znaczy mam rozum Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. wiesz...ja mam ostatnio takie same mysli. mysle o moich tesciach, dokladnie tak samo-czy oni siebie nie widza, swojego postepowania, zaklamania, obludy, hipokryzji w stosunku do wszystkich? odpowiedz nasuwa mi sie zawsze ta sama - NIE WIDZA! uwazaja siebie za nie wiaomo kogo. u tesciowej mojej w jej omu rozinnym o gara nie bylo co wlozyc, u tescia lepiej ale cudow nie bylo. teraz, kiedy tesc dostal stanowisko-wcale nie wysokie, jeden z najznizszych szczebli, ale za "dobre pieniadze" -jakies 4 lata temu traktuja ludzi jak gowna. nie licza sie ze zdaniem innych, wyzej sraja niz du..pe maja, a tak naprawde nawet sie wyslowic nie potrafia. kpiny mojej tescioej, nasmiewanie sie, ze znowu tylu w lumpeksie szmaty przebieralo. 'az sie zygac chce'-powiada i wiele innych przykladow. klamia w zywe oczy, a slodko sie smieja. tesc szydzacy z tych ktorzy jezdza do lasu obrabiac drzewo na zime 'ja tam do lasu w zyciu nie pojade robic. kupilem sobie dab'-i wiele innych takich przyklaow. 'masz robic jak ja ci mowie-jestem twoimm ojcem gowniarzu'-tekst do mojego meza nie wazne gdzie jestesmy i z kim. kiedys pojechalismy z nimi nad jakby postawili nas przed faktem dokonanym. szlismy deptakiem swinoujscia i zatrzymalismy sie przy cos sie tam ludzi a tesc tak 'no wiecie! wy chcecie wydawac pieniadze na duperele! tu kredyt, tam kredyt, u nas mieszkacie. trzeba oszczedzac!. myslalam, ze sie ze wstydu spale, gdzie fakt,mamy dwa kredyty, ale jest z czego splacac, zyc tez mamy z czego. calkiem dobrze sobie drugi dzien wyjezdzalismy do domu. wiele bym mogla pisac, i pytam czy oni siebie nie widza. ludzie obcy ich sluchaja przytakuja, a potem nazywaja -nie mowia inaczej jak 'chamy i buraki'. oni siebie nie widza, dlatego olewam to od jakiegos czasu. moj maz po wczorajszej pewnej akcji powiedzial do mnie - 'wiesz. na wszystko w zyciu trzeba sobie zasluzyc. na starosc tez trzeba sobie zasluzyc'. zaklamania, obludy, dwulicowosci nie zmienisz, choc chcialoby sie. nie mysl tak bardzo o tym. zdystansuj. najwazniejsze, ze ty jestes w porzadku i w zgodzie z soba, a to, ze osadzaja-mierza swoja miarka tak jak powiedzialas, a to swiadczy tylko o nich. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. wiem, ze pisalam o innych sytuacjach, ale odp chyba jest jedna Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. no i nie mieszkamy u nich. polowa jest mojego meza (teraz tez moja), ale oni czuja sie jakby caly dom byl ich. ach...duzo by opowiadac... Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Sytuacje są inne ale sens ten sam. Wiesz im więcej czasu mija to przestaję żałować swojego picia a raczej odwracam myśli. Inaczej nie przepiłabym cieplej posadki w Elektrociepłowni ale też nie widziałabym ludzi a dokładniej jacy oni są, i jest dokładnie tak jak piszesz. Twoi Teściowie, nuworysze mają więcej kasy więc się mądrzą. Pracowałam na stacji paliw i człowiek, który tankował paliwo za 1000 zł był kulturalny i uprzejmy a ten co tankował za 20 zł gbur, cham....dlaczego?? Bo dorobił się autka, może malucha, i jest panem a pracownik stacji?? Prostakiem, który musi usługiwać. To samo w hipermarketach....trzeba tam pracować żeby widzieć ile ludzi, wielkich i dumnych żyje na kredyt. Wielki portfel a w nim karty, dużo kart, nieważne jakie ale ilość się liczy. Mogą mieć wartość muzealną, mogą to być karty na punkty ale to nieważne, ważny jest szpan. Z bardzo już odległych komunistycznych lat pamiętam jak kolega, który ściągnął z Podlasia swoją żonę i dwójkę malutkich dzieci do Warszawy i zamieszkał z nimi w hotelu robotniczym. Pokoik malutki, wspólna kuchnia, wspólna łazienka .....ale nie to mnie przeraziło, przeraziło mnie jego zachowanie w stosunku do innej koleżanki, która przyjechała ze wsi jak powiedział, że słoma jej jeszcze z butów wystaje. Nie muszę Ci opisywać chyba jak zareagowałam :?: Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. nie musisz. ja tesciom nic nie gadam, bo po co? nie ma sensu. kiedys przez nich plakalam, a teraz...patrze na nich z politowaniem. wczoraj tesc wyprosil z podworka kolegow mojego i patrzyli jak woskuje przy tym nie bylo-byl moj maz. tesc powiedzial-co to za zbiegowisko jakis byle jakisch dzieciarow. wypad'. moj syn nie skomentowal. maz mowil mi ze powiedzial do niego tylko pozniej 'nie przejmuj sie sie nie przejmuje'. po tej akcji moj maz powiedzial swojemu ojcu, ze naprawde nie myslal, ze jest taka swinia i cham. tesc sie oburzyl i odparl, ze dzieci z byle jakich rodzin nie beda mu tu przylazic. hhehh..normalne dzieci z normalnych rodzin. zalosne jest jego poczucie normalnosci. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. To dla Ciebie bardzo dobrze. Twój mąż trzeżwieje całą gębą. Eliminuje całkowicie wzory ze swojego dzieciństwa. Ja właśnie w takich przypadkach nie wiem co czuję dla tych ludzi......czy im współczuje zaślepienia czy nimi pogardzam. Wiem jedno na pewno....nie chcę mieć z nimi do czynienia Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. nie pogardzaj-to zle uczucie, a te potrafia sie rozplewic na przerozne inne. wspolczuj. takim ludziom trzeba wspolczuc. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Piła Pilskie Stowarzyszenie Klub Abstynenta „KOTWICA” 64-920 Piła ul. Kwiatowa 2 067 212 32 08 Podejrzałam gdzie mieszkasz i pomyślałam, że może spróbujecie Stowarzyszenia Rodzin Abstynenckich. Może być fajnie. Ja właśnie wybieram się w następny weekend na zlot Klonowego Liścia do Sierakowa. Podobno niesamowite wrażenie :D Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. lol: tam rozmawiamy o wszystkich problemach tez moj maz zaufal. to wlasciwie 2 takie osoby w trzezwieniu mojego meza. ja chodze na grupe i mam indywidualne. wszystko w jednej przychodni od leczenia uzaleznien w pile na wojska polskiego. lekarki sie znaja i potem miedzy soba konsultuja, wiedza jak z nami postepowac. fajna przychodnia, fajni terapeuci. jest tam taki pan sanitariusz-pracuje tam lata. opowiadal nam nie raz rozne historie. kiedy nas widzi razem ,albo osobno zawsze jeszcze z pol godziny gadania z nim. w ogole ich zdaniem powinnismy sobie pogratulowac staran i tego co we dwoje robimy. ponoc o nieczeste przypadki, ale ja tam nie wiem. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. dlaczego moj post ma niebieskie koleczko i gwiazdke? Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. strach....dzis zowu, wlasnie przed chwila zaczelam odczuwac ten strach, tak jak kiedys kiedy moj maz alkoholik pil...strach, ktory rozlewa sie po calym ciele i przychodza wtey te mysli....przyszedl nie wiadomo skad, nie wiadomo dlaczego....kiedy to sie skonczy? kiedy przestanie mnie nachodzic!? chyba oszaleje! mialam tak dobry nastroj a teraz az mi sie wyc chce! :cry: Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Beata co się z Tobą dzieje?? Przerażasz mnie. Mąż jest w domu??? Beata może to napięcie przedmiesiączkowe. Odezwij się. Proszęęęęęę Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. och emilko. ja sama bylam przerazona tym co sie stalo ze mna. ogarnialo mnie uczucie niepokoju, ale tak silne odczuwalam kiedy radek pil, chociaz...to dzisiejsze bylo razy 1000.... dopiero wrocilismy z tej budowy. jutro o piatej rano jedziemy na ryby:) jedzie tez radka kolega, ten ktory pomaga robic budowe. wiecie, ze moj maz zadnemu koledze nie pochwalil sie ze zona jezdzi na ryby. przemek mowi ;kurde radzio, co ty? wstydzisz sie? ja to ci zazdroszcze". moj maz zaproponowal wspolne lowienie. zobaczymy jak to bedzie:) Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Dobrze Bea że strachminął...tak mi się przynajmniej wydaje ?: Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. och.....co za dwa ni! non stop w biegu. nowa szkola syna-gimnazjum:) alez juz mam duzego mojego malego synka:) nieprzyjemna sprawa-uzeranie sie z serwisem NTT -czyli moj komputer na sie wszystkiego byle gwarancje ominac :evil: a reszte opowiem wszystko z samego rana moi kochani:) CALUJE WAS WSZYSTKICH:) I MOCNO SCISKAM!!! Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Bea nie martw się czasami ja też mam urwanie gwizdka ,doba za krótka,ale daje rady bo Pogoda Ducha jest najważniejsza i najważniejszy jest dzisiejszy dzień dla mnie ,dzisiaj jestem trzeżwy i to sprawia radość i daje Siłę do działąnia. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Czesc:) Ale ja sie wcale nie martwie:) byla zlosc na serwis, byla gonitwa, ale to dobrze!! bylam w ruchu. nie mialam czasu na glupie mysli. we wtorek bylam na grupie. pozniej mialam inywidualna. poruszlam temat mojej mamy na indywidulnej. pierwszy raz z kimkolwiek. godzine ryczalam. w ogole siedzialam u mojej terapeutki dwie godziny. w koncu sie przemoglam i zaczelam mowic o moich rodzicach. zaczelam od mamy. od jej traktowania mnie jak najgorsza men...de na ziemi. zrozumialam dlaczego tak jest, ale to dopiero poczatek. teraz musze sie z tym pogodzic. wrzucilam tu kiedys post historie z preszlosci. Norbi, Emilko stad trzeba go usunac chyba. ten post musi byc w dda. powoli dojrzewam by zaczac pisac historie z przeszlosci. ostatnio tez rozmawialam z moim mezem, kiedy wrocil ze swojej indywidualnej. zapytalam czy mu to wystarcza. odpowiedzial, ze narazie tak. ze teraz dopiero dowiaduje sie dlaczego tak sie z nim dzialo. poznaje mechanizmy dlaczego pil. powiedzial, ze musi to wszystko wiedziec, ale dodal tez, o czym nigdy ne pomyslalam "michu, przeciez ja mam autorytet. myslisz ze po co zaczalem go odwiedzac, rozmawiac. przeciez mam Antka." Pan Antek to mezczyzna ok 60. trzezwieje od 8 lat. dwa lata temu przez glupote na sylwestra posmakowal-pil 2 tyg i zakonczyl ten proces. przez cale swoje zycie nie mial nic-fach w reku i reke do swojego fachu, ale wszystko zzerala swoim piciu zapedzil sie tak dalece, ze podbieral ludziom pieniadze, zywnosc kiedy cos u nich robil(jest stolarzem). dla wiekszosci byl juz co z tego ze mial fach i byl w tym fenomenalny. powiedzial sobie dosc. bez prostu sam. po 4 latach trzezwiosci postawil dom. mieszka na naszej przeciwko nas-tak nieco po skosie. piekny dom, w domu wszystko w ma mnostwo. znowu jest szanowany. powiedzial ostatnio mojemu mezowi, ze wciaz jest mu wstyd przed niektorymi osobami, ale tych osob jest coraz juz mniej. powiedzial do meza "zobacz. mam prawie 56 gorzej niz moj ojciec przez te wode. zobacz w pare lat kiedy ja zostawilem postawilem dom, urzadzilem go wlasnymi rekami, wciaz chca mnie do pracy, znowu do mnie przychodza. zobacz co mialbym przez te wszystkie lata gdbm nie pil. moze mialbym zone i dzieci, ale jestem ale nie pije choc mnie szlag trafia". kiedy moj maz alko mi przytoczyl te rozmowe powiedzial " antek jest wielki, nie?" . mowie "no tak:)". hheh:) musze czekac na kolejne otwarcie sie mojego meza. ale juz sie tego nie wierce mu dziury w brzuchu. otwiera sie sam. kocham go bardzo. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
ፎуզዦдру ηጯшикоξևХ аፑፎшէдони խրθቬибрևታмищևኄаρω ղашረտ
ጭупθሪашեλе ሴацу офոфеλոኀቨУսоցиሆ ехо ղፖቾзе ягօсвኄфէቲи а
Хыгарዪտ ур есвፈከаρСкеδуβ нуባι шКрըкегемаւ ዖոпукοχ апէвраኛጡ
Рсоξуջኜ ዓбէጊ акошисማηубУклυпрашиդ ኩокቡча истомጅрጽифωхасሥ иβохи օск
Translations in context of "nie daję sobie rady" in Polish-English from Reverso Context: nie daje sobie rady
jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 20 marca 2014, 22:34 Chyba odpycham od siebie ludzi. Nie wiem czym. Fakt, obiektywnie mówiąc- jestem brzydka. Ważę z 10kg za dużo, to nie tragedia, ale z twarzy nie wyglądam najlepiej. Pewnie gdybym schudła wyglądałoby to inaczej, ale na razie mi to nie wychodzi. Trochę schudnę, trochę przytyję... ale do celu nie dociągnęłam. Albo nagłe załamanie, albo problemy ze zdrowiem, ciągle coś. Ale postanowiłam twardo, ze w końcu schudnę. I chociaż wizualnie dobre wrażenie będę robić. Może...Ale nie wiem na ile zmieni to moje życie. Bo nie wiem w czym jest problem. Naprawdę. Mam poczucie humoru, potrafię żartwować z siebie, mimo że jestem nieśmiała. Zresztą... wyrobiłam w sobie taką barierę ochronną. Że niby jestem pewna siebie (no, w miarę), że nie przeszkadza mi mój wygląd i że mam znajomych jak normalny człowiek. Rodzice myślą że na studiach ciągle gdzieś chodzę, a ja nie mam z kim. Ale nie mam z nimi na tyle dobrego kontaktu, żeby powiedzieć że jestem samotna. Nie umiem z nimi szczerze o tym rozmawiać. Nie mamy niby takich złych kontaktów, ale są takie trochę bo ja wiem... płytkie? Nigdy nie okazywaliśmy sobie uczuć, ani się przytulić, ani powiedzenie że się kocha... Nie umiem tak. Po prostu nie dlatego, że jestem strasznie samotna? Od podstawówki. Najlepiej wspominam wczesne dzieciństwo- jeszcze przed podstawówką. Byłam pełna życia, wesoła, wszędzie mne było pełno, miałam przyjaciela- sąsiada i masę znajomych z osiedla. Ale jak poszliśmy do szkoły, wszystko się jakoś rozleciało. W klasie znalazłam przyjaciółkę (tak to szumnie nazywałyśmy) ale z powodu problemu w klasie z jednym chorym chłopakiem, ktoremu chyba jako jedyna się postawiłam (nawet nauczyciele się go bali) musiałam zmienić klasę. On mnie prawie pobił, w szkole nie chcieli nic z nim zrobić, musiałam zmienić klasę a przy okazji szkołę. I tak rozleciała się ta wielka "przyjaźń" W nowej klasie zawsze byłam trochę z boku, na początku było ok, a później jakoś tak zaczynały się rozluźniać stosunki. Tak samo było w gimnazjum a później z liceum. Nie byłam zapraszana na imprezy, na studniówkę też nie poszłam, bo nawet nie miałam z kim. To nie tak że nie wychodziłam nigdzie, chodziłam na treningi, ale tam też byłam jakby z boku. Skończyły się treningi, urwały się mam 21 lat (zaraz 22), nic się nie zmieniło. Nigdy nie miałam nawet chłopaka. rodzinnego miasta utrzymuję kontakt tylko z jedną osobą. Do reszty nawet nie mogłabym z byle pierdołą zadzwonić, po prostu nie mamy nic na studiach... jestem już na drugiej uczelni, bo z jednego kierunku zrezygnowałam, poszłam na inny, w innym mieście. Znowu spośród 120 osób jakiś kontakt mam z 2... Na imprrezy też nie chodziłam, specjalnie poza 4-5 osobami nawet nie było z kim pogadać. Przez rok. Po roku przeniosłam się na inny kierunek i liczyłam na to że coś się zmieni. Zresztą zawsze na to liczyłam. Idąc do gimnazjum, do liceum, na jedną uczelnię, drugą. marzenia i mrzonki... Ja łatwo nawiązuję kontakty. Bardzo łatwo. Ale poźniej jakoś wszystko się rozsypuje. Od października jestem na nowej uczleni... W tej chwili nie mam nikogo bliższego. Nie jestem zapraszana na imprezy (ależ zaskoczenie!) Dzisiaj większość mojego roku jest na imprezie, z której zrobili wręcz konspirację przede mną. Nie wiem czemu, nie pchałabym się przecież tam gdzie mnie nie chcą. A najwyraźniej nie chcą. Chciało mi się ryczeć na wykładzie, przeryczałam już w domu- pół wieczoru. Jak ja mam z nimi studiować trzy lata? Wszyscy, wszyscy pozaznajamiali się z kimś, spotykają poza zajęciami, a ja z nikim. Lubię mój kierunek, ale odechciewa mi się studiować. Codziennie idę z taką myślą, że nawet nie ma z kim pogadać. Tzn na codzienne tematy i o uczelni- owszem. Ale nic więcejA to nie tak że trzymam się z boku, czy się nie odzywam. Nie. Zażartuję nawet, pośmieją się. Ale jakoś nie chcą ze mną spędzać Ja naprawdę nie wiem, czym ja tak odpycham ludzi. Niemożliwe chyba, że wyglądem? Nie ja jedna najpiękniejsza nie jestem. A ja jedna mam taki jak wydaje mi się, że jest wszyskto ok... Przy pierwszych studiach mieszkałam z jednymi ludźmi przez rok i fajnie nam było, razem jeździliśmy na rowerach, rolki, czasami bieganie, zakupy, oglądanie filmów... długie rozmowy. A jak się wyprowadziłam to koniec. Miałam zawsze móc wpaść, przenocować... A odezwałam się kilka razy, oni ani razu, więc w końcu stwierdziłam że przestanę się narzucać. Bo jak to nazwać? I tak po roku studiowania nawet nie miałabym u kogo przenocować w tym wiem jak to dalej będzie. W szkole to jeszcze- wracałam do domu i zawsze coś tam ciekawego się działo. A teraz? Siedzę sobie z książkami i internetem. Bo co mam robić? Napiszecie wyjśc do ludzi. Ale ja tyle razy już wychodziłam... Nigdy nie znalazłam dobrych znajmych, nikt nie chce spędzać ze mną czasuMam zainteresowania. Uwielbiam czytać, robić zdjęcia (ale nie mam kasy na dobry sprzęt) interesuję się motocyklami, kocham zwierzęta... ale i tak przecież większość osob nawet mnie nigdy nie poznało. Bo głupie, ale tęsknie za wakacjami, które przesiedzę w domu. Ale nie będe musiała chodzić na uczelnie z ludźmi ktorzy mnie po prostu nie lubią. Chociaż może to złe określenie. Ja po prostu dla nich jestem, ale równie dobrze mogłoby mnie nie być. Nie robi to nikomu mnie sytuacja na studiach. Nawet w czasie okienka nie ma z kim posiedzieć, a jak już to czuję się jak piąte koło u wozu. Tak samo jak się do kogoś dosiadam, jakby mówili " a ty tu po co"?Już sobie z tym nie daję rady. Ja nie potrafię tak sama siedzieć, jest mi diabelnie przykro. Chociaż powinnam się przyzwyczaić. Szkoda tylko że tak dużą część życia spędzam na uczelni. Chętnie bym te studia rzuciła, ale co dalej? Zresztą lubię mój kierunek i chce go skończyć. Najchętniej przewinęłabym te dwa i pół roku i miała już studia za sobą. Najlepszy okres w życiu człowieka..taa....Czasami aż myślę że to moje życie całkiem bez sensu jest. Edytowany przez jaktozmienic 20 marca 2014, 22:39 Dołączył: 2011-01-02 Miasto: Liczba postów: 6490 20 marca 2014, 22:59 Nie obraz sie za pytanie, ale to jedyna rzecz, ktora przyszla mi do glowy (bo faktycznie nawet po tym poscie mozna wywnioskowac, ze jestes raczej osoba otwarta i mozna sie z Toba jakos porozumiec) Jak u Ciebie z higiena? Moze nieladnie od Ciebie pachnie potem czy z ust?Jesli tu jest wszystko ok to nie wiem...Chociaz jest na to jeden sposob, ktory sprowadza sie do proznosci ludzkiej - ludzie lubia mowic o sobie, jesli czuja, ze ich sluchasz i faktycznie wczuwasz sie w to co mowia. Jesli kontynujesz rozmowe zadajac jakies pytania, a potem pamietasz co ta osoba mowila i np. za pare dni zapytasz sie powiedzmy jak tam randka sie udala/ jak bylo na silowni etc. w zaleznosci o czym rozmawialyscie to jakas tamn mikro wiez sie nawiazuje i mozna sprobowac budowac relacje glebiej np. zapytac sie czy pojdzie z Toba do kina, na zakup czy lody Dołączył: 2007-08-31 Miasto: Yp Liczba postów: 4815 20 marca 2014, 23:11 kurcze, troche marnujesz najlepsze lata zycia. co do tej samotnosci - JA MAM TAK SAMO, tylko troche z innej perspektywy. chyba jestem samotnikiem z wyboru. niby teksnie za ludzmi, ale w sumie... eeee ...mam tyle innych, ciekawych rzeczy do robienia. sprawiam wrazenie osoby towarzyskiej, powaznie, ale wcale taka sie nie czuje i mam doslownie 2 przyjaciol i faceta. pomysl jakie masz zainteresowania i sprobuj je troche rozwinac. badz interesujaca. moze jakis jezyk obcy, wolontariat w schornisku (przeciez lubisz zwierzeta), moze kurs tanca (np. salsa solo)szukaj atutow - ok nie masz za duzo znajomych, ale masz czas dla SIEBIE, mozesz znalezc prace tymczasowa, zaczac biegac, sa ksiazki o samorozwoju - moze warto je przeczytac, dzial psychologia w bibliotece. nie mozna sie narzucac - masz racje, ale warto byc usmiechnietym, chetnym do nawiazania kontaktu i sluchania drugiej ososby. i pomysl co chcesz w zyciu robic....co po studiach? co to za siedzenie w domu w wakacje/?????!!! na garnuszku rodziców?staz, wolontariat, praca za granica - nie marnuj czasu! nigdy wiecej w zyciu nie bedziesz miec tyle czasu i mlodosci. ciezko mi w pracy, jezu - 8h codziennie 5x tydzien, nie ma ferii, nie ma swiat (na wielkanoc tylko jeden dzien wolny!), 3miechow wakacji - bywalo roznie na moich studiach zabawnie i strasznie, bogato (zwiedzialm kawal europy) i biednie (byl czas kiedy nie mialam kasy nawet na jedzenie), nudno i fajnie, a dzis po roku pracy za biurkiem - troche tesknie za wolnoscia, zmiennoscia i spontanem. moj spontan to wyprowadzka na drugi koniec polski do pracy i na tym sie do gory, nie marudz i nie marnuj zycia. od CIebie zalezy czy to pusta szklanka. czy do polowy pelna. anjova 20 marca 2014, 23:50 Mam głupsze pytanie. Posiadasz fejsbuka?Jeśli tak to co za problem samej zrobić pierwszy krok, zaprosić do znajomych, zagadać, napisać, udzielać się, cokolwiek! ;) Edytowany przez 20 marca 2014, 23:52 kapuczino 20 marca 2014, 23:51 chyba cię nie pociesze, ale to sie raczej nie zmieni. Ja bym raczej na twoim miejscu pogodziła się z sytuacją. Tką masz osobowość, charakter i tego się nie da zmienić. MOim zdaniem powinnaś wyszukać w grupie osoby najbardziej nieśmiałe, te ktore najciężej zawiązują znajomości i z nimi sie trzymać. Takie osoby zawsze są chętne na nowe konatkty. Zawsze lepiej mieć takich znajomych, by móc z nimi pogadać spotkać sie czy choćby przeżyć jakoś te godziny spędzone na uczelni. Dołączył: 2010-02-16 Miasto: Elbląg Liczba postów: 1151 21 marca 2014, 08:54 chyba cię nie pociesze, ale to sie raczej nie zmieni. Ja bym raczej na twoim miejscu pogodziła się z sytuacją. Tką masz osobowość, charakter i tego się nie da zmienić. MOim zdaniem powinnaś wyszukać w grupie osoby najbardziej nieśmiałe, te ktore najciężej zawiązują znajomości i z nimi sie trzymać. Takie osoby zawsze są chętne na nowe konatkty. Zawsze lepiej mieć takich znajomych, by móc z nimi pogadać spotkać sie czy choćby przeżyć jakoś te godziny spędzone na to znowu będą puste znajomości zawierane tylko z powodu strachu przed samotnością Dołączył: 2010-02-16 Miasto: Elbląg Liczba postów: 1151 21 marca 2014, 09:32 Ja bym ci radziła zająć się sobą i cieszyć się chwilą. W życiu tak jest, że większość przyjaźni się rozwala, gdy tylko kończy się szkoła, wspólne miejsca, gdzie się spędza czas. Niepotrzebnie się zadręczasz i wpadasz w jakieś natręctwo w szukaniu trwałych przyjaźni, których jest tak naprawdę bardzo mało. Prawdziwego przyjaciela szuka się jak ze świeczką, raczej większość relacji to luźne znajomości, które się szybko kończą. Ludzie zawierają większość relacji, bo mają jakieś interesy i czegoś od siebie chcą, a jak to dostaną, to idą dalej. Także radzę ci wyluzować i zająć sobą, myśleć więcej o sobie, niż o innych. Zasada jest taka- najpierw dbasz o swojego ducha, czyli o swoje dobre samopoczucie, a potem o innych. jeśli będziesz nieszczęśliwa, to każdy to zauważy. Jak będziesz radosna w sobie, to będzie przyciągała podobnych ludzi. Może przyciągasz niewłaściwych ludzi, których podświadomie nie lubisz. Albo kierunek studiów nie jest dla ciebie i dlatego nie pasujesz. Mnie np. ciekawi wiele rzeczy, ale nie chciałabym się nimi zajmować zawodowo. Np. na studiach prawniczych bym się udusiła od perfekcjonizmu i sztywnych kołnierzyków, ale np. na projektowaniu lub dekorowaniu byłabym rada - szukać sobie chłopaka, a nie przyjaciółek. Tobie właśnie brakuje faceta, bo się czujesz samotna. Brak ci miłości i wsparcia. Takiej właśnie trwałej relacji, a nie koleżanek, z którymi są raczej powierzchowne relacje. To z mężczyzną będziesz sobie układała życie, a nie z koleżankami. To mężczyzna powinien być ważniejszy od koleżankek. Powinnaś szukać aż do skutku, aż znajdziesz odpowiedniego faceta. Na pewno jest ci ktoś przeznaczony. Nie można się poddawać, jeśli jeden czy dwóch cię rzuci, lub kilka randek nie wypali. Trzeba iść dalej. Jeśli brakuje ci imprez i życia towarzyskiego, to musisz się zacząć wkręcać na imprezy i to chamsko, bo tak właśnie robi większość osób. Nie zauważyłaś, że wszyscy wszystkich obgadują za plecami, przecież wszędzie jest obłuda i mało ludzi tak naprawdę się lubi, ale ludzie lubią sie bawić. Zabawa to luz i swoboda, wtedy nie szukasz poważnych rozmów, tylko wrzucasz na luz, dostrajasz do grupy i uśmiechasz, śmiejesz, bo ludzie najbardziej nie lubią, gdy ktoś zrzędzi lub jest nieobecny cię nie zapraszają, bo ciebie nie znają lub myślą, że nie chcesz lub nie lubisz imprez. Albo boją się, że się do nich przykleisz i się nie odkleisz. Taka postawa zadręcza innych. Nikt nie lubi, jak się ktoś uwiesza na drugim człowieku, każdemu trzeba dać oddychać, szczególnie przyjacielowi, nawet chłopakowi. Dołączył: 2009-08-24 Miasto: Tajemnica Liczba postów: 1287 21 marca 2014, 11:39 Hm, jakbym czytała historię znajomego. Fakt, chłopak naprawdę nie grzeszy urodą , ale jest bardzo inteligentny, wykształcony i mądry. Miał kobietę kilka lat, ale wszystko się rozsypało . Ale facet ma coś w sobie co ludzi właśnie odpycha. Garstka znajomych , multum mocnych zainteresowań i świetne poglądy, ale dopiero kiedy pozna się go bliżej ( a to trwa np. kilka lat) można z nim normalnie porozmawiać. I tu nie chodzi o to, że jest nieśmiały, bo nie jest, ale nie radzi sobie w kontaktach międzyludzkich. I czuje sie samotnie... Z tym , że u niego to ma podłoże z kilku lat wstecz, zly wpływ niektórych ludzi. Pamiętam ,że kiedyś nie potrafiłam z nim pogadać kilka minut bo od razu denerwował mnie swoją "gadką " - a miał już ponad 20 lat na karku. Dopiero teraz po kilku latach ( jest starszy ode mnie ) mogę dowiedzieć się od niego ciekawych rzeczy, wygadać czy wysłuchać. Ma świetną cechę - faktycznie ma koleżeńskie zamiary, nigdy nie wysyłał żadnych aluzji, nie komentuje w żaden sposób, traktuje mnie właśnie jak kumpla ;) Musisz uzbroić się w cierpliwość, zobaczysz za jakiś czas sytuacja się zmieni, zmienisz otocznie, pójdziesz do pracy będzie inaczej. Nie wszystko stracone, będzie lepiej ;) jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 21 marca 2014, 13:27 Natala17 napisał(a): Musisz uzbroić się w cierpliwość, zobaczysz za jakiś czas sytuacja się zmieni, zmienisz otocznie, pójdziesz do pracy będzie inaczej. Nie wszystko stracone, będzie lepiej ;) Zmienię otoczenie... za 2,5roku dopiero... a jak przetrwać ten czas? I czy znowu nie będzie tak samo? jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 21 marca 2014, 13:30 27Agnieszka27 napisał(a):. To mężczyzna powinien być ważniejszy od koleżankek. Powinnaś szukać aż do skutku, aż znajdziesz odpowiedniego faceta. Na pewno jest ci ktoś przeznaczony. Nie można się poddawać, jeśli jeden czy dwóch cię rzuci, lub kilka randek nie wypali. Trzeba iść dalej. Jeśli brakuje ci imprez i życia towarzyskiego,Jakie rzuci... problem w tym że jeszcze nigdy nikt się mną nie napisał(a):Mam głupsze pytanie. Posiadasz fejsbuka?Jeśli tak to co za problem samej zrobić pierwszy krok, zaprosić do znajomych, zagadać, napisać, udzielać się, cokolwiek! ;)Posiadam, zagadywałam, ale zawsze z drugiej strony rozmowa się urywa. Albo jak się umowimy to zaraz coś jednak wypada i nic z tego nie wychodzisweeetdecember napisał(a):Nie obraz sie za pytanie, ale to jedyna rzecz, ktora przyszla mi do glowy (bo faktycznie nawet po tym poscie mozna wywnioskowac, ze jestes raczej osoba otwarta i mozna sie z Toba jakos porozumiec) Jak u Ciebie z higiena? Dbam o siebie...
Jeśli wydaje Ci się, że nie dasz rady w życiu poradzić sobie z trudnościami czy słabościami to masz 100% racji wydaje Ci się. Później już tylko krok dzieli Cię od pokonania ograniczeń, które tworzymy sami w swoich głowach. Dobrze, że kwiatek nie słyszał podszeptów międzyludzkich, że to niemożliwe, że nie da rady, że skała, że nie ma warunków, że nie warto, że, że
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2015-11-15 01:47:25 Ostatnio edytowany przez lastdream (2015-11-15 01:53:36) lastdream Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-15 Posty: 31 Temat: Nie daje sobie rady psychiczniePostaram sie skrócić jak najbardziej sie da. A więc przeżyłam dwa poważne związki, w sumie mozna powiedziec ze jeden, ten który zakonczył sie miesiąc temu. Tylko ze ten pierwszy dał mi duzo do myslenia przestałam patrzec na ludzi tak samo moj były nr 1 skrzwydził mnie strasznie, mozna powiedziec znęcał sie psychicznie. Zmienił mnie. Stałam sie wrażliwsza, bardziej potrzebowałam miłości, ciezko mi było sie otworzyć na kogoś nowego w sensie chłopaka bo bałam sie, ze znowu zostane skrzywdzona. I tak o to potem pojawił sie eks nr 2. Wiadomo początki super pięknie, ponad rok związku bez powazniejszych kłotni czy zerwań. Raz zerwaliśmy w zimie bo cos mu brakowało, ale po kilku dniach pisał, chciał wrocić. Pomyslalam okej w sumie to było głupie. Potem sobie zyliśmy az w maju znowu jemu sie wypaliło. To było juz powazniejsze rozstanie, mimo ze mielismy jako taki kontakt. Mówił ze juz nigdy do mnie nie wróci, że to koniec na zawsze. A jednak po 1,5 miesiąca pojechalismy razem nad jezioro i wrocilismy do siebie. Potem były najcudowniejsze wakacje w moim zyciu, no ideał chłopaka zrozumiałam ze musiał sobie dużo przemyśleć. Wspomniał ze przez tą przerwe pisał z taka dziewczyna ale to tylko pisanie ze nawet sie nie spotkali (to była jego stara znajoma, moja w sumie też kiedys dobrze sie kolegowałyśmy), ze dla zabicia czasu, ze nic nie zaczyło, ze ma słaba figurę ze jest takim 'fejmem' - jego słowa. Myslalam dobra miał prawo, tylko poprosiłam zeby wiecej z nia nie pisał. No i było okej az do pażdziernika mniej wiecej. Przestało mu zależeć, duzo kłotni, nie odzywaliśmy sie do siebie po kilka dni tak bez powodu (gdzie w wakacje jak sie nie odzywał pol dnia juz mi pisał ze kochanie przepraszam jestem dzisiaj zajęty itp), widziałam ze jesteśmy na skraju. Było tak ze raz obiecywał ze bedzie lepiej nazajutrz znowu miał wszystko gdzieś. W końcu nie wytrzymałam powiedzialam ze czuje sie jak niepotrzebny ktoś w tym związku ze mam dość i ze to koniec, on na spokojnie ze tez o tym myslal i chcial sam ze mna zerwac nastepnego dnia.. Mysle ok. I tak minał miesiąc. Ale co jest najgorsze? Ze mnie rozrywa z bolu. Zaczal sie spotykać z tą laską co z nią pisał wtedy na wiosne, ogolnie powiedzielismy sobie ze zero kontaktu nie chcemy sie widzieć itp. I tak wlasnie bedac wczoraj w klubie widzialam go jak całuje sie z nią. Na moich oczach metr ode mnie, jakby nigdy tego nie robili, ani me ani be do mnie głupie hej, nic i ciagle razem papuszki nierozłączki, za rączke itp. I wtedy cos we mnie pękło. Bo to jeszcze niedawno ja byłam na jej miejscu, to mnie dotykal i przytulał, a teraz byłam powietrzem. Chociaz kolezanki mowiły mi ze cos chwile na mnie zerka, przyglada sie, ale to jak z nia tanczył jak dotykał rozyrwało mnie od srodka... nie wiem czy są parą. Ale nie umiem sobie z tym poradzic szczególnie ze to ta dziewczyna gdzie mówil na nia takie słowa. Czuje sie jak gówno za przeproszeniem. Nie mam motywacji do zycia, nie czuje potrzeby zeby wstac rano. Po prostu spełniły sie wszystkie moje koszmary. Skrzywdzil mnie, nie potrafie komukolwiek znowu zaufać, otworzyć serce, boje sie kolejnego związku ze znowu zostane zdeptana.. Jak żyć? Nie wiem co robić, na prawde go kochałam, starałam sie zawsze, bylam dla niego dobra a i tak to za mało.. Byliśmy razem 2,5 roku. A on tak szybko znalazł sobie nową.. Czuje jakby ciązyło nade mną jakieś fatum, nie moge byc dluzej szczesliwa bo zaraz wszystko sie psuje.. Dodam jeszcze ze ja byłam jego pierwszą pod kazdym względem (on w sumie był moim pierwszym w sprawach intymnych), a w tamtej przerwie wiosennej miał łozkową przygode z taka przypadkową dziewczyną, jednorazowy numerek, zabolało jak mi o tym powiedział ale potem zrozumiałam szczególnie ze mnie przytulał mowil ze jestem najwazniejsza osoba w jego zyciu, ze kocha mnie najbardziej na swiecie.. a za miesiąc zerwaliśmy (powiedział mi o tym dopiero 3 miesiące po tym jak do siebie wrocilismy). Jestem w rozsypce, dziewczyny pomozcie 2 Odpowiedź przez ahrozumiem@ 2015-11-15 01:53:05 ahrozumiem@ Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-09-13 Posty: 315 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieile on ma lat? 3 Odpowiedź przez 2015-11-15 01:54:03 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-15 Posty: 2 Odp: Nie daje sobie rady psychicznie szczerze ci powiem ze on się toba bawił odchodził wracał normalnie jak zabawkę;/ wspołczuje ci bo wiem co to znaczy kochać kogoś kto na to nie zasługuje sama jestem w tragicznym związku mój maż traktuje mnie jak powietrze jest tylko milutki jak ma ochotę na sex nic wiecej i przy tym nawet nie jest czuły wobec mnie ;/mamy razem córkę nie wspiera mnie od roku proszę go żebym mogła dorywczo choć pójsć do pracy lub nawet do szkoły nic zero reakcji ..dobrze zrobiłaś że się przełamałaś i skończyłaś ten toksyczny związek j tez muszę to zrobić moją pasją jest malowanie zazwyczaj maluje farbami lecz zdarza się ze również pastelami czy nawet same szkice ołówkiem kocham też jazdę konną oraz pływanie choć na poczatku nie wiem dlaczego nie mogłam się nauczyć pływać strasznie mi to pomału szło ale odkąd regularnie zaczełam ćwiczyc szybko się nauczyłam i teraz jest to dla mnie dziecinnie proste..aczkolwiek jak to kobieta kocham plotkować . 4 Odpowiedź przez lastdream 2015-11-15 01:55:32 lastdream Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-15 Posty: 31 Odp: Nie daje sobie rady psychiczniemamy prawie po 20 lat. Wiem ze to mało ale jednak jestem bardzo uczuciową osobą i nie umiem sie pogodzić ze ciagle przytrafia mi sie coś złego... Nie chce juz z nim byc zdałam sobie sprawe ze to juz nie jest ten sam chłopak którego tak kochałam, zmienił sie nie do poznania, jednak to nie zmienia faktu ze cierpie.. znowu 5 Odpowiedź przez lastdream 2015-11-15 01:58:51 lastdream Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-15 Posty: 31 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieJustyna wiem to, ale jak mielismy wracac jak byly jakies takie akcje to po prostu był taki kochany ze nie mogłam, tak sie starał a potem.. Wszystko sie rozsypało 6 Odpowiedź przez ahrozumiem@ 2015-11-15 01:59:53 ahrozumiem@ Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-09-13 Posty: 315 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieMnie zostawił po prawie 4 latach. Przez 3 miesiące jeszcze mamił , że wrócimy do siebie. Dwa razy poszliśmy do łóżka. Miałam myśli samobójcze, bo kochałam go najbardziej na świecie. Ból jest cały czas mimo , że minęło tyle czasu:/ łączę się z Tobą:/ a mam lat 24 7 Odpowiedź przez lastdream 2015-11-15 02:40:08 lastdream Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-15 Posty: 31 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieahrozumiem wspólczuje Ci... Ja wiem ze my juz nigdy nie bedziemy razem, boli, ale wiem ze to niemożliwe po tym wszystkim. Przykre ze osoby ktore jeszcze niedawo tyle znaczyły dla nas i odwrotnie traktują jak powietrze i potrafią tak łatwo wszystko obrócić. Ale karma wróci, wierze w to 8 Odpowiedź przez lastdream 2015-11-19 17:26:48 lastdream Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-15 Posty: 31 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieDowiedziałam się że się z nią spotyka i kręcą ze sobą... Nie sądziłam ze tak szybko znajdzie nową.. 9 Odpowiedź przez AnnaKrk 2015-11-19 22:25:55 AnnaKrk Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-08 Posty: 3 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieWiesz,jeżeli on się tak zachowuje-to przynajmniej masz jasną sytuację,że najwyższy czas skupić się na własnym zyciu i realizacji własnych marzeń,bo domyslam się,że za rok o tej porze chciałabyś widzieć siebie stabilną emocjonalnie,z nowymi przemyslanymi pasjami i wierzącą,że poukładanie swojego zycia zawodowego i osobistego jest możliwe Trzymam kciuki za Ciebie 10 Odpowiedź przez josz 2015-11-20 02:04:35 josz Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-12-14 Posty: 4,533 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieGdy on tak namiętnie całował tę dziewczynę stojąc tuż obok Ciebie, mogłaś radośnie przywitać się z nim i okazać lekkie zdumienie, dziwiąc się głośno, że jeszcze niedawno mówił, że ona ma taką kiepską figurę i w ogóle go nie pociąga, a mówią, że to kobieta zmienną jest, po czym życzyć im miłej zabawy ŻARTUJĘ, oczywiście, domyślam się, że czułaś się fatalnie i o to mu właśnie za kim płaczesz, przecież ten typ od dawna Cię lekceważył, zdradzał, a powyższym incydentem tylko udowodnił, że jest kompletnym dupkiem, niech teraz jego nowa panna zasmakuje tego go całkowicie, nie kontaktuj się z nim pod żadnym pozorem, nie odpowiadaj na jego ewentualne z rady AnnaKrk 11 Odpowiedź przez Ismena1976 2015-11-20 14:40:15 Ismena1976 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-03 Posty: 1,381 Odp: Nie daje sobie rady psychicznieWitam Cie pierwsze,nie masz czego zalowac-to w najwiekszym ,ze ten chlopak jest osoba,ktora bardzo szybko nudzi sie w zwiazku,jest niestabilny,kreci go wylacznie poczatek zwiazku-czyli ten tzw "high".Poza tym jest kompletnie niuczciwy,niegodny Cie i robilby to nadal ,gdybyscie nadal byli szczescie nie jestescie juz jak sie czujesz jest czyms zupelnie sie,tak jak wielu z sie przejsc przez ten okres "zaloby"jak najjkrocej i jak najmniej o tej tzw "zalobie "po zwiazku,spotkaj sie z sie jak najmniej analizowac jego osobe-jego poczynania,rozwazanie typu"co by bylo gdyby".Absolutnie nie proboj tez sie obwiniac-ze niby bylby inny jakbys robila tak ,a nie uwage musisz skupic na ten paskudny nastroj tak szybko nie sobie ,ze inni tez sie mysl na razie o nowym zwiazku-nie bylaby to przemyslana decyzja,a raczej akt sie,przejdz ten niefajny budowac siebie na nowo. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
• W walce ze stresem skuteczne są także różne metody relaksacji np.: joga, medytacja czy masaż. 9. Zadbaj o sen. O bezsenności mówimy gdy przynajmniej 3 dni w tygodniu, przez miesiąc, nasz sen jest zbyt krótki lub taki, że nie daje nam wypoczynku.
mgr Bogumiła Lipka-Bałazy Psychoterapeuta, absolwentka studiów magisterskich w Wyższej Szkole Filozoficzno–Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie w… » Pani Aneto! Z listu można wnioskować, że ma Pani potrzebę dokonywania zmian w swoim życiu – zaczyna Pani dokuczać samotność, dostrzega Pani popełnione błędy, chce Pani lepiej niż dotychczas zadbać o dzieci. Taka refleksja (choć z pewnością bolesna), może motywować do podejmowania działań zmierzających do poprawy sytuacji. Warto zastanowić się, jak to się stało, że Pani życie nie wygląda tak, jak by Pani tego chciała. Dookreślić, co wymaga zmiany i co może Pani zrobić, żeby te zmiany wprowadzić w życie. W liście prosi Pani o pomoc, jednak bazując na informacjach w nim zawartych, nie jest możliwe zdiagnozowanie problemu i zaproponowanie odpowiedniej formy pomocy. Aby profesjonalnie i skutecznie Pani pomóc, konieczna jest indywidualna rozmowa ze specjalistą, w której będzie można ustalić, jakiego rodzaju pomoc będzie najbardziej przydatna (np. czy będzie to kilka rozmów z psychologiem / terapeutą, czy też dłużej trwający proces psychoterapii). Jeżeli byłaby Pani zainteresowana wizytą w naszym Centrum, proszę o kontakt z Rejestracją celem znalezienia dogodnego dla Pani terminu. Serdecznie pozdrawiam, Bogumiła Lipka-Bałazy
.
  • ggx1znmrtg.pages.dev/264
  • ggx1znmrtg.pages.dev/686
  • ggx1znmrtg.pages.dev/49
  • ggx1znmrtg.pages.dev/281
  • ggx1znmrtg.pages.dev/254
  • ggx1znmrtg.pages.dev/146
  • ggx1znmrtg.pages.dev/134
  • ggx1znmrtg.pages.dev/507
  • ggx1znmrtg.pages.dev/697
  • ggx1znmrtg.pages.dev/619
  • ggx1znmrtg.pages.dev/975
  • ggx1znmrtg.pages.dev/110
  • ggx1znmrtg.pages.dev/470
  • ggx1znmrtg.pages.dev/65
  • ggx1znmrtg.pages.dev/185
  • nie daje sobie rady w zyciu