Portal Wordwall umożliwia szybkie i łatwe tworzenie wspaniałych materiałów dydaktycznych. Wybierz szablon. Wprowadź elementy. Pobierz zestaw ćwiczeń interaktywnych i do wydruku. Dowiedz się więcej. Dziady, cz. II, duchy - pouczenie moralne - Dziady cz. 2 - Dziady cz.Ta pomoc edukacyjna została zatwierdzona przez eksperta!Materiał pobrano już 303 razy! Pobierz plik dziady_4_streszczenie już teraz w jednym z następujących formatów – PDF oraz DOC. W skład tej pomocy edukacyjnej wchodzą materiały, które wspomogą Cię w nauce wybranego materiału. Postaw na dokładność i rzetelność informacji zamieszczonych na naszej stronie dzięki zweryfikowanym przez eksperta pomocom edukacyjnym! Masz pytanie? My mamy odpowiedź! Tylko zweryfikowane pomoce edukacyjne Wszystkie materiały są aktualne Błyskawiczne, nielimitowane oraz natychmiastowe pobieranie Dowolny oraz nielimitowany użytek własnyDziady IV – Dziady IV – streszczenie. Miejscem akcji utworu jest dom greckokatolickiego Księdza, który mieszka w nim z dwójką dzieci. Nieoczekiwanie pojawia. Dziady cz. IV – streszczenie, Adam Mickiewicz – Dziady – streszczenie, cz. II i IV – Adam Mickiewicz – Streszczenie szczegółowe ✓ Przeczytaj teraz i uzyskaj informację jakich poszukujesz w temacie Dziady. Akcja utwory toczy się trzy godziny ( od dwudziestej pierwszej do dwudziestej trzeciej) podczas których przybysz wyraża miłość do kobiety. W. Dziady cz. IV – streszczenie krótkie. Autor nie zastosował podziału na akty i sceny, wszystkie wydarzenia rozgrywają się w tym samym miejscu i czasie. cz 4 streszczenie krótkieDziady cz. 4 – streszczenie. Akcja czwartej części dramatu odbywa się w Dzień Zaduszny, w mieszkaniu księdza. Na stole palą się dwie świece, „Dziady” cz. IV – streszczenie szczegółowe. Noc w Zaduszki. Mieszkanie Księdza greckokatolickiego, po wieczornym posiłku. Przy stole, na którym stoją dwie. Dziady cz. IV – streszczenie dramatu Adama Mickiewicza. Znajdziesz tutaj informacje o autorze, genezę utworu, opis czasu i miejsca akcji, plan wydarzeń, IV cz. Dziadów A. Mickiewicza rozgrywa się na plebani w noc Zaduszek. część ”Dziadów”??Potrzebuje krótkie streszczenie, genezę utworu, Dziady cz. IV – streszczenie krótkie. Autor nie zastosował podziału na akty i sceny, wszystkie wydarzenia rozgrywają się w tym samym miejscu i cz IV streszczenie szczegółoweDziady cz. IV – streszczenie dramatu Adama Mickiewicza. Znajdziesz tutaj informacje o autorze, genezę utworu, opis czasu i miejsca akcji, plan wydarzeń, Dziady cz. IV – streszczenie, plan wydarzeń. Streszczenie. Czwarta część „Dziadów” Adama Mickiewicza rozpoczyna się mottem z twórczości Jeana Paula Richtera. Adam Mickiewicz, „Dziady IV”, streszczenie szczegółowe. Poznasz bardzo szczegółowe streszczenie czwartej części dramatu „Dziady”. Jest noc szczegółowe dramatu Dziady – część IV Adama Mickiewicza, opisujące męki duszy Gustawa i jego przestrogi. KOMPLETNIE ZA DARMO!Utwór kończy się maksymą, podobną do tych, które przewijały się przez Dziady, cz. II. Jej wykładnia jest taka, że kto za życia idealizował świat,Dziady cz 4 motywyDarmowe, opracowane, pełne teksty lektur, e-booki, audiobooki i pliki DAISY na wolnej – motyw miłości w „Dziadach” cz. IV. Opracowanie. IV część „Dziadów” Adama Mickiewicza w całości poświęcona jest miłości. Główny bohater, Gustaw doświadczył. Dziady cz. IV – Motyw miłości. Miłość – wielkie romantyczne uczucie prezentowane przez Pustelnika – Gustawa. Nieszczęśliwa. Darmowe, opracowane, pełne teksty lektur, e-booki, audiobooki i pliki DAISY na wolnej cz. IV – Motyw zwyczajów. Zwyczaje ludowe – Gustaw Pustelnik przychodzi do Księdza, by bronić cz 4 Ostatni dzwonekDziady”cz. II – streszczenie szczegółowe i miejsce akcji oraz wątki w „Dziadach cz. II”. Akcja Dziadów cz. 4) Opowieść Gustawa o udrękach po stracie ukochanej – godzina cz. III – streszczenie szczegółowe „Błyszczący jak księżyc odbity w wodzie” był dla Gustawa z IV cz. „Dziadów”: a) kamień filozoficzny b) pierścień c) ideał miłości d) obraz kochankiJesteś w: Ostatni dzwonek -> Dziady. Czas i miejsce akcji oraz wątki w IV cz. „Dziadów”. Akcja Dziadów cz. IV rozgrywa się w domu Księdza w noc zaduszną, Opracowanie lektury obowiązkowej z języka polskiego od nauqa.pl. Wykład zawiera streszczenie utworu oraz elementy jego interpretacji. Po wprowadzeniu odpowie Gustaw, nie mogąc pogodzić się z utratą ukochanej kobiety, popełnia samobójstwo. Śmierć nie przynosi jednak kresu jego mękom – co roku powraca na ziemię, aby przeżyć swoje życie na nowo. Cierpi i ponowienie popełnia symboliczne samobójstwo. To kara za grzech śmiertelny, jakiego się dopuścił, targając się na własne życie. IV część Dziadów obejmuje trzy godziny, które Gustaw spędza w domu Księdza, swego dawnego nauczyciela. W tym przedziale czasowym zamyka się również całe życie bohatera. Poznajemy je w formie zbliżonej do chrześcijańskiej spowiedzi, niezwykle emocjonalnej, uczuciowej, w trakcie której bohater żali się i wyznaje tragiczną historię niespełnionej miłości. Kolejno następują po sobie: godzina miłości, godzina rozpaczy i godzina przestrogi. Oddziela je od siebie bicie zegara, pianie koguta i zgaśnięcie w sposób nadprzyrodzony kolejnej świecy. Godzina miłości Rozpoczyna się o godzinie dziewiątej. Gustaw przeżywa szczęśliwe chwile, kiedy rodziło się jego uczucie. Mówi o miłości idealnej i wiecznej, której nie może zniszczyć nawet rozstanie. Wygłasza teorię „bliźniaczych dusz”, zgodnie z którą istnieją na świecie ludzie będący dwiema cząstkami jednaj duszy i to oni właśnie są sobie przeznaczeni. Bóg związał ich na wieki i jeśli niemożliwe dla tych dwojga ludzi jest szczęście na ziemi, dusze ich „złączą się w jedność” po śmierci, wtedy znów się „dusza z duszą zleje”. Wiemy jednak, że miłość Gustawa przyniosła mu, po początkowej euforii, tylko cierpienie. Zrozpaczony pyta:Za coś dla mnie tyle ulubiona? Za com z twoim spotkał się wejrzeniem? Jednąm wybrał z tylu dziewcząt grona, I ta cudzym przykuta pierścieniem!Miłosny zawód, który przeżył Gustaw, był w dużej mierze spowodowany jego idealistycznym sposobem traktowania tego uczucia. Wspomina książki, które ukształtowały jego wyobrażenia o miłości – Nową Heloizę Rousseau i Cierpienia młodego Wertera Goethego i w perspektywie tego, co się stało, nazywa je teraz „książkami zbójeckimi. Lektura ta sprawiła, że zaczął szukać „boskiej kochanki”, idealnej miłości:Szukałem, ach! szukałem tej boskiej kochanki, / Której na podsłonecznym nie bywało świecie, / Którą tylko na falach wyobraźnej pianki / Wydęło tchnienie zapału, / A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie. strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnijZobacz inne opracowania utworów Adama Mickiewicza:Konrad Wallenrod - Pan Tadeusz - Ballady i romanse - Sonety krymskie Cz. 1, 2 i 4 1896 (90465168).jpg Metadata This file contains additional information such as Exif metadata which may have been added by the digital camera, scanner, or software program used to create or digitize it.
CZĘŚĆ CZWARTA KSIĄDZ, PUSTELNIK, DZIECI. Mieszkanie księdza. Stół nakryty, tylko co po wieczerzy. Dwie świece na stole. Lamka przed obrazem Najświętszej Panny Maryi. Na ścienie zegar bijący. Ich hob alle mürbe Leichenschleier auf, die in Särgen lagen; ich entfernte den erhabenen Trost der Ergebung, bloss um mir immerfort zu sagen: „ach, so war es ja nicht! tausend Freuden sind auf ewig nachgeworfen in Grüfte und du stehst allein hier und überrechnest sie!“... Dürftiger! Dürftiger! Schlage nicht das ganze zerrissene Buch der Vergangenheit auf!... Bist du noch nicht traurig genug? Jean Paul. KSIĄDZ. Dzieci, wstawajmy od stoła! Teraz, po powszednim chlebie, Klęknijcie przy mnie dokoła: Podziękujmy Ojcu w niebie. Dzień dzisiejszy Kościół święci Za tych spółchrześcian dusze, Którzy, z pomiędzy nas wzięci, Czyscowe cierpią katusze. Za nich ofiarujmy Bogu. (Rozkłada książkę). Oto stosowna nauka. DZIECI (czytają). „Onego czasu...“ KSIĄDZ. Kto tam? kto tam stuka? (Pustelnik wchodzi ubrany dziwacznie). DZIECI. Jezus, Marya! KSIĄDZ. Któż to jest na progu? (zmieszany) Ktoś ty taki?.., po co?... na co!... DZIECI. Ach trup, trup! upiór, ladaco! W imie Ojca!... zgiń, przepadaj! KSIĄDZ. Ktoś ty, bracie? odpowiadaj. PUSTELNIK (powolnie i smutnie). Trup... trup!... tak jest, moje dziecie. DZIECI. Trup... trup... ach! ach! nie bierz tata! PUSTELNIK. Umarły!... O nie! tylko umarły dla świata! Jestem pustelnik, czy mnie rozumiecie? KSIĄDZ. Skąd przychodzisz tak nierano? Kto jesteś? jakie twe miano? Kiedy się tobie przypatruję zblizka, Zdaje się, że cię kiedyś widziałem w tej stronie. Powiedz, mój bracie, jakiegoś ty rodu? PUSTELNIK. O tak! tak, byłem tutaj... o dawno! za młodu! Przed śmiercią!... będzie trzy lata! Lecz co tobie do mego rodu i nazwiska? Gdy dzwonią po umarłym, dziad stoi przy dzwonie; Pytają ludzie, kto zeszedł ze świata? FOTOGRAWURA R. PAULUSSENA CZ. B. JANKOWSKI PINX. KTÓŻ TO JEST NA PROGU? KTOŚ TY TAKI? PO CO? NA CO! (udając dziada) „A na co ta ciekawość? zmów tylko pacierze!“ Otóż, ja także umarły dla świata: Na co tobie ciekawość? zmów tylko pacierze! Nazwiska... (patrzy na zegarek) jeszcze rano... powiedzieć nie mogę; Idę zdaleka, nie wiem, z piekła, czyli z raju, I dążę do tegoż kraju. Mój księże, pokaż, jeśli wiesz, drogę! KSIĄDZ (łagodnie z uśmiechem). Dróg śmierci pokazywać nie chciałbym nikomu. (poufale) My księża tylko błędne prostujemy ścieżki. PUSTELNIK (z żalem). Inni błądzą: ksiądz w małym, ale własnym domu, Czy to na wielkim świecie pokój lub zamieszki, Czy gdzie naród upada, czy kochanek ginie, O nic nie dbasz, usiadłszy z dziećmi przy kominie. A ja się męczę, w słotnej, w ciemnej porze! Słyszysz, jaki szturm na dworze? Czy widzisz łyskanie gromu? (ogląda się). Błogosławione życie, w małym, własnym domu! (śpiewa) Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy I noc ma spokojną i dzień nietęskliwy[1] W cichym, własnym domu! (śpiewa) Z pałaców sterczących dumnie[2] Znijdź, piękna, do mojej chatki; Znajdziesz u mnie świeże kwiatki, Czułe serce znajdziesz u mnie. Widzisz ptasząt zalecanki, Słyszysz srebrny szmer strumyka; Dla kochanka i kochanki Dosyć domku pustelnika! KSIĄDZ. Kiedy tak chwalisz mój dom i kominek: Patrz, oto ogień służąca nakłada, Siądź i pogrzej się; tobie potrzebny spoczynek. PUSTELNIK. Pogrzej się!... dobra, księże, arcy-przednia rada! (śpiewa, pokazując na piersi) Nie wiesz, jaki tu żar płonie; Mimo deszczu, mimo chłodu. Zawsze płonie! Nie raz chwytam śniegu, lodu, Na gorącem cisnę łonie; I śnieg tonie i lód tonie, Z piersi moich para bucha, Ogień płonie! Stopiłby kruszce i głazy, Gorszy niż ten tysiąc razy, (pokazując kominek) Milion razy! I śnieg tonie i lód tonie, Z piersi moich para bucha, Ogień płonie! KSIĄDZ (na stronie). Ja swoje, a on swoje; — nie widzi, nie słucha. (do pustelnika) Jednak do nitki przemoczony wszystek, Zbladłeś, przeziąbłeś strasznie, drżysz jak listek. Ktokolwiek jesteś, długą przejść musiałeś drogę. PUSTELNIK. Kto jestem?... jeszcze rano... powiedzieć nie mogę. Idę zdaleka, nie wiem, z piekła, czyli z raju. A dążę do tegoż kraju. Tymczasem małą dam tobie przestrogę. KSIĄDZ (na stronie). Trzeba z nim, widzę, innego sposobu. PUSTELNIK. Pokaż... wszak dobrze wiesz do śmierci drogę? KSIĄDZ. Dobrze, gotowem na wszelkie usługi; Lecz od twojego wieku aż do grobu Gościniec jest arcy-długi. PUSTELNIK (z pomieszaniem i smutnie sam do siebie). Ach, tak prędko przebiegłem gościniec tak długi! KSIĄDZ. Dlatego jesteś znużony i chory. Posil się; wraz przyniosę jadło i napoje. PUSTELNIK (z obłąkaniem). A potem pójdziem? KSIĄDZ (z uśmiechem). Zróbmy na drogę przybory. Czy dobrze? PUSTELNIK (z roztargnieniem i nieuwagą). Dobrze. KSIĄDZ. Chodźcie, dzieci moje! Oto mamy w domu gościa; Nim ja powrócę, bawcie jegomościa. (odchodzi). DZIECIĘ (oglądając). Czemu waspan tak jesteś dziwacznie ubrany? Jak strach, albo rozbójnik, co to mówią w bajce: Z różnych kawałków sukmany, Na skroniach trawa i liście, Wytarte płótno przy pięknej kitajce? (postrzega sztylet, — Pustelnik chowa). Jaka to na sznurku blacha? Różne paciorki, wstążek okrajce? Cha, cha, cha, cha! Dalibóg, waspan wyglądasz na stracha! Cha, cha, cha, cha! PUSTELNIK (zrywa się i jakby przypomina się). O dziatki, wy się ze mnie śmiać nie powinniście! Słuchajcie: znałem pewną kobietę za młodu, Tak jak ja nieszczęśliwą, z takiego powodu! Miała takąż sukienkę i na głowie liście. Gdy weszła do wsi, cała wieś nawałem, Urągając się z jej biedy, Pędzi, śmieje się, wykrzyka, Podrzyźnia, palcem wytyka: Ja się raz tylko, raz tylko zaśmiałem!... Kto wie, jeśli nie za to?... Słuszne sądy boże! Lecz któż mógł przewidzieć wtedy, Że ja podobną sukienkę włożę? Ja byłem taki szczęśliwy! (śpiewa) Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy I noc ma spokojną i dzień nietęskliwy. (Ksiądz przychodzi z winem i talerzem). PUSTELNIK (z wymuszoną wesołością). Księże, a lubisz ty smutne piosenki? KSIĄDZ. Nasłuchałem się ich w życiu dosyć, Bogu dzięki! Lecz nie traćmy nadziei: po smutkach wesele. PUSTELNIK (śpiewa). A odjechać od niej nudno, A przyjechać do niej trudno![3] Prosta piosenka, ale dobrą myśl zawiera! KSIĄDZ. No! potem o tem; a teraz zajrzyjmy do misy. PUSTELNIK. Prosta pieśń! o, w romansach znajdziesz lepszych wiele! (z uśmiechem, biorąc książki z szafy) Księże, a znasz ty żywot Heloisy? Znasz ogień i łzy Wertera? (śpiewa) Tylem wytrwał, tyle wycierpiałem,[4] Chyba śmiercią bole się ukoją; Jeślim płochym obraził zapałem, Tę obrazę krwią okupię moją. (dobywa sztylet). KSIĄDZ (wstrzymuje). Co to ma znaczyć?... szalony! czy można? Odbierzcie mu żelazo, rozdejmijcie pięście! Jesteś ty chrześcianin? taka myśl bezbożna! Znasz ty Ewangelią? PUSTELNIK. A znasz ty nieszczęście? (chowa sztylet) Ale dobrze! nie trzeba chwytać się przed porą; (patrzy na zegar) Skazówka na dziewiątej i trzy świece gorą! (śpiewa) Tylem wytrwał, tyle wycierpiałem, Chyba śmiercią bole się ukoją; Jeślim płochym obraził zapałem, Tę obrazę krwią okupię moją. Za coś dla mnie tyle ulubiona? Za com z twojem spotkał się wejrzeniem? Jednąm wybrał z tylu dziewcząt grona: I ta cudzym przykuta pierścieniem! Ach, jeśli ty Getego znasz w oryginale, Gdyby przytem jej głosek i dźwięk fortepianu!... Ale cóż! ty o boskiej tylko myślisz chwale, Oddany twego tylko powinnościom stanu. (przerzucając książkę) Wszakże lubisz książki świeckie?... Ach, te to są książki zbójeckie! (ciska książkę) Młodości mojej niebo i tortury! One zwichnęły osadę mych skrzydeł I wyłamały do góry, Że już nie mogłem nadół skręcić lotu. Kochanek przez sen tylko widzianych mamideł, Nie cierpiąc rzeczy ziemskich nudnego obrotu, Gardzący istotami powszedniej natury, Szukałem, ach! szukałem tej boskiej kochanki, Której na podsłonecznym nie bywało świecie, Którą tylko na falach wyobraźnej pianki Wydęło tchnienie zapału, A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie. Lecz gdy w czasach tych zimnych niema ideału, Przez teraźniejszość w złote odleciałem wieki, Bujałem po zmyślonem od poetów niebie, Goniąc i błądząc, w błędach nieznużony goniec; Wreszcie, napróżno zbiegłszy kraj daleki, Spadam i już się rzucam w brudne uciech rzeki: Nim rzucę się, raz jeszcze spójrzę koło siebie! I znalazłem ją nakoniec! Znalazłem ją blizko siebie, Znalazłem ją! — ażebym utracił na wieki! KSIĄDZ. Podzielam twoję boleść, nieszczęśliwy bracie! Lecz może jest nadzieja? są różne sposoby. Słuchaj, czy już od dawna doświadczasz choroby? PUSTELNIK. Choroby? KSIĄDZ. Czy już dawno płaczesz po twej stracie? PUSTELNIK. Jak dawno?... dałem słowo, powiedzieć nie mogę: Kto inny powie tobie. Mam ja towarzysza, Zawżdy z nim razem odbywamy drogę! (ogląda się) Ach, tu tak ciepło, wygodna zacisza; A na podwórzu wicher, gromy, burza sroga: Mój towarzysz zapewne biedny drży u proga! Gdy nas razem wyroki nielitośne pędzą, Dobry księże, i jego przyjmij na gospodę. KSIĄDZ. Nigdy nie zamykałem drzwi moich przed nędzą. PUSTELNIK. Ale stój, stój, mój bracie, ja sam go przywiodę. (odchodzi). DZIECIĘ. Cha, cha, cha! tato, co się jemu dzieje? Biega i gada ani to, ani owo. Jakie dziwaczne ubiory! KSIĄDZ. Dzieci, będzie ten płakał, kto się z płaczu śmieje! Nie śmiejcie się! to człowiek bardzo biedny, chory. DZIECI. Chory? a on tak biega, wygląda tak zdrowo! KSIĄDZ. Zdrów na twarzy, lecz w sercu głębokie ma rany. PUSTELNIK (ciągnąc gałąź jedliny). Chodź, bracie, chodź tu! KSIĄDZ (do dzieci). On ma rozum pomieszany. PUSTELNIK (do jodły). Chodź, bracie, nie lękaj się dobrego księżyny. DZIECI. Tato! ach patrzaj, co on w ręku niesie: Jak zbójca, z wielką gałęzią jedliny. PUSTELNIK (do księdza, ukazując gałąź). Pustelnik przyjaciela znajdzie chyba w lesie! Może cię zdziwia jego postać? KSIĄDZ. Czyja? PUSTELNIK. Mego przyjaciela. KSIĄDZ. Jakto? tego kija? PUSTELNIK. Niezgrabny, jak mówiłem, wychowany w lesie; Przywitaj się! (podnosi gałąź). DZIECI. Co robisz? co robisz? ach zbójca! Pójdźże precz, rozbójniku, nie zabij nam ojca! PUSTELNIK. O prawda, moje dziatki, jest to wielki zbójca! Ale on tylko sam siebie rozbija! KSIĄDZ. Upamiętaj się, bracie; do czego ta jodła? PUSTELNIK. Jodła? a ksiądz uczony! O, głowo ty, głowo! Przypatrz się lepiej: poznaj gałąź cyprysową; To pamiątki rozstania, mego losu godła. (bierze książki) Weź księgę i odczytaj dzieje zeszłych wieków: Dwie były poświęcone krzewiny u Greków; Kto kochał, od swej lubej ukochany wzajem, Błogie włosy mirtowym przyozdabiał majem. (po pauzie) Jej ręką ułamana gałąź cyprysowa Zawsze mi przypomina ostatnie „bądź zdrowa!“ Przyjąłem ją, schowałem, dotąd wiernie służy! Nieczuła, lepsza od tych niby czułych ludzi. Jej płacz mój nie rozśmiesza i skarga nie nudzi; Jedna mi pozostała, z przyjaciół tak wielu! Wszystkie tajniki serca mojego posiada! Jeśli chcesz o mnie wiedzieć, pytaj przyjacielu: Zostawię was sam na sam, niech resztę wygada. (do gałęzi) Powiedz, jak dawno płaczę lubej straty... Dawno to być musiało! przed dawnemi laty! Pamiętam, kiedy cyprys przyjąłem z jej ręki, Był to listeczek taki, ot taki maleńki; Zaniosłem, posadziłem na piasku, daleko... I gorącą łez moich polewałem rzeką. Patrz, jaka z liścia gałązka urosła, Jaka gęsta i wyniosła! Kiedy mię boleść ostatnia dotłoczy, Nie chcąc na zagniewane poglądać niebiosa, Okryłem mój grobowiec cieniem tych warkoczy. (z łagodnym uśmiechem) Ach, taki właśnie był kolor jej włosa, Jak te cyprysu gałązki! Chcesz? pokażę (szuka i ciągnie od piersi). Nie mogę odpiąć tej zawiązki (coraz z większem sileniem się) Zawiązka miękka... z warkocza dziewicy... Lecz skorom tylko położył na łonie, Opasała mię wkoło nakształt włosiennicy, Pierś przejada... w ciało tonie!... Tonie, tonie i wkrótce przetnie mi oddechy! Wiele cierpię! ach! bo też wielkie moje grzechy! KSIĄDZ. Uspokój się, uspokój! przyjm słowo pociechy! Ach, tak okropne bole, moje dziecie, Za twe na ziemi jakieżkolwiek grzechy, Przyjmie w rachunku Bóg na tamtym świecie! PUSTELNIK. Grzechy?... i proszę, jakież moje grzechy? Czyliż niewinna miłość wiecznej godna męki? Ten sam Bóg stworzył miłość, który stworzył wdzięki! On dusze obie łańcuchem uroku Powiązał na wieki z sobą! Wprzód, nim je wyjął ze światłości stoku, Nim je stworzył i okrył cielesną żałobą, Wprzódy je powiązał z sobą! Teraz, kiedy złych ludzi odłącza nas ręka, Rozciąga się ten łańcuch, ale się nie pęka! Czucia nasze, dzielącej uległe przeszkodzie, Chociaż nigdy nie mogą napotkać się zbliska: Przecież zawżdy po jednym biegają obwodzie, Łańcuchem od jednego skreślone ogniska. KSIĄDZ. Jeżeli Pan Bóg złączył, ludzie nie rozłączą! Może się troski wasze pomyślnie zakończą. PUSTELNIK. Chyba tam! gdy nad podłem wzbijemy się ciałem, Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje: Bo tutaj, wszelkie dla nas umarły nadzieje, Tutaj ja się z mą lubą na wieki rozstałem! (po pauzie) Obraz tego rozstania dotąd w myśli stoi. Pamiętam: śród jesieni... przy wieczornym chłodzie; Jutro miałem wyjechać... błądzę po ogrodzie! W rozmyślaniu, w modlitwach szukałem tej zbroi, Którąbym odział serce miękkie z przyrodzenia I wytrzymał ostatni pocisk jej spojrzenia! Błądziłem po zaroślach, gdzie mnie oczy niosą. Noc była najpiękniejsza! Pamiętam dziś jeszcze: Na kilka godzin pierwej wylały się deszcze, Cała ziemia kroplistą połyskała rosą. Doliny mgła odziewa, jakby morze śniegu; Z tej strony chmura gruba napędzała lawy, A z tamtej strony księżyc przezierał bladawy; Gwiazdy toną w błękicie po nocnym obiegu. Spojrzę: jak raz nademną świeci gwiazdka wschodnia; O, znam ją odtąd dobrze, witamy się co dnia! Spojrzę na dół... na szpaler... patrz, tam przy altanie, Ujrzałem ją niespodzianie! Suknią między ciemnemi bielejąca drzewy, Stała w miejscu, grobowej podobna kolumnie; Potem biegła jak lekkie zefiru powiewy, Oczy zwrócone w ziemię... nie spojrzała ku mnie! A lica jej bardzo blade. Nachylam się, zajrzę z boku, I dojrzałem łezkę w oku: Jutro, rzekłem, jutro jadę! FOTOGRAWURA R. PAULUSSENA CZ. B. JANKOWSKI PINX. STAŁA W MIEJSCU, GROBOWEJ PODOBNA KOLUMNIE, OCZY ZWRÓCONE W ZIEMIĘ... NIE SPOJRZAŁA KU MNIE! Bądź zdrów! — odpowie z cicha — ledwie posłyszałem, Zapomnij!... Ja zapomnę?... O, rozkazać snadno! Rozkaż, luba, twym cieniom, niechaj wraz przepadną I niech zapomną biegać za twem ciałem!... Rozkazać snadno! Zapomnij!! (śpiewa) Przestań płakać, przestań szlochać, Idźmy każdy w swoją drogę: Ja cię wiecznie będę... (urywa śpiewanie) wspominać. (kiwa głową) (śpiewa) Ale twoją być nie mogę! Wspominać tylko?... jutro, jutro jadę! Chwytam za rączki i na piersi kładę. (śpiewa) Najpiękniejsza, jak aniołek raju, Najpiękniejsza ze wszystkich dziewica! Wzrok niebieski, jako słońce w maju, Odstrzelone od modrych wód lica! Pocałunek jej, ach, nektar boski! Jako płomień chwyta się z płomieniem, Jak dwóch lutni zlewają się głoski, Harmonijnem ożenione brzmieniem. Serce z sercem zbiega, zlatuje się, ściska, Lica, usta łączą się, drżą, palą. Dusza wionie w duszę... niebo, ziemia pryska Roztopioną dokoła nas falą![5] Księże! o nie! ty tego nie czujesz obrazu! Ty cukrowych ust lubej nie tknąłeś ni razu! Niech ludzie świeccy bluźnią, szaleją młokosy: Serce twe skamieniało na natury głosy. O luba! zginąłem w niebie, Kiedym raz pierwszy pocałował ciebie! (śpiewa) Pocałunek jej, ach, nektar boski! Jako płomień chwyta się z płomieniem, Jak dwóch lutni zlewają się głoski, Harmonijnem ożenione brzmieniem. (chwyta dziecię i chce pocałować, dziecię ucieka). KSIĄDZ. Czegoż boisz się sobie równego człowieka? PUSTELNIK. Przed nieszczęśliwym, ach, wszystko ucieka, Jakby przed straszydłem z piekła! Ach, tak! i ona przedemną uciekła! ... Bądź zdrów!... i w długiej ulicy Niknie nakształt błyskawicy. (do dzieci) I czegóż ona przedemną uciekła? Czylim ją śmiałem przeraził wejrzeniem? Czyli słówkiem lub skinieniem? Muszę przypomnieć... (przypomina) Tak się w głowie kręci!... Nie! nie! ja wszystko widzę, jak na dłoni, Nie zgubiłem żadnego wyrazu z pamięci: Dwa tylko słowa powiedziałem do niéj. (z żalem) Księże, dwa tylko słowa: Jutro! bądź zdrowa! Bądź zdrów!... Gałązkę odrywa, podaje... Oto jest — rzekła, co nam tu (na ziemię pokazuje) zostaje! Bądź zdrów!... i w długiej ulicy Niknie nakształt błyskawicy! KSIĄDZ. Młodzieńcze, ja głęboko czuję, co cię boli! Lecz słuchaj, są tysiące biedniejszych od ciebie. Ja sam już nie na jednym płakałem pogrzebie: Po ojcu i po matce już mówię pacierze, Dwoje małych dziateczek aniołkami w niebie; Ach, i moja wspólniczka szczęścia i niedoli, Małżonka moja, którą kochałem tak szczerze!... Ale cóż robić! Pan Bóg daje, Pan Bóg bierze! Niechaj się dzieje według jego świętej woli. PUSTELNIK (mocno). Żona? KSIĄDZ. Ach, to wspomnienie serce mi rozdarło! PUSTELNIK. Jakto? gdzie się obrócę, wszyscy płaczą żony! Lecz ja niewinien, twojej nie widziałem żony... (spostrzega się) Słuchaj! przyjmij pociechę, małżonku strapiony! Żona twoja przed śmiercią już była umarłą. KSIĄDZ. Jakto? PUSTELNIK (mocniej). Gdy na dziewczynę zawołają: żono, Już ją żywcem pogrzebiono! Wyrzeka się przyjaciół, ojca, matki, brata, Nawet... słowem: całego wyrzeka się świata, Skoro stanęła na cudzym progu! KSIĄDZ. Chociaż wyznania twoje mgła żalu pokrywa, Wszakże ta, której płaczesz, jest podobno żywa? PUSTELNIK (z ironią). Żywa? właśnie jest za co podziękować Bogu! Żywa? jakto? nie wierzysz? cóż się tobie zdaje? Poprzysięgnę, uklęknę, palce na krzyż złożę; Ona umarła i ożyć nie może!... (po pauzie zwolna) Ależ bo różne są śmierci rodzaje... Jedna śmierć jest pospolita: Śmiercią tą starzec, kobiéta, Dziecię, mąż, słowem tysiące Ludzi umiera co chwila; I taką śmiercią Maryla, Którą widziałem na łące. (śpiewa) Tam u Niemnowej odnogi, Tam u zielonej rozłogi, Jaki to sterczy kurhanek? Spodem uwieńczon jak w wianek, W maliny, ciernie i głogi... (przestaje śpiewać). Ach, i to jest widok srogi, Kiedy piękność w życia kwiecie, Ledwie wschodząca na świecie, Żegnać się musi z lubym jeszcze światem! Patrz, patrz: blada na pościeli, Jak na obłoczkach mglisty poranek; Z płaczem dokoła stanęli: I smutny ksiądz u łóżka, I smutniejsza czeladka, I smutniejsza od niej drużka, I smutniejsza od nich matka, I najsmutniejszy kochanek. Patrz: uchodzi z lica krasa, Wzrok zapada i zagasa, Ale jeszcze, jeszcze świeci; FOTOGRAWURA R. PAULUSSENA CZ. B. JANKOWSKI PINX. GŁOWA OPADA NA ŁÓŻKO, W TWARZYCZCE BLADOŚĆ OPŁATKA, RĘCE STYGNĄ, A SERDUSZKO BIJE ZCICHA, BIJE ZRZADKA, JUŻ STANĘŁO, JUŻ JEJ NIE MA, Usta, gdzie się róża kwieci, Więdną, gubią blask szkarłatu, I jak z piwonii kwiatu Wycięty wązki listeczek, Taka siność jej usteczek. Podniosła głowę nad łóżko, Rzuciła na nas oczyma: Głowa opada na łóżko, W twarzyczce bladość opłatka; Ręce stygną; a serduszko Bije zcicha, bije zrzadka, Już stanęło... już jej niéma... Oko to, niegdyś podobne słonku... Czy widzisz, księże, pierścienie? Smutna pamiątka została! Jak w pierścionku Brylant pała, Takie jaśniały w oczach płomienie; Lecz iskra duszy już się nie pali! Błyszczą one, jak rdzeni spróchniałej światełka, Jak na gałązkach wody perełka, Kiedy ją wicher skrysztali. Podniosła głowę nad łóżko, Rzuciła na nas oczyma: Głowa upada na łóżko, W twarzyczce bladość opłatka; Ręce stygną; a serduszko Bije zcicha, bije zrzadka, Już stanęło... już jej niéma! DZIECIĘ. Umarła! ach, jaka szkoda! Słuchając, płakałem szczerze. Czy to znajoma twoja, czy siostrzyczka młoda? Ale nie płacz, niechaj jej wieczny pokój świeci, Będziemy za nię codzień mówili pacierze. PUSTELNIK. To jedna śmierć, moje dzieci; Ale jest straszniejsza druga, Bo nie umarza od razu, Powolna, boleśna, długa: Śmierć ta dwie społem osoby ugodzi; Lecz moje tylko zabija nadzieje, Drugiej — bynajmniej nie szkodzi. Ona żyje, ona chodzi, Kilka drobnych łez wyleje, Potem w niej czucie rdzawieje, I została nakształt głazu. Ach, dwie osoby uderza od razu! Lecz moje tylko zabija nadzieje, A jej bynajmniej nie szkodzi! Kwitnie życiem, kwitnie zdrowiem. Taką śmiercią umarła... kto? o, nie... nie powiem! Nieprawdaż dzieci? straszniejsza daleko, Gdy trup z rozwartą, ot tak powieką. (Dzieci uciekają) Jednak umarła!... Kiedy płaczę, ręce łamię, Zbiegli się ludzie dokoła, Wyciągają długie szyje; Jeden mówi, że ja kłamię; Drugi potrąca i woła: Patrz, szaleńcze, ona żyje! (do księdza) Nie wierz, choćby ci szyderce Po tysiąc razy mówili; Słuchaj, co mówi to serce: Niemasz, niemasz Maryli! (po pauzie) Jeszcze rodzaj śmierci trzeci: Śmierć wieczna, jak Pismo mówi. Biada, biada człowiekowi, Którego ta śmierć zabierze! Tą śmiercią może ja umrę, dzieci... Ciężkie, ciężkie moje grzechy! KSIĄDZ. Przeciwko światu i przeciwko sobie, Cięższe twoje, niżeli przeciw Bogu grzechy. Człowiek nie jest stworzony na łzy i uśmiechy, Ale dla dobra bliźnich swoich, ludzi. Jakkolwiek w twardej Bóg doświadcza probie, Zapomnij o swym proszku, zważ na ogrom świata. Ta myśl wielka pomniejsze zapały przystudzi. Sługa boży pracuje do późnego lata; Gnuśnik tylko zawczasu zamyka się w grobie, Nim go Pan trąbą straszliwą przebudzi. PUSTELNIK (zdziwiony). Księże! a to są czary? sztuka niepojęta! (na stronie) Musi posiadać czarodziejskie sztuki, Albo też nas podsłuchał i wszystko pamięta. (do księdza) Wszak ja od niej słyszałem też same nauki!... Cała rzecz słowo w słowo, jak z ust jej wyjęta, Przy owem pożegnaniu, owego wieczora... (z ironią) Właśnie, właśnie to była do kazania pora! Słyszałem od niej słówek pięknobrzmiących wiele: Ojczyzna i nauki, sława, przyjaciele! Lecz teraz groch ten całkiem od ściany odpada; Ja sobie spokojnie drzémię. Kiedyś duch mój przy wieszczym zapalał się rymie, Kiedyś budził mię ze snu tryumf Milcyada. (śpiewa). Młodości, ty nad poziomy Wylatuj, a okiem słońca Ludzkości całe ogromy Przeniknij z końca do końca! Już tchnienie jej rozwiało te kształty olbrzymie! Został się lekki cienik, mara blada, Drobniuchne źdźbła odłamki, Które lada motyl spasa, Któreby ona mogła wciągnąć z odetchnieniem: A ona chce budować na tym proszku zamki! Zrobiwszy mnie komarem, chce zmienić w Atlasa, Dźwigającego nieba kamiennem ramieniem! Napróźno! Jedna tylko iskra jest w człowieku, Raz tylko w młodocianym zapala się wieku, Czasem ją oddech Minerwy roznieci: Wtenczas nad ciemne plemiona Powstaje mędrzec, i gwiazda Platona W długie wieki wieków świeci. Iskrę tę jeśli duma rozżarzy w pochodnie: Wtenczas zagrzmi bohater, pnie się do szkarłatu, Przez wielkie cnoty i przez wielkie zbrodnie I z pastuszego kija robi berło światu, Albo skinieniem oka stare trony wali. (po pauzie, zwolna) Czasem tę iskrę oko niebianki zapali: Wtenczas trawi się w sobie, świeci sama w sobie, Jako lampa w rzymskim grobie. KSIĄDZ. O, nieszczęśliwy zapaleńcze młody! W żalach, które tak mocno zraniona pierś jąka, Że nie jesteś zbrodniarzem, odkrywam dowody. I że piękność, za którą twój się rozum błąka, Nie z samej tylko powabna urody. Jak z zapałem kochałeś, tak naśladuj godnie Myślenia i uczucia niebieskiej istoty. Zbrodniarz ją kochający wróciłby do cnoty: A ty, niby cnotliwy, puszczasz się na zbrodnie! Jakakolwiek przeszkoda tutaj was rozdwoi: Idą ku sobie gwiazdy, choć je mgły zaciemią; Mgła zniknie, gwiazda z gwiazdą na wieki się spoi, Łańcuchy tu wiążące prysną razem z ziemią, A tam, nad ziemią, znowu poznają się swoi, I namiętność, choć zbytnią, Pan Bóg wam przebaczy. PUSTELNIK. Jakto? ty wiesz o wszystkiem? co to wszystko znaczy? (udaje głos księdza) Jej serce, równie święte, jak powabne lice!... Łańcuch, który tu wiąże, nad ziemią opadnie!... Ty wiesz o wszystkiem, ty nas podsłuchałeś zdradnie, Wyłudziłeś tajemnicę, Ukrywaną w sercu na dnie, O której przyjaciele nie wiedzą najszczersi: Bo jednę rękę na cyprysu drzewie, A drugą kładąc na piersi, Zaprzysięgliśmy milczeć i nikt o tem nie wie. Ale tak! przypominam... tak, jednego razu, Kiedy przez czarodziejski pędzla wynalazek Odkradzione jej wdzięki przeniosłem w obrazek, Przyjaciołom okazać chciałem cud obrazu. Lecz to, co mnie unosi, ich nawet nie ruszy; Czułość dla nich zabawą, która nam potrzebą: Nie mają oka duszy, nie przejrzą do duszy! Zimnym cyrklem chcą mierzyć piękności zalety! Jak wilk, lub jak astronom patrzają na niebo: Inny jest wzrok pasterza, kochanka, poety. Ach! ja tak ją na martwym ubóstwiam obrazku, Że nie śmiem licem skazić jej bezbronnych ustek; I gdy dobranoc daję przy księżyca blasku, Albo jeśli w pokoju lampa jeszcze płonie, Nie śmiem rozkryć mych piersi, z szyi odpiąć chustek, Nim jej listkiem cyprysu oczu nie zasłonię. A moi przyjaciele!... Żałuję pośpiechu!... Jeden, gdy ubóstwienie w oku mojem czyta, Ledwie zgryzioną wargą nie upuścił śmiechu, I rzekł ziewając: at sobie kobiéta! Drugi przydał: jesteś dziecko!... Ach, ten to starzec, z swoim przeklętym rozumem, Pewnie wydał nas zdradziecko! (coraz z większem pomieszaniem) Opowiedział na rynku, przed dziećmi, przed tłumem; A ktoś z tych dziatek, albo z gawiedzi, Przyszedł i księdzu wyznał na spowiedzi... (z największem obłąkaniem) Możeś ty mnie podstępnie badał na spowiedzi? KSIĄDZ. I na cóż nam te zdrady, spowiedź i podstępy? Chociaż się dziwnym kłębkiem twoja żałość gmatwa, Lecz czyj wzrok na bieg czucia nie jest całkiem tępy, Temu do wywikłania tajemnica łatwa. PUSTELNIK. Prawda! lecz to są ludzkiej własności narowy, Że, co dzień cały w sercu tkwi boleśnie, Na noc przychodzi do głowy: Wtenczas człowiek sam nie wie, co rozplecie we śnie. Dawno, dawno... raz miałem przypadek ten samy. Po pierwszem z nią widzeniu, wróciwszy do domu, Poszedłem spać, ni słówka nie mówiąc nikomu. Nazajutrz, gdy dzień dobry przyniosłem dla mamy: „Co to jest — mówi do mnie, — żeś taki pobożny? Modlisz się przez noc całą, wzdychasz nieustannie, I litanią mówisz o Najświętszej Pannie.“ Zrozumiałem i na noc zamknąłem podwoje; Ale teraz nie mogę być równie ostrożny: Nie mam domu; gdzie przyjdę, tam posłanie moje; A często przez sen gadam... W myślach, jak na fali, Ustawna burza, zawieja, Błyśnie i zmierzchnie, Mnóstwo się zarysów skleja, W jakieś tworzydło ocali I znowu pierzchnie... Jeden tylko obrazek na zawsze wyryty, Czy rzucam się na piasek i patrzę w głąb ziemną, Błyszczy jak księżyc w wodzie odbity: Nie mogę dostać, lecz błyszczy przedemną; Czyli wzrokiem od ziemi strzelę na błękity, Za moim wzrokiem dokoła Płynie i postać anioła, Aż na górne nieba szczyty; Potem, jak orlik na żaglach pierza, (patrząc w górę) Stanie w chmurze i z wysoka, Nim sam upadnie na zwierza, Już go zabił strzałą oka; Nie wzrusza się i zlekka w jednem miejscu chwieje, Jakby uplątany w sidło, Albo do nieba przybity za skrzydło; Tak właśnie ona nademną jaśnieje! (śpiewa) Czyli słońce światu płonie, Czy noc wciąga szatę ciemną: Jej wyglądam, za nią gonię, Zawsze przy mnie, lecz nie ze mną! Otóż gdy ona stanie przed memi oczyma, A sam jestem na polu, albo w gajów cieniu, Napróżno każę milczeć: język nie dotrzyma, Przemówię do niej słówko, nazwę po imieniu, A zły człowiek podsłucha. Tak właśnie dziś rano Zdradliwie mię podsłuchano. Ranek był... wraz opiszę. Pamiętam dziś jeszcze: Na kilka godzin pierwej wylały się deszcze; W dolinach tuman, nakształt prószącego śniegu, A na łąkach zaranna połyska się rosa; Gwiazdy w błękit tonęły po nocnym obiegu: Jedna tylko nademną świeci gwiazdka wschodnia, Którą wtenczas widziałem, którą widzę co dnia, Tam, przy altanie... (spostrzega się) Cha! cha!... pobiegłem z ukosa... To nie o tym poranku! Ha! szał romansowy! Przeklęty zawrocie głowy!... (po pauzie, przypomina) Był ranek; kiedy dumam, narzekam i jęczę, Deszcz lał jak z wiadra, tęgi wicher dmuchał, Utuliłem głowę w krzaczek; (z łagodnym uśmiechem) Ten ladaco mnie podsłuchał... Lecz nie wiem, czy tylko jęki, Czy nawet imię podsłuchał: Bo bardzo blizko był krzaczek. KSIĄDZ. O biedny, biedny młodzieńcze! Co mówisz? kto cię podsłuchał? PUSTELNIK (poważnie). Kto? oto pewny robaczek maleńki, Który pełzał tuż przy głowie, Świętojański to robaczek. Ach, jakie ludzkie stworzenie! Przypełznął do mnie i powie: (Zapewna mię chciał pocieszyć) Biedny człowieku, poco to jęczenie? Ej, dosyć rozpaczą grzeszyć! Kto temu winien, że piękna dziewczyna, Żeś czuły? Nie twoja wina! Patrz, mówił dalej robaczek: Na iskrę, co ze mnie strzela I cały objaśnia krzaczek. Zrazu szukałem z niej chluby; Teraz widzę, że będzie przyczyną mej zguby I zwabi nieprzyjaciela. Iluż to braci moich złe jaszczurki spasły! Kląłem więc ozdobę własną, Która na mnie śmierć sprowadza; Chcę, żeby te iskry zgasły; Ale cóż robić? nie moja w tem władza; I póki żyję, te iskry nie zgasną... (po pauzie, pokazując na serce) Tak, póki żyję, te iskry nie zgasną! DZIECI. A posłuchajcie... a jaki cud, jaki! Tato, słyszałeś o cudzie? (Ksiądz odchodzi, ściskając ramionami). Czy można, żeby robaki Rozmawiały tak, jak ludzie? PUSTELNIK. Czemuż nie? Chodź tu, malcze, pod kantorek, Nachyl się i przyłóż uszko: Tu biedna duszka prosi o troje paciorek. A ha, słyszysz, jak kołata? DZIECKO. Tak, tak, tak, tak, tata, tata... A dalibóg że kołata, Jak zegarek pod poduszką. Co to jest?... tata, tek, tatek! PUSTELNIK. Mały robaczek, kołatek, A niegdyś wielki lichwiarz! (do kołatka) Czego żądasz, duszko? (udaje głos) Proszę o troje paciorek. A tuś mi, panie sknero! Znałem się z tym dziadem, Był moim blizkim sąsiadem: Zakopawszy się do złota, Zawaliwszy chatę drągiem, Nie dbał, że w progu jęczy wdowa i sierota, Nikogo nie obdarzył chlebem, ni szelągiem. Za życia dusza jego przy pieniędzy worku Leżała na dnie w kantorku: Za to i teraz po śmierci, Nim słuszną karę odbierze w piekle, Słyszycie, jak gryzie wściekle, Jak świdruje i jak wierci? Przecież, jeśli łaska czyja, Mówcie trzy zdrowaś Marya. (Ksiądz wchodzi z szklanką wody). PUSTELNIK (coraz mocniej pomieszany). A co, słyszałeś pisk złego ducha? KSIĄDZ. Przebóg! co się tobie plecie? (ogląda się) Nic niema, wszędzie noc głucha! PUSTELNIK. Nadstaw tylko lepiej ucha. (do dziecięcia) Chodź tu, chodź tu, moje dziecie! Czy słyszałeś? DZIECIĘ. Prawda, tato, Coś tam gada. PUSTELNIK. Cóż ty na to? KSIĄDZ. Pójdźcie spać, dzieci; co się wam marzy? Nic ani szaśnie, cicho wkoło. PUSTELNIK (do dzieci z uśmiechem). Nie dziw, głosu natury nie dosłyszą starzy! KSIĄDZ. Mój bracie, weź wody w dłonie I zmyj trochę twoje czoło, Może ten zapał gwałtowny ochłonie. PUSTELNIK (bierze i myje). (Tymczasem zegar zaczyna bić; po kilku uderzeniach Pustelnik upuszcza wodę i patrzy nieporuszony, poważnie i ponuro). Oto dziesiąta wybija, (Kur pieje). I kur pierwsze daje hasło, Czas ucieka, życie mija. (Świeca jedna na stoliku gaśnie). I pierwsze światło zagasło. Jeszcze, jeszcze dwie godziny. (zaczyna drżeć) Jak mnie zimno! (Ksiądz tymczasem patrzy zdziwiony nieco na świecę). Wiatr zimny świszcze przez szczeliny: Jak tu zimno! (idzie do pieca). Gdzież jestem? KSIĄDZ. W przyjaciela domu. PUSTELNIK (przytomniej). Pewnie cię nastraszyłem o niezwykłej porze, Do nieznanego miejsca, w dziwacznym ubiorze? Musiałem wiele gadać? Ach, nie mów nikomu! Jestem biedny podróżny, z dalekich stron jadę. (ogląda się i przytomniej) W młodości jeszcze, na środku gościńca, Napadł, odarł mię całkiem (z uśmiechem) skrzydlaty złoczyńca. Nie mam sukień: co znajdę, to na siebie kładę. (obrywa liście i szaty poprawia; z żalem) Ach, odarł mię, odebrał wszystkie skarby świata. Została jedna przy mnie niewinności szata! KSIĄDZ (który ciągle patrzał na świecę, do Pustelnika). Uspokój się, dla Boga! (do dzieci). Kto to zgasił świécę? PUSTELNIK. Każdy cud chcesz tłumaczyć; biegaj do rozumu... Lecz natura, jak człowiek, ma swe tajemnice, Które nie tylko chowa przed oczyma tłumu, (z zapałem) Ale żadnemu księdzu i mędrcom nie wyzna! KSIĄDZ (bierze za rękę). Synu mój! PUSTELNIK (poruszony i zdziwiony). Synu!... Głos ten, jakby blaskiem gromu, Rozum mój z mroczącego wydobywa cienia! (wpatrując się) Tak! poznaję, gdzie jestem, w czyim jestem domu. Tak, tyś mój drugi ojciec, to moja ojczyzna! Poznaję luby domek! Jak się wszystko zmienia! Dziatki urosły, ciebie przyprósza siwizna! KSIĄDZ (pomieszany bierze świecę, wpatruje się). Jak to? znasz mię? To on!... nie... tak... nie, być nie może! PUSTELNIK. Gustaw! KSIĄDZ. (upuszcza świecę; dzieci podejmują, zapalają i stawią na stole). Gustaw! ty Gustaw? (ściska) Gustaw! wielki Boże! Uczeń mój! syn mój! GUSTAW (ściska, patrząc na zegar). Ojcze, jeszcze ściskać mogę, Bo potem... wkrótce... zaraz pójdę w kraj daleki! Ach, i ty będziesz musiał wybrać się w tę drogę... Uściśniemy się wtenczas, ale już na wieki! KSIĄDZ. Gustaw! skąd? kędyś? Przebóg, tak długa wędrówka? Gdzieś to bywał dotychczas, przyjacielu młody? Nie wiedzieć kędyś zniknął, jakbyś wpadł do wody; Litery nie napisać, nie nakazać słówka? Wszak to lat tyle!... Gustaw! cóż się z tobą dzieje? Ty niegdyś w mojej szkole ozdoba młodzieży, Na tobie najpiękniejszem zakładał nadzieje: Czy można tak się zgubić? w jakiejże odzieży? GUSTAW (z gniewem). Starcze! a gdy ja zacznę oskarżać nawzajem, Przeklinać twe nauki, na sam widok zgrzytać? Ty mnie zabiłeś! ty mnie nauczyłeś czytać W pięknych księgach i pięknem przyrodzeniu czytać! Ty dla mnie ziemię piekłem zrobiłeś... (z żalem i uśmiechem) i rajem (mocniej i ze wzgardą) A to jest tylko ziemia! KSIĄDZ. Co słyszę? o Chryste! Ja ciebie chciałem zgubić?... Mam sumnienie czyste! Kochałem cię jak syna! GUSTAW. I dlatego właśnie Daruję ci! KSIĄDZ. Ach, o nic nie prosiłem Boga, Jak abym cię raz jeszcze na życiu obaczył! GUSTAW (uściska). Uściśnijmy się jeszcze, (patrzy na świecę) nim druga zagaśnie. Pan Bóg do twojej prośby przychylić się raczył. Lecz już późno, (patrzy na zegar) a długa do przebycia droga! KSIĄDZ. Chociam mocno ciekawy słyszeć twe przygody; Lecz teraz potrzebujesz spoczynku i wczasu: Jutro... GUSTAW. Dziękuję, przyjąć nie mogę gospody: Bo już mi na zapłatę nie staje zapasu. KSIĄDZ. Jakto? GUSTAW. O, tak! przeklęci, którzy nic nie płacą! Za wszystko trzeba płacić: lub wzajemną pracą, Albo wdzięcznem uczuciem, datkiem jednej łezki, Za którą znowu Ojciec odpłaci Niebieski. Ale ja, przebłądziwszy te kraje pamiątek, Gdzie tyle łez zabiera każdy znany kątek, I resztę uczuć i łzy wylałem ostatnie, A nowych długów nie chcę zaciągać bezpłatnie. (po pauzie) Niedawno odwiedzałem dom nieboszczki matki, Ledwie go poznać mogłem! już ledwie ostatki! Kędy spojrzysz: rudera, pustka i zniszczenie; Z płotów koły, z posadzek wyjęto kamienie, Dziedziniec mech zarasta, piołun, ostu zioła; Jak na smętarzu w północ, milczenie dokoła! O, inny dawniej bywał przyjazd mój w te bramy! Po krótkiem oddaleniu gdym wracał do mamy, Już mię dobre życzenia spotkały z daleka: Życzliwa domu czeladź aż za miastem czeka; Na rynek siostry, bracia wybiegają mali, Gustaw! Gustaw! wołają, pojazd zatrzymali, Lecą nazad, gościńca wziąwszy po pierogu; Mama z błogosławieństwem czeka mię na progu; Wrzask spółuczniów, przyjaciół, ledwie nie zagłuszy!... Teraz pustka, noc, cichość, ani żywej duszy! Słychać tylko psa hałas i coś nakształt stuku: Ach, tyż to psie nasz wierny, nasz poczciwy Kruku! Stróżu i niegdyś całej kochanku rodziny, Z licznych sług i przyjaciół tyś został jedyny! Choć głodem przemorzony i skurczony laty, Pilnujesz wrót bez zamka i bez panów chaty. Kruku mój! pójdź tu, Kruku! — Bieży, staje, słucha, Skacze na piersi, wyje i pada bez ducha!... Ujrzałem światło w oknach, — wchodzę: cóż się dzieje? Z latarnią, z siekierami plondrują złodzieje, Burząc do reszty świętej przeszłości ostatki! W miejscu, gdzie stało niegdyś łoże mojej matki, Złodziej rąbał podłogę i odrywał cegły: Schwyciłem, zgniotłem, — oczy na łeb mu wybiegły! Siadam na ziemi, płacząc; w przedporannym mroku, Ktoś nasuwa się, kijem podpierając kroku: Kobieta w reszcie stroju, schorzała, wybladła, Bardziej do czyscowego podobna widziadła. Gdy obaczy straszliwą marę w pustym gmachu, Żegnając się i krzycząc słania się z przestrachu: Nie bój się! Pan Bóg z nami! ktoś moja kochana? Czego po domu pustym błąkasz się tak z rana? „Jestem biedna uboga, — ze łzami odpowie: W tym domu niegdyś moi mieszkali panowie: Dobrzy panowie, niech im wieczny pokój świeci! Ale Pan Bóg nie szczęścił dla nich i dla dzieci: Pomarli, dom ich pustką, upada i gnije, O paniczu nie słychać, pewnie już nie żyje.“ Krwią mnie serce zabiegło, wsparłem się u proga... Ach! więc wszystko minęło?... KSIĄDZ. Prócz duszy i Boga! Wszystko minie na ziemi, szczęście i niedole. GUSTAW. Ileż znowu pamiątek w twoim domku, w szkole! Tum z dziećmi na dziedzińcu przesypywał piasek, Po gniazda ptasze w tamten biegaliśmy lasek, Kąpielą była rzeczka u okien ciekąca, Po błoniach z studentami graliśmy w zająca. Tam do gaju chodziłem w wieczór lub przededniem, By odwiedzić Homera, rozmówić się z Tassem, Albo oglądać Jana zwycięstwo pod Wiedniem. Wnet zwoływam spółuczniów, szykuję pod lasem: Tu krwawe z chmur pohańskich świecą się księżyce, Tam Niemców potrwożonych następują roty; Każę wodze ukrócić, w toku złożyć groty, Wpadam, a za mną szabel polskich błyskawice! Przerzadzają się chmury, wrzask o gwiazdy bije, Gradem lecą turbany i obcięte szyje, Janczarów zgraja pierzchła, lub do piasku wbita, Zrąbaną z koni jazdę rozniosły kopyta. Aż pod wał trzebim drogę!... ten wzgórek był wałem. Tam ona wyszła patrzeć na igraszkę dzieci; Tam, gdy ją przy chorągwi Proroka ujrzałem, Natychmiast umarł we mnie Godfred i Jan Trzeci. Odtąd wszystkich spraw moich, chęci, myśli panią, Ach, odtąd dla niej tylko, o niej, przez nią, za nią! Jej pełne dotąd jeszcze wszystkie okolice: Tu po raz pierwszy boskie obaczyłem lice, Tu mnie pierwszej rozmowy uczciła wyrazem, Tutaj, na wzgórku, Russa czytaliśmy razem; Altankę jej pod temi uwiązałem chłody, Z tych lasów przynosiłem kwiateczki, jagody, Z tych zdrojów, stojąc przy mnie, wywabiała wędką Srebrnopiórego karpia, pstrąga z kraśną cętką; A dziś!... (płacze) KSIĄDZ. Płacz; lecz niestety, boleść przypomnienia Nas samych trawi, a nic wkoło nas nie zmienia! GUSTAW. Dzisiaj, po latach tylu, po takiej przemianie, Na miejscach najszczęśliwszych, w najsmutniejszym stanie! Gdybyś wziął martwy kamień, z którym igra dziecie, I gdybyś z tym kamieniem obchodził po świecie, A potem do ojczyzny wróciwszy z daleka, Ten sam kamień dla tegoż samego człowieka, Co nim kiedyś, jak dziecko igrał przy piastunie, Dziś, dla starca zmarłego dał pod głowę w trunie: Gdyby z tego kamienia gorzka łza nie ciekła, Księże, kamień bez sądu rzuć prosto do piekła! KSIĄDZ. O, łza ta nie jest gorzka, gdy w obecne troski Przypomnianego szczęścia miesza nektar boski; Czułość ją u ludzkości wylewa ołtarza: Gorzką truciznę sączą tylko łzy zbrodniarza. GUSTAW. Słuchaj, powiem coś jeszcze... Byłem i w ogrodzie, Pod tęż porę, w jesieni, przy wieczornym chłodzie. Też same cieniowane chmurami niebiosa, Tenże bladawy księżyc i kroplista rosa, I tuman nakształt z lekka prószącego śniegu, I gwiazdy toną w błękit po nocnym obiegu, I taż sama nade mną świeci gwiazdka wschodnia, Którą wtenczas widziałem, którą widzę co dnia. W tychże miejscach toż samo uczucie paliło: Wszystko było jak dawniej — tylko jej nie było! Podchodzę ku altance; jakiś szmer u wniścia: To ona?... Nie! to wietrzyk zżółkłe strząsał liścia. Altano, mego szczęścia kolebko i grobie! Tum poznał, tum pożegnał!... ach, com uczuł w tobie! To miejsce może wczora było jej siedzeniem, Ona wczora tem samem oddychała tchnieniem! Słucham, oglądam wkoło: próżno wzrok się błąka, Małegom tylko ujrzał nad sobą pająka. Z listka wisząc, u słabej kołysał się nici: Ja i on, równie słabo do świata przybici! Oparłem się o drzewo. Wtem na końcu ławki Widzę bukiety, trawkę, listek pośród trawki: Tenże sam listek, listka mojego połowa, (dobywa listek) Który mi przypomina ostatnie: bądź zdrowa! To mój dawny przyjaciel! Czulem go powitał, Długo z nim rozmawiałem i o wszystkom pytał: Jak ona rano wstaje? czem się bawi z rana? Jaką piosnkę najczęściej gra u fortepiana? Do jakiego wybiega na przechadzkę zdroju? W jakim najczęściej lubi bawić się pokoju? Czy na moje wspomnienie rumieni się skromnie? Czy sama czasem niechcąc nie wspomina o mnie? Lecz co słyszę! O, straszna ciekawości karo! (ze złością uderza się w czoło) Kobieta! (śpiewa) Naprzód... (urywa i do dzieci) Dzieci! znacie piosnkę starą? (śpiewa) Naprzód ciebie wspomina Co chwila, co godzina. CHÓR DZIECI. Jakże kocha dziewczyna, Co chwilę przypomina! GUSTAW. Potem po razu co dnia, A potem, co tygodnia. CHÓR DZIECI. Jakże czuła dziewczyna, Co tydzień przypomina! GUSTAW. A potem co miesiąca Z początku, albo z końca. CHÓR DZIECI. Jakże dobra dziewczyna, Co miesiąc przypomina! GUSTAW. Biegą wody potoku, Pamięć nie w naszej mocy: Już tylko raz co roku, Około Wielkiejnocy. CHÓR DZIECI. Jaka grzeczna dziewczyna, Jeszcze co rok wspomina! FOTOGRAWURA R. PAULUSSENA CZ. B. JANKOWSKI PINX. JAK TRUP SAMOTNY OBOK WESELNEGO TŁUMU, LEŻAŁEM NA ZROSZONEJ GORZKIM PŁACZEM DARNI. GUSTAW. Więc (pokazując listek) ostatni przeszłości odrzuciła szczątek! Więc już jej moich nosić nie wolno pamiątek!... Wychodziłem z ogrodu, krok mię własny zdradza, Pod pałac niewidoma ciągnęła mię władza. Tysiąc ogniów północne rozpędza ciemnoty, Słychać wrzaski pojezdnych i karet tarkoty. Już jestem blizko ściany, skradam się pomału, Wciskam oczy ciekawe w podwoje z kryształu: Wszystkie stoły nakryto, wszystkie drzwi przemknięto; Muzyka, śpiewy — jakieś obchodzono święto! Toast!... słyszałem imie... ach, nie powiem czyje! Jakiś głos nieznajomy wykrzyknął: niech żyje! Niech żyje! z ust tysiąca zabrzmiały te słowa. Tak, niech żyje!... i z cicha przydałem: bądź zdrowa! Wtem (o, gdy mię wspomnienia same nie zabiją!) Ksiądz wyrzekł drugie imie i krzyknął: niech żyją! (wpatruje się jakby we drzwi) Ktoś dziękuje z uśmiechem... znam głos... pewnie ona... Nie wiem pewnie... nie mogę widzieć za zwierciadłem. Wściekłość mię oślepiła, poparłem ramiona, Chciałem szyby rozsadzić... i bez duszy padłem... (po pauzie) Myślałem, że bez duszy... tylko bez rozumu! KSIĄDZ. Nieszczęsny! dobrowolnych szukałeś męczarni. GUSTAW. Jak trup samotny, obok weselnego tłumu, Leżałem na zroszonej gorzkim płaczem darni: Sprzeczność ostatnich w świecie pieszczot i męczarni! Przebudzony, ujrzałem krwawy promyk wschodu. Czekam chwilę: już nigdzie blasku, ani szumu. Ach, ta chwila jak piorun, a jak wieczność długa! Na strasznym chyba sądzie taka będzie druga! (po pauzie zwolna) Wtem anioł śmierci wywiódł z rajskiego ogrodu! KSIĄDZ. I na cóż ból rozdrażniać w przygojonej ranie? Synu mój, jest to dawna, lecz słuszna przestroga: Że kiedy co się stało i już nie odstanie, Potrzeba w tem uznawać wolą Pana Boga. GUSTAW (z żalem). O, nie! Nas Bóg urządził ku wspólnemu życiu, Jednakowa nam gwiazda świeciła w powiciu; Równi, choć różnych zdarzeń wykształceni ciekiem, Postawą sobie blizcy, jednostajni wiekiem, Ten sam powab we wszystkiem, toż samo niechcenie, Też same w myślach składnie i w czuciach płomienie. Gdy nas wszędzie tożsamość łączy niedościgła: Bóg osnuł przyszłe węzły (z żalem największym) a tyś je rozstrzygła!... (mocniej, gniewny) Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! Postaci twojej zazdroszczą anieli, A duszę gorszą masz, gorszą niżeli... Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto I honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta! Bodaj!... Niech, czego dotkniesz, przeleje się w złoto; Gdzie tylko zwrócisz serce i usta, Całuj, ściskaj zimne złoto! Ja, gdybym równie był panem wyboru, I najcudniejsza postać dziewicza, Jakiej Bóg dotąd nie pokazał wzoru, Piękniejsza niżli aniołów oblicza, Niżli sny moje, niżli poetów zmyślenia, Niżli ty nawet... oddam ją za ciebie, Za słodycz twego jednego spójrzenia! Ach, i gdyby w posagu Płynęło za nią wszystkie złoto Tagu, Gdyby królestwo w niebie: Oddałbym ją za ciebie! Najmniejszych względów nie zyska odemnie, Gdyby za tyle piękności i złota Prosiła tylko, ażeby jej luby Poświęcił małą cząstkę żywota, Którą dla ciebie całkiem poświęca daremnie; Gdyby prosiła o rok, o pół roka, Gdyby jedna z nią pieszczota, Gdyby jedno mgnienie oka: Nie chcę! nie! i na takie nie zezwolę śluby! (surowo) A ty sercem oziębłem, obojętną twarzą, Wyrzekłaś słowo mej zguby I zapaliłaś niecne ogniska, Któremi łańcuch wiążący nas pryska, Które się wiecznem piekłem między nami żarzą, Na moje wieczne męczarnie! Zabiłaś mię, zwodnico! Nieba cię ukarzą, Sam ja... nie puszczę bezkarnie... Idę, zadrżyjcie odmieńce! (dobywa sztylet i ze wściekłą ironią) Błyskotkę niosę dla jasnych panów! Ot tym wina utoczę na ślubne toasty... Ha! wyrodku niewiasty! Śmiertelne ścisnę wkoło szyi twojej wieńce! Idę jak moję własność do piekła zagrabić, Idę!... (wstrzymuje się i zamyśla) O nie, nie... nie!... żeby ją zabić, Trzeba być trochę więcej, niż pierwszym z szatanów! Precz to żelazo! (chowa). Niech ją własna pamięć goni, (Ksiądz odchodzi.) Niech ją sumnienia sztylety ranią! Pójdę, lecz pójdę bez broni, Pójdę tylko spójrzeć na nią. W salach, gdzie te od złota świecące pijaki Przy godowym huczą stole, Ja w tej rozdartej sukni, z tym liściem na czole, Wnijdę i stanę przy stole... Zdziwiona zgraja od stołu powstała, Przepijają do mnie zdrowiem, Proszą mię siedzieć: ja stoję jak skała, Ani słowa nie odpowiem. Plączą się skoczne kręgi przy śpiewach i brzęku, Prosi mię w taniec drużba godowa: A ja z ręką na piersiach, z listkiem w drugiem ręku, Nie odpowiem ani słowa! Wtem ona z swoim anielskim urokiem: Gościu mój, rzecze, pozwól, niech się dowiem, Skąd przychodzisz, kto jesteś?... Ja nic nie odpowiem; Tylko na nią cisnę okiem, Ha, okiem, okiem jadowitej żmije! Całe piekło z mych piersi przywołam do oka: Niech będzie ślepą, martwą jak opoka: Nawskróś okiem przebiję! Wgryzę się, jak piekielny dym, pod jej powieki I w głowię utkwię na wieki; Będę jej myśli czyste przez cały dzień brudził I w nocy ją ze snu budził! (powolniej z czułością) A ona tak jest czuła, tak łacno dotkliwa, Jako na trawce wiosenne puchy, Które lada zefiru zwiewają podmuchy I lada rosa obrywa. Każde wzruszenie moje natychmiast ją wzruszy, Każdy przyostry wyraz zadraśnie; Od cienia smutku mego jej wesołość gaśnie: Tak znaliśmy nawzajem czucia wspólnej duszy, Co jedno pomyśliło, już drugie odgadło. Całą istnością połączeni ścisło, FOTOGRAWURA R. PAULUSSENA CZ. B. JANKOWSKI PINX. PŁACZ MOJA LUBA, TWÓJ GUSTAW UMIERA! NO, DALEJ, ŚMIAŁO GUSTAWIE! Spójrzawszy tylko na twarzy zwierciadło, Serce nasze jak w czystym widzieliśmy stoku. Jakie tylko uczucie na mych oczach błysło, Natychmiast lotem promyka Aż do jej serca przenika I napowrót błyszczy w oku. Ach tak! tak ją kochałem!.. Pójdęż teraz trwożyć I na kochanka larwę potępieńca włożyć? Poco? czego chcę od niej?... O, zazdrości podła! I jakież są jej grzechy? Czyli mię słówkiem dwuznacznem podwiodła? Czy wabiącemi łowiła uśmiechy, Albo kłamliwe układała lice? I gdzież są jej przysięgi, jakie obietnice? Miałemże od niej, choć przez sen, nadzieję? Nie! nie! Sam urojone żywiłem mamidła, Sam przyprawiłem jady, od których szaleję! Pocóż ta wściekłość? jakie do niej prawa? Co za moją wzgardzoną przemawia osobą? Gdzie wielkie cnoty? świetne czyny? sława? Nic!... nic!... ach, jednę miłość mam za sobą! Znam to; nigdym śmiałemi nie zgrzeszył zapędy; Nie prosiłem, ażeby była mnie wzajemną; Prosiłem tylko o maleńkie względy, Tylko żeby była ze mną, Choćby, jak krewna z krewnym, jak siostrzyczka z bratem: Bóg świadkiem, przestałbym na tem! Gdybym mówił; widzę ją, widziałem ją wczora, I jutro widzieć będę; Z nią z rana, w dzień koło niej, koło niej z wieczora, Oddam pierwszy dzień dobry, u stołu z nią siędę: Ach, jak byłbym szczęśliwy! (po pauzie) Zapędzam się marnie: Ty pod zazdrośnych oczu, chytrych żądeł strażą; Ani obaczyć nie wolno bezkarnie! Pożegnać, porzucić każą... Umrzeć!... (z żalem). Kamienni ludzie! wy nie wiecie, Jak ciężka śmierć pustelnika! Konając patrzy na świat, sam jeden na świecie! Dłoń mu przychylna powiek nie zamyka, Żałobne grono łoża nie otoczy, Nikt nie pójdzie za trumną do wieczności domu, Garsteczki piasku nie rzuci na oczy, Zapłakać niemasz komu! O, gdybym mógł choć przez sen pokazać się tobie! Gdybyś, na mojej pamiątkę męki, Jeden przynajmniej dzionek chodziła w żałobie, Przypięła jednę czarną wstążkę do sukienki!... Może spójrzysz ukradkiem... i łezka boleści... I pomyślisz westchnąwszy: ach, on mię tak kochał! (z dziką ironią) Stój, stój, żałośne piskle! precz wrzasku niewieści! Będęż, jak dziecko szczęścia, umierając szlochał? Wszystko mi, wszystko niebiosa wydarły, Lecz reszty dumy nie mogą odebrać! Żywy, o nic przed nikim nie umiałem żebrać, Żebrać litości nie będę umarły! (z determinacyą) Rób, co chcesz: jesteś woli swojej panią, Zapomnij!... ja zapomnę! (pomieszany) wszak już zapomniałem. (zamyślony) Jej rysy... coraz ciemniej... tak już się zatarły! Już ogarniony wieczności otchłanią, Doczesnym pogardzam szałem... (pauza) Ach, wzdycham! Czegoż wzdycham? Ha, westchnąłem za nią... Nie, nie mogę zapomnieć o niej i umarły! Wszakże ją widzę, wszak tu, o tu stoi, Płacze nade mną... jaka łezka szczera! (z żalem) Płacz, moja luba, twój Gustaw umiera! (z determinacyą) No, dalej, śmiało Gustawie! (podnosi sztylet). (z żalem) Nie bój się, luba, on się nic nie boi! Czego żałujesz? on nic z sobą nie zabiera! Tak! wszystko, wszystko tobie zostawię, Zostawię życie i świat i rozkosze, (z wściekłością) I twego!... wszystko... o nic... ani łzy nie proszę! (do księdza, który wchodzi ze służącemi) Słuchaj ty... Jeśli kiedy obaczy... (z obłąkaniem i wzmagającą się gwałtownością) Pewna nadludzka dziewica... kobiéta I jeśli ciebie zapyta, Z czego umarłem? nie mów, że z rozpaczy; Powiedz, że byłem zawsze rumiany, wesoły, Żem ani wspomniał nigdy o kochance, Że sobie grałem w karty, piłem z przyjacioły... Że ta pijatyka... tańce... Że mi się w tańcu... ot (uderza nogą) skręciła noga. Z tego umarłem... (Przebija się). KSIĄDZ. Jezus, Marya! bój się Boga! (Chwyta za rękę, Gustaw stoi, zegar zaczyna bić). GUSTAW (pasując się ze śmiercią, patrzy na zegar). Łańcuch szeleści... Jednasta wybija!... KSIĄDZ. Gustawie! (Kur pieje drugi raz). GUSTAW. To drugie hasło! Czas ucieka, życie mija! (Zegar kończy bić, świeca druga gaśnie). I drugie światło zagasło! Koniec boleści!... (Dobywa sztylet i chowa). KSIĄDZ. Ratujcie, przebóg, może jaka rada! Ach, już, już kona, wbił do rękojeści, Padł ofiara szaleństwa! GUSTAW (z zimnym uśmiechem). Przecież nie upada! KSIĄDZ (chwyta za rękę). O zbrodnio! Boże odpuść... Gustawie! Gustawie! GUSTAW. Zbrodnia taka nie może popełniać się codzień, Daj pokój próżnej obawie; Stało się — osądzono — Tylko dla nauki Scenę boleści powtórzył zbrodzień. KSIĄDZ. Jakto? co to jest? GUSTAW. Czary, omamienie, sztuki. KSIĄDZ. Ach! włosy mi się jeżą, drżą pode mną nogi. W imię Ojca i Syna! co to wszystko znaczy? GUSTAW (patrząc na zegar). Wybiło dwie godziny: miłości, rozpaczy; A teraz następuje godzina przestrogi. KSIĄDZ (chce go sadzić). Usiądź, połóż się, oddaj zabójcze narzędzie, Pozwól rany opatrzyć... GUSTAW. Daję tobie słowo, Że aż do dnia sądnego sztylet w pochwach będzie. O ranach próżna troska: wszak wyglądam zdrowo? KSIĄDZ. Jak Bóg na niebie, nie wiem co to... GUSTAW. Skutki szału, Albo może kuglarstwo?... Są kosztowne bronie, Których ostrze przenika i aż w duszy tonie: Przecież widomie nie uszkodzą ciału. Taką bronią po dwakroć zostałem przebity... (po pauzie z uśmiechem) Taką bronią za życia są oczy kobiéty, (ponuro) A po śmierci grzesznika cierpiącego skrucha! KSIĄDZ. W imie Ojca i Syna i Świętego Ducha! Czego stoisz jak martwy? zaglądasz na stronę? Ach, oczy!... przebóg, jakby bielmem powleczone! Puls ustał... ręce twoje zimne, jak żelazo! Co to wszystko ma znaczyć? GUSTAW. O tem inną razą! Słuchaj, jakie mię na świat zamiary przywiodły. Kiedy wchodząc do ciebie stanąłem u progu, Pamiętam, że z dziatkami odprawiałeś modły, Któreś za dusze zmarłe ofiarował Bogu. KSIĄDZ (chwyta krucyfix). Prawda, zaraz dokończym... (ciągnie dzieci do siebie). GUSTAW. No, przyznaj się szczerze, Czy wierzysz w piekło, w czyściec?... KSIĄDZ. Ja we wszystko wierzę, Cokolwiek w Piśmie Świętem Chrystus nam ogłasza I w co zaleca wierzyć Kościół, matka nasza. GUSTAW. I w co twoje pobożne wierzyły pradziady? Ach! najpiękniejsze święto, bo święto pamiątek, Za cóż zniosłeś dotychczas obchodzone Dziady? KSIĄDZ. Ta uroczystość ciągnie z pogaństwa początek; Kościół mnie rozkazuje i nadaje władzę Oświecać lud, wytępiać reszty zabobonu. GUSTAW (pokazując na ziemię). Jednak proszą przeze mnie, i ja szczerze radzę; Przywróć nam Dziady. Tam, u Wszechmocnego tronu, Kędy nasz żywot ścisłe odważają szale, Tam większym jest ciężarem łza jednego sługi, Którą szczerze wyleje nad tobą u zgonu, Niż kłamliwe po drukach rozgłaszane żale, Płatny orszak i kirem powleczone cugi. Jeśli, żałując śmierci dobrego dziedzica, Lud zakupioną świecę stawia mu na grobie: W cieniach wieczności jaśniej błyszczy się ta świéca, Niż tysiąc lamp, w niechętnej palonych żałobie; Jeśli przyniesie miodu plastr i skromne mleko I garścią mąki grobowiec posypie: Lepiej posili duszę, o! lepiej daleko, Niż krewni modnym balem, wydanym na stypie. KSIĄDZ. Ani słowa; lecz Dziady, te północne schadzki Po cerkwiach, pustkach, lub ziemnych pieczarach, Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki, Pospólstwo nasze w grubej utwierdza ciemnocie; Stąd dziwaczne powieści, zabobonów krocie O nocnych duchach, upiorach i czarach. GUSTAW. Więc żadnych niema duchów? (z ironią) Świat ten jest bez duszy? Żyje, lecz żyje tylko jak kościotrup nagi, Który lekarz tajemną sprężyną rozruszy? Albo jest to coś nakształt wielkiego zegaru, Który obiega popędem ciężaru? (z uśmiechem) Tylko nie wiecie, kto zawiesił wagi! O kołach, o sprężynach rozum nas naucza: Lecz nie widzicie ręki i klucza! Gdyby z tych oczu ziemskie odpadło nakrycie, Obaczyłbyś niejedno wkoło siebie życie, Umarłą bryłę świata pędzące do ruchu! (do dzieci, które wychodzą) Dzieci, chodźcie pod kantorek. (do kantorka) Czego potrzebujesz, duchu? GŁOS Z KANTORKA. Proszę o troje paciorek. KSIĄDZ (przerażony). W imie Ojca... niech biega... Altarystę zbudzi, Słowo stało się ciałem!... zawołajcie ludzi!... GUSTAW. Wstydź się, wstydź się, mój ojcze! gdzie rozum? gdzie wiara? Krzyż jest mocniejszy, niżli wszyscy ludzie twoi; A kto się Boga boi, ten się nic nie boi. KSIĄDZ. Mów, czego potrzebujesz... ach, to upiór! mara! GUSTAW. Ja! nic nie potrzebuję, jest potrzebnych tylu! (łowi koło świecy motyla) A tuś mi, panie motylu! (do księdza, pokazując motyla) Ten migający wkoło oćmy rój skrzydlaty Za życia gasił każdy promyczek oświaty; Za to po strasznym sądzie ciemność ich zagarnie; Tymczasem, z potępioną błąkając się duszą, Chociaż nie lubią światła, w światło lecieć muszą: To są dla ciemnych duchów najsroższe męczarnie! Patrzaj, ów motyl strojny barwionemi szaty, Był jakiś królik, albo pan bogaty, I wielkim skrzydeł roztworem Zaciemiał miasta, powiaty; Ten drugi mniejszy, czarny i pękaty, Był książek głupim cenzorem, I przelatując sztuk nadobne kwiaty, Oczerniał każdą piękność, którą tylko zoczył, Każdą słodkość zatrutym wysysał ozorem, Albo przebijał do ziemi środka, I nauk ziarno, z samego zarodka Gadziny zębem roztoczył... Ci znowu, w licznym snujący się gwarze, Są dumnych pochlebnisie, czernideł pisarze: Na jakie pan ich gniewał się zagony, Tam przeklęta chmura leci, I czy ledwie wschodzące, czy dojrzałe plony, Jako szarańcza wybija... Za tych wszystkich, moje dzieci, Nie warto zmówić i Zdrowaś Maryja... Są inne, słuszniej godne litości istoty, A między niemi twoi przyjaciele, ucznie, Których ty wyobraźnią w górne pchnąłeś loty, Których wrodzony ogień podniecałeś sztucznie. Jaką żyjąc pokutę mieli za swe winy, Oznajmiłem, wieczności przestąpiwszy progi: Życie moje ścisnąłem w krótkie trzy godziny I znowu wycierpiałem dla twojej przestrogi. Im więc nieś ulgę prośbą i mszalną ofiarą! Dla mnie, oprócz wspomnienia, nic więcej nie proszę. Za grzech mój życie było dostateczną karą; A dziś, nie wiem, nagrodę czy pokutę znoszę, Bo kto na ziemi rajskie doznawał pieszczoty, Kto znalazł drugą swojej połowę istoty, Kto, nad świeckiego życia wylatując krańce, Duszą i sercem gubi się w kochance, Jej tylko myślą myśli, jej oddycha tchnieniem, Ten i po śmierci również własną bytność traci, I przyczepiony do lubej postaci, Jej tylko staje się cieniem. Jeśli, żyjąc, świętemu był uległy panu, Niebieską z nim chwałę dzieli; Albo, ze złym do wiecznej strącony topieli, Jest bolesnego wspólnikiem stanu. Na szczęście, Bóg mię zrobił poddanym anioła: Dla niej i dla mnie przyszłość śmieje się wesoła. Tymczasem, jak cień błądząc przy kochanych wdziękach, Bywam albo w niebiosach, albo w piekła mękach. Gdy ona wspomni, westchnie i łezkę wyleje, Zbliżam się do usteczek, biały włos rozwieję, Zmieszam się z odetchnieniem i przeniknę ciebie I jestem w niebie! Lecz kiedy... och, czujecie, wy coście kochali, Jakim zawiść ogniem pali!... Długo jeszcze po świecie błąkać się potrzeba, Aż ją Bóg w swoje objęcie powoła, Natenczas, śladem lubego anioła, Cień mój błędny wkradnie się do nieba. (Zegar zaczyna bić). (Śpiewa) Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według Bożego rozkazu: Kto za życia choć raz był w niebie, Ten po śmierci nie trafi od razu. (Zegar kończy bić, kur pieje, lampa przed obrazem gaśnie, Gustaw znika). CHÓR. Bo słuchajmy i zważmy u siebie, Że według Bożego rozkazu: Kto za życia choć raz był w niebie, Ten po śmierci nie trafi od razu.II – plan wydarzeń. 1. Listopadowa noc, w kaplicy gromadzą się wieśniacy. 2. Guślarz rozpoczyna obrzęd dziadów – przywoływania dusz z czyśćca. 3. Pojawiają się zjawy lekkie – aniołki Józio i Rózia. 4. Aniołki wyjawiają, dlaczego nie mogą dostać się do nieba.
Powiązania IV części Dziadów z pozostałymi częściami Utwór, mimo że można go czytać oddzielnie od pozostałych części, wykazuje jednak z nimi dużą zbieżność. I tak – Konrad z III cz. Dziadów jest następcą Gustawa (a zarazem stanowi jego alter ego), zaś końcowe wersy dramatu są przetworzeniem słów z II cz. Dziadów. („Kto za życia choć raz był w niebie / Ten po śmierci nie trafi od razu”). W ten sposób Mickiewicz kształtuje swoje wielkie dzieło w taki sposób, by kolejne jego części składały się mimo programowej fragmentaryczności na integralną całość oraz nadaje dramatowi strukturę poniekąd ramową. Błąkająca się po świecie, po dokonaniu samobójstwa, postać nieszczęśliwego kochanka – Gustawa, jest też bardzo podobna do tej, którą opisuje Mickiewicz w poprzedzającej Dziady balladzie Upiór. W tym samym czasie powstają również I i II część Dziadów. Część III, najbardziej dojrzała i najobszerniejsza powstanie później, dopiero w roku 1832, podczas pobytu Mickiewicza w Dreźnie. Czas i miejsce akcji Akcja IV cz. Dziadów trwa trzy godziny (godzina miłości, rozpaczy i przestrogi). Opowiadana historia rozgrywa się w domu greckokatolickiego Księdza, którego odwiedza Pustelnik (Gustaw). Jako że opowiadana przez Gustawa historia jest w gruncie rzeczy retrospekcją – relacjonowaniem zdarzeń mających miejsce w przeszłości i ponownym ich przeżywaniem – niektóre wydarzenia rozgrywają się gdzie W Dziadach cz. IV Mickiewicz portretuje, a w zasadzie konfrontuje ze sobą dwie postaci. Są to Ksiądz oraz składający mu odwiedziny Pustelnik. Tajemniczy przybysz ujawnia później swe imię – nazywa się Gustaw i był niegdyś uczniem Księdza. W końcowych scenach dramatu owa postać przebija się sztyletem, a mimo to nadal żyje, co zdaje się wskazywać na to, że była Upiorem. Sporadycznie występują tu także inne, mniej ważne postaci. Są to dzieci, które uczy Ksiądz, właściciel tajemniczego głosu wydobywającego się spod kantorka (zapewne jakaś zjawa). Właściwa akcja skupia się jednak na dwu głównych oponentach dramatu, czytelnik dzieła śledzi ich spór światopoglądowy i przerzucanie się argumentami (dramat ten ma zatem charakter dialogowy). Portret romantycznego kochanka Podstawowy temat, jaki podejmuje Mickiewicz w IV cz. Dziadów, to miłość romantyczna. Uczucie to zostaje ukazane na przykładzie historii, którą opowiada Gustaw. Bohater ten staje się reprezentantem romantycznej wrażliwości. Wpisuje się w cały szereg nieszczęśliwie zakochanych i niespełnionych w miłości postaci tego okresu (jak Werter czy Giaur). Już w dzieciństwie dała o sobie znać jego niezwykła wrażliwość oraz wybujała uczuciowość. Być może właśnie owe cechy charakteru stanęły na przeszkodzie rozwojowi Gustawa w duchu nauki. Ksiądz przypomina sobie mianowicie, że chłopiec był jednym z najlepszych uczniów i nikt nie mógłby nawet pomyśleć o tym, jak tragiczny los go spotka. Tematem snutej przez Pustelnika opowieści, a zarazem siłą napędową jego życia była miłość. Najpierw przez długi czas poszukiwał upragnionej kochanki, jaką mógłby obdarzyć swym uczuciem. Gdy ją wreszcie odnalazł – w osobie panny z okolicznego dworu – nie potrafił odwrócić od niej wzroku, każdą chwilą spędzoną bez wybranki odczuwał jako czas stracony i źródło bólu. Wreszcie nastąpiło jednak ich rozstanie, z czym chłopak nie był w stanie się już nigdy pogodzić – nawet i po śmierci. Poślubiła ona innego, dojrzalszego, bogatszego mężczyznę o ugruntowanej pozycji społecznej, a o młodzieńczej miłości z czasem zapomniała. Przejmujący dla czytelnika, a wzmagający tragizm losu Gustawa jest zwłaszcza moment, gdy powraca on w rodzinne strony i pragnie spotkać się ze swą ukochaną. Przychodzi pod jej dom, ale tam ma miejsce właśnie jej wesele, co ostatecznie determinuje jego losy i sprawia, że idealna miłość, o której marzył, nigdy już się nie urzeczywistni. Bohater nie potrafił się otrząsnąć z tak ogromnego bólu i żalu. Fakt, że jego ukochana wybrała i poślubiła innego mężczyznę oraz brak zrozumienia ze strony otoczenia doprowadzają młodzieńca do obłędu, a w konsekwencji do samobójstwa. Ponawia on tym samym model odczuwania świata i postrzegania miłości i traktowania śmierci jako jedynego rozwiązania, co zapoczątkował Werter. Jednak tutaj nawet i śmierć nie przynosi oczekiwanego wybawienia. Bohater wraca więc na ziemię jako upiór, by raz do roku ponownie odgrywać misterium swej męki. Gustaw jest też skrajnym indywidualistą, a przez to cierpi na samotność. Nikt z jego otoczenia nie potrafi zrozumieć rangi uczucia, jakim obdarzył swą ukochaną. Spotyka na każdym kroku brak zrozumienia, a niekiedy śmiech, w chwili jego cierpienia (rozbawiony tłum weselników na weselu Maryli). Dopiero po latach, jako upiór, próbuje on szukać więzi z ludźmi, ale nie udaje mu się to. Jego bliscy już nie żyją, odnajduje on jedynie zgliszcza domu, w którym niegdyś mieszkał. Nie sposób też ustalić jego statusu ontologicznego. Nie do końca wiadomo, czy jest on istotą żywą czy upiorem – łączy w sobie cechy tych dwu postaci (ostatecznie okazuje się jednak Upiorem, czego dowodem jest życie mimo przebicia piersi sztyletem). W IV cz. Dziadów mamy też do czynienia z typową dla romantycznego bohatera postawą buntu (podobną odnajdziemy w Wielkiej Improwizacji Konrada z III cz. dramatu). Bohater przychodzi do Księdza, by dać wyraz swoim nagromadzonym frustracjom, żalom, bólowi i złości. Jego bunt skierowany jest jednak nie tylko przeciwko Księdzu, jaki uformował jego wrażliwość. Atakuje również swych przyjaciół, którzy nie potrafią dostrzec rangi jego nieszczęścia, nie widząc w wybrance Gustawa istoty ponadprzeciętnej, mogącej się równać z aniołami. Wreszcie ów bunt dotyka i samą płeć piękną, gdy bohater wypowiada słowa, które są chyba najbardziej rozpoznawalnym dzisiaj cytatem z dramatu: Kobieto, puchu marny / Ty wietrzna istoto. Biografia romantycznego kochanka jest nieszczęśliwa, a jego los tragiczny. Tak dzieje się i w przypadku Gustawa. Idealizacja miłości Miłość jest w IV cz. Dziadów idealizowana. Gustaw postrzega to uczucie nieobiektywnie, wyolbrzymiając jego przymioty. W pierwszym etapie snutej opowieści mówi on o boskim pochodzeniu miłości. Miłość zostaje w ten sposób niemal zrównana z religią, nadaje się jej sakralny charakter, uwzniośla się ją. Owa miłość ma za zadanie połączyć dwie bliskie sobie istoty, co wynika z przeznaczenia. Uczucie takie nazywa bohater nawet „komunią dusz”. Poczucie jedności z ukochaną ma więc tutaj rangę niejako mistyczną. Wybranka serca Gustawa, zgodnie z tym postrzeganiem miłości wyróżnia się z tłumu, jest kimś więcej niż tylko człowiekiem (nazywa ją on „nadludzką dziewicą”). Kiedy jednak ukochaną Marylę poślubia ktoś inny, dla Gustawa wybija godzina rozpaczy. Zdaje sobie sprawę, że jego idealna miłość została właśnie zniweczona, zdruzgotana. Małżeństwo z innym mężczyzną jest dla niego równoznaczne ze śmiercią dziewczyny (słynne słowa: „Gdy na dziewczynę zawołają: żono! / Już ją żywcem pogrzebiono”). Miłość w rozumieniu Gustawa nie zna różnic stanowych i majątkowych. Nie stanowią one przeszkody na drodze jej rozwoju. Dlatego nie potrafi bohater pogodzić się, że jego ukochana okazała się w jego ocenie osobą interesowną, decydując się na małżeństwo z lepiej sytuowanym mężczyzną. Jakiekolwiek okoliczności, które miały wpływ na jej decyzję (sugestie rodziny, chęć zabezpieczenia sobie przyszłości), nie są w oczach Gustawa w najmniejszym nawet stopniu usprawiedliwieniem dla jej czynu. Na takie traktowanie miłości ponownie ma wpływ niezwykła wrażliwość bohatera. Wychowanie w oparciu o romantyczne lektury nie przynosi mu pocieszenia w chwili odtrącenia przez ukochaną. Wybranka serca Gustawa opisywana jest początkowo za pomocą nieco przesadnych i egzaltowanych sformułowań. I tak jest ona piękniejsza od aniołów, do tego stopnia, że zazdroszczą jej one urody. Z ową urodą nie idzie jednak w parze dusza, co stwierdza w końcu rozgoryczony kochanek. Jak może on ocenić, biorąc pod uwagę już z pewnego dystansu wydarzenia, w których uczestniczył, kobieta jest istotą niestałą i zmienną. Nieobce jest jej też umiłowanie dóbr materialnych. Wykracza ona tym samym przeciw boskim prawom miłości, odrzuca jej czystą, nieskalaną niczym, idealną postać. Konflikt postaw Księdza i Gustawa W dramacie skonfrontowane zostają dwie postawy życiowe. Ksiądz jest reprezentantem typowo oświeceniowego sposobu myślenia o świecie. Jest racjonalistą, ujawnia sceptycyzm wobec zjawisk, które nie dają się naukowo wyjaśnić. Jest przekonany, że w świecie panuje ład, porządek, harmonia. Argumenty, które przytacza ksiądz, wyrastają z prądów myślowych poprzedniej epoki – zwłaszcza empiryzmu, scjentyzmu, a także częściowo prądów teologicznych (deizm, agnostycyzm). Ksiądz potrafi jednak ów Boski porządek świata wpisać w ramy wiary katolickiej. Dowodzi, że należy ze spokojem i pokorą przyjmować koleje losu. Obcy jest mu świat uczuć, świat ducha, racja serca. Gustaw jest upiorem nieszczęsnego kochanka, który wskutek braku odwzajemnienia uczuć przez wybrankę, popełnił samobójstwo. Gustaw to typowo romantyczny bohater, dlatego jego opowiadanie, argumentacje, racje nie są w stanie przekonać Księdza. Pozostaje on konserwatywny w swych poglądach. Wobec braku płaszczyzny porozumienia, traktuje on młodzieńca jako szaleńca, osobę obłąkaną. Jednak ostatnie sceny dramatu, gdy Gustaw przebija się mieczem, a mimo to pozostaje żywy, ośmieszają postawę Księdza. W konfrontacji ze zjawiskami nadprzyrodzonymi jest on bezsilny, zaś jego umiłowanie porządku świata zostaje trwale zakłócone. W ten sposób Mickiewicz zabiera zatem głos w typowym dla wczesnej fazy epoki sporze klasyków z romantykami. Postawa tych pierwszych zostaje skompromitowana (podobnie jak ma to często miejsce w Balladach i romansach). Gustaw daje również wyraz swoim negatywnym emocjom związanym z czytaniem romantycznych lektur. Bierze z półki dwie pozycje, wskazując, że ich lektura szczególnie go uwrażliwiła i zadecydowała o dalszym nieszczęśliwym życiu (są to Cierpienia młodego Wertera Johanna Wolfganga Goethego oraz Nowa Heloiza Jana Jakuba Rousseau). Nazywa je „książkami zbójeckimi”, ponieważ ukształtowały one wrażliwość młodzieńca w taki sposób, że rzeczywistość przyniosła mu jedynie bolesne rozczarowania. Książki te zdaniem bohatera wyznaczały niemożliwe do osiągnięcia cele, opisywały ideały, a tych brak. Szczególny żal składa Gustaw właśnie na karb owej idealizacji świata. Mówi o owych nie znajdujących odzwierciedlenia w rzeczywistym świecie tekstach: zwichnęły osadę mych skrzydeł / I wyłamały do góry / Że już nie mogłem na dół skręcić lotu. Warto dodać tutaj, że w wieczór, w który Gustaw przychodzi do Księdza, następuje swoiste odwrócenie ról. Wcześniej to Ksiądz uczył młodzieńca wiedzy o świecie i wyznaczał mu horyzonty, priorytety. Teraz dawny nauczyciel dowiaduje się o zjawiskach, jakie powodowane są przez serce, uczucia, a nie są wyznaczane przez rozum ani nawet nie dają się przezeń objąć. Ludowość i fantastyka W Dziadach Mickiewicz chętnie posługuje się motywami fantastycznymi, głęboko zakorzenionymi w rodzimej tradycji czy folklorze. W IV cz. dramatu, podobnie jak i w II, pojawia się Upiór, który szuka sprawiedliwości nawet po śmierci. Wątków nierzeczywistych w dramacie nie brakuje. Tak bowiem należy potraktować przebicie przez Gustawa piersi sztyletem bez upływu choć kropli krwi oraz głos, jaki wydobywa się „spod kantorka”. Także sam obrzęd dziadów, o którego przywrócenie prosi Gustaw w końcowej scenie dramatu, jest głęboko związany ze zwyczajami ludu dawnej Litwy. Poeta ukazuje, że jest to „rytuał” wciąż żywotny w pamięci i świadomości gminu. Na ludowy charakter Dziadów wskazuje również niewzruszoność praw moralnych oraz surowe kary za ich pogwałcenie. Czyn Gustawa, który wykroczył przeciw Bogu i naturze, popełniając samobójstwo, zostaje okupiony straszliwą karą (musi raz do roku przybywać na ziemię, ponownie przeżywać męki nieszczęśliwej i nieodwzajemnionej miłości, wreszcie raz jeszcze popełnić samobójstwo).
-------------------- Biografia Adama Mickiewicza -------------------- ******************** 1. Dzieciństwo, nauka, debiut 1798-1822 ******************** - Urodzony 24 grudnia w Zaosiu koło Nowogródka - Jego ojciec był urzędnikiem - Mama miała korzenie żydowskie - Pochodził z ubogiej, dawnej szlachty - Adam miał 2 braci (starszych) - 1812, śmierć ojca i przemarsz wojsk Napoleona przez Nowogródek - 1817, Rozpoczęcie studiów w Wilnie. Adam pracuje dodatkowo jako nauczyciel (marzył o studiach przyrodniczych ale nie było go na to stać) - Założenie towarzystwa Filomatów, przewodniczący Tomasz Zan - Nieszczęśliwa miłość do Maryli Wereszczakównej, chęć popełnienia samobójstwa ze względu na jej wesele z innym mężczyzną, hrabią - Debiut: tom "Poezyje", a w nim "Ballady i romanse" ******************* 2. Młodość, więzienie, zsyłka, podróże, 1823-1831 ******************* - 1823: drugi tom wierszy i II i IV część Dziadów, "Grażyna" i wiersze miłosne - listopad: aresztowanie i 4 miesiące więzienia w dawnym klasztorze Bazylianów za towarzystwo Filomatów - 1824-1825: pobyt na Krymie: powstanie Sonetów Krymskich i Sonetów Odeskich - 1826-1829: pobyt w Moskwie: działalność wśród dekabrystów (chcieli zabić cara) - Powstanie utworu "Konrad Wallenrod" - Ucieczka z Rosji z fałszywymi dokumentami i podróż do Włoch ******************** 3. Emigracja - Drezno, Paryż, Stambuł, 1832-1855 ******************* - Nieudana próba przedostania się do powstania listopadowego (przyczyną był romans z kobietą, której mąż walczył w owym powstaniu) - Ucieczka z terenu Polski na zachód do Drezna i Paryża - Powstanie "Reduty Ordona", "Ksiąg narodu i pielgrzymstwa Polskiego", III część "Dziadów" - Uczestnictwo w życiu kulturowym emigracji polskiej w Paryżu - 1834: wydanie "Pana Tadeusza" - Ślub z pianistką Celiną Szymanowską: 6 dzieci - Praca wykładowcy w College de France - Ostatnie utwory Mickiewicza to Liryki Lozańskie powstałe podczas gościnnych wykładów poety na uniwersytecie w Lozannie - Wyjazd do Stambułu i śmierć w polskim obozie w Stambule, gdzie Adam próbował stworzyć Polskie legiony do walki wspólnie z Turcją przeciwko Rosji - 26 listopada 1855: śmierć Adama Mickiewicza - 3 pogrzeby poety: Stambule, Paryż, w 1890r. w Krakowie na Wawelu Pogrzeb w krypcie na Wawelu stał się okazją do wielkiej manifestacji narodowej i przyniósł nawrót mody na dzieła romantyków i był jednym z wydarzeń rozpoczynających epokę Młodej Polski. ------------------ Dziady ------------------ ****************** Dziady - obrzęd ****************** Jest to wywodzący się z czasów pogańskich obrzęd wywoływania duchów cierpiących w czyśćcu, aby pomóc im trafić do raju lub piekła. Dziady - inaczej nasi przodkowie. Według wierzeń ludu błąkali się po ziemi, często zaklęci w różne przedmioty, zwierzęta, owady. Aby im pomóc, w okolicach cmentarza w nocy z 31 października za 1 listopada, urządzano ucztę na którą zapraszano duchy. Obrzęd dziadów został zakazany przez kościół katolicki i prawosławny w połowie XIII wielu, jednak ludzie nie przestali go odprawiać w tajemnicy. Podobno również młody Mickiewicz uczestniczył w obrzędzie dziadów. ******************* Części Dziadów ******************* 1. pt. "Widowisko" powstała w 1820r., zachowała się jedynie we fragmentach 2. Wydana w 2 tomie wierszy Adama Mickiewicza w 1823r. 3. Pierwsza wersja została zniszczona, druga wersja, któą znamy, powstała w 1832r. w Dreźnie i została wydana w Paryżu. 4. Wydana w drugim tomie wierszy (1823r.) -------------------- IV część Dziadów -------------------- Akcja dramatu rozgrywa się w mieszkaniu ksiądza prawosławnego i trwa przez 3 godziny, od 21 do północy. Każdą godzinę kończy bicie zegara i gaśnięcie kolejnej świecy. ******************* Godzina miłości (21-22) ******************* 1. Modlitwa za zmarłych księdza i dzieci, przybycie pustelnika 2. Porównywanie się przybysza do bohaterów literatury romatycznej, głównie Wertera. Narzekanie na zły wpływ zbójeckich ksiąg 3. Wniesienie przez gościa gałęzi Jedliny i opowieść o liściu cyprysowym podarowanym przy rozstaniu z ukochaną. 4. Analiza ostatniego spotkania zakochanych 5. Opowieść o 3 rodzajach śmierci: cielesna, emocjonalna, wieczna (potępienie duszy) 6. Wyśmianie racjonalistycznego myślenia księdza 7. Opowieść o duszy lichwiarza zaklętej w kantorku 8. Obmycie twarzy: ksiądz rozpoznaje w pustelniku swojego byłego ucznia ****************** Godzina rozpaczy (22-23) ****************** 1. Opowieść Gustawa o jego młodośi, zarzuty wobec ksiądza, że ucząc go czytać uczynił mu ziemię piekłem i rajem jednocześnie 2. Opowieść o powrocie w rodzinne strony: wizyta w swoim opuszczonym domu 3. Nieoczekiwana wizyta na weselu swojej ukochanej, złość na kobietę, ostatecznie zakończona samobójstwem Gustawa w ogrodzie. 4. Powtórzenie próby samobójczej: przebicie się sztyletem na oczach księdza i dzieci ******************* Godzina przestrogi (23-24) ******************* 1. Ksiądz przekonuje się, że odwiedził go upiór 2. Upiór Gustawa zdradza cel swojej wizyty. W imieniu dusz cierpiących w czyśćcu prosi księdza o przywrócenie obrzędu dziadów, który został zakazany przez kościół. Gdy ksiądz tłumaczy, że jest to obrzęd pogański, Gustaw wyjaśnia, że to nie ma znaczenia, jeżeli może pomóc cierpiącym duszom. 3. Z kantorka rozlega się głos uwięzionego ducha, a ksiądz zmienia poglądy z oświeceniowego racjonalisty w człowieka wierzącego w życie pozagrobowe. Gustaw kończy opowiadać swoją historię - musi błąkać się po czyśćcu tak długo, jak będzie żyła jego ukochana. Gdy ona umrze, ich dusze połączą się ze sobą. ******************* Nauka Gustawa ******************* "Kto za życia choć raz był w niebie, ten po śmierci nie trafi od razu" Gustaw doświadczył za życia wielkiej, prawdziwej miłości. Stracił wszystko, ale po odcierpieniu kary ma nadzieję na ponowne połączenie się z ukochaną. ------------------- III część Dziadów ------------------- 1. Powstanie Trzecia część Dziadów powstała w Dreźnie jesienią 1831r. i została opublikowana w Paryżu kilka miesięcy później. Mickiewicz trafił do Drezna i Paryża wraz z falą emigracji po upadku powstania listopadowego w którym z przyczyn osobistych nie wziął udziału. 2. Przyczyny powstania utworu - Próba zrehabilitowania się przed środowiskiem Polskiej emogracji i przed inteligencją Polską za brak udziału w powstaniu. - Chęć opowiedzenia własnej historii męczeństwa i pobytu w więzieniu w 1823r. - Potrzeba utrwalenia cierpienia młodych Polaków pod zaborem rosyjskim. - Ambicja poety, chęć zostania duchowym przywódcą narodu polskiego na emigracji. 3. Budowa utworu i miejsca akcji Utwór składa sie z 9 luźno połączonych ze sobą scen, poprzedzonych prologiem i zakończonych wstępem (poetyckimi wspomnieniami Mickiewicza z pobytu w Rosji). Akcja zamyka się w ciągu jednego roku, najprawdopodobniej od 1 listopada 1823r. do 1 listopada 1824r. ******************* Budowa 3 cz dziadow ******************* 0. Prolog: noc z 31 października na 1 listopada 1823r. Sceny: 1. więzienna, noc bożego narodzenia w 1823r. 2. Wielka improwizacja, noc bożego narodzenia 3. Egzorcyzmy, okolice 2 dnia świąt 4. widzenie Ewy, okolice bożego narodzenia (wiejski dom pod Lwowem) 5. Widzenie księdza Piotra, okolice bożego narodzenia (klasztor bernardynów) 6. Sen senatora, po świętach (komnata senatora) 7. Salon Warszawski, po świętach (zamek w Warszawie 8. Pan Senator, bal - sylwester 1823/1824r. (pałac Senatora) 9. Dziady, noc 31 października na 1 listopada 1824r. (cmentarz) ****************** Wymowa prologu ****************** W celi więziennej bedzie rozgrywać się walka o duszę więźnia między siłami dobra i zła. Więzień pisze na ścianie celi umarł Gustaw 1 listopada 1923 oraz narodził się Konrad 1 listopada 1923. Przemienienie się Gustawa w Konrada było ważną deklaracją samego Mickiewicza: z romantycznego kochanka, cierpiącego przez niespełnioną miłość zmienia się w walecznego Konrada, który poświęcił życie dla ojczyzny. ------------------- Męczeństwo młodych Polaków 3 cz. Dziadów ------------------- W więzieniu w Wilnie spotykają się przyjaciele zrzeszeni w towarzystwie Filomatów. Mickiewicz przestawił prawdziwych ludzi zachowując ich nazwiska, imiona lub pseudonimy. Więźniowie rozmawiają o przyczynach uwięzienia, opowiadają swoje historie i śpiewają piosenki. Między nimi jest Konrad, który nie bierze udziału w dyskusji. Inni więźniowie szanują go za jego dokonania, ale też trochę boją się o jego stan umysłu. ******************** Metody śledztwa i traktowania więźniów przez Rosjan: ******************** - Nie wiedza o co są oskarżeni i jaką zbrodnię popełnili - Nie mają żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym - Niektórzy nie wiedzą nawet jak długo są w więzieniu - Więźniowie zostają zepsute, śmierdzące, zatrute jedzenie - Są pozbawieni opieki lekarskiej - Golono im głowy na łyso - Do więzienia trafiają nawet mali, 12-letni chłopcy - Podczas przesłuchań są bici, torturowanie, pozbawiani snu - Zakładane są im ciężkie, stalowe kajdany - Wywożeni na Syberię w Kibitkach - drewnianych wozach, skrzyniach do przewozu bydła. ------------------- Osoby ktore sie meczyly ------------------- 1. Wasilewski Więzień tak bardzo skatowany na śledztwie, że nie miał siły zamodzielnie wejść do kibitki. Niesie go żołnierz rosyjski, który sam współczuje więźniowi. Wrzucony do kibitki prawdopodobnie zmarł niedoczekając trasy na zesłanie Syberyjskie. 2. Janczewski Chłopiec prowadzony do kibitki po roku pobytu w więzieniu pociesza innych więźniów pokazując, że nie ciąży mu łancuch. Odjeżdżając na katorgę, zdejmuje kapelusz i krzyczy trzykrotnie "jeszcze Polska nie zginęła!" 3. Scena VII, Salon Warszawski, o Cichowskim: - Porwano go z dnia na dzień i upozorowano jego samobójstwo porzucając ubrania nad Wisłą. - Miał 21 lata, był wesoły, lubił zabawę, dzieci - Przebywał 7 lat w więzieniu - Odmawiano mu snu - Karmiono śledziami i nie dawano pić - Torturowano łaskotkami - podawano opium i straszono - po wypuszczeniu z więzienia był wrakiem człowieka, spuchniety z głodu, stracił włosu, powtarzał tylko "nie wiem, nie powiem". 4. Scena VIII, Bal u Senatora, historia Janka Rollinsona - miał ok. 18 lat - udzielał korepetycji, utrzymywał skromnie swoją mamę - aresztowany i skatowany (300 kijków) - po przesłuchaniach miał myśli samobójcze - otwarto mu okno w celi na 3 piętrze i prawdopodobnie wypchnięto go z okna - również jego niewidomą matkę wtrącono do więzienia 5. Karol Levittoux - skazany za prowadzenie koła samokształceniowego w swoim gimnazjum - był trzykrotnie przesłuchiwany, a na każdym przesłuchaniu dostawał 400 pałek - podpalił się w swojej celi w cytadeli warszawskiej - piosenka Przemysława Gintrowskiego ------------------- Improwizacja ------------------- ******************* Mała improwizacja ******************* W małej improwizacji pod koniec sceny 1 pojawia się motyw lotu. Konrad przemienia się w orła, który będzie chciał wzbić się ponad świat i przeniknąć jego losy. Przeszkodzi mu w tym kruk, który plącze jego myśli i zasłania widok. - Orzeł (Konrad): symbol honory, męstwa, odwagi, czystości i walki - Kruk (zło, szatan): symbol złych mocy, podstępów, ciemności (ROSJA) ******************* Wielka improwizacja ******************* Plan wydarzeń: 1. Opowiadanie Konrada o jego samotności i niezrozumieniu ze strony innych ludzi 2. Porównanie pieśni do gwiazdy, której nie może dosięgnąć ludzki wzrok 3. Określenie, że jedynym godnym odbiorcą pieśni jest Bóg i natura, a siebie zanego mianem mistrza 4. Nazwanie pieśni nieśmiertelną siłą 5. Porównanie siebie do Boga i wyrażenie wyższości nad pozostałymi poetami 6. Zarządzanie władzy nad duszami i wyrażenie pogardy do świata 7. Nazwanie kłamcami ludzi, którzy uważają Boga za miłość i zadanie szeregu pytań retorycznych 8. Rozdzielenie ciała i duszy Konrada i walka złych i dobrych duchów 9. Wyzwanie Boga na pojedynek i chęć powiedzenia, że Bóg nie jest ojcem świata ale carem 10. Zakończenie zdania przez diabła, upadek młodzieńca i modlitwa dobrych duchów za jego duszę. *-* Dlaczego Konrad nie został wiecznie potępiony? *-* - Ostatnie słowo bluźnierstwa (nazwanie Boga carem) wypowiada za niego niecierpliwy diabeł - Modliła się za nim niewinna dziewczyna Ewa w domku pod Lwowem - Konrad miał dobre intencje, chciał włądzy nad duszami ludzi żeby pomóc swojemu narodowi w cierpieniu - Konrad szanował imię Maryi i nie pozwalał go na daremno nadużywać - Konrad nigdy nie zaznał Boskiej miłości, spotykały go same nieszczęścia, więc nie umiał docenić Boga ani przewidzieć sensu tego co go spotkało. Ostatecznie Konrad został uwolniony z mocy złego ducha, jednak będzie naznaczony krwawym znamieniem na czole; jest to ślad, który dostajemy po zderzeniu się z siłami zła ------------------- Trzy widzenia w 3 cz Dziadów ------------------- ******************* Widzenie Ewy ******************* Ewa jest młodą dziewczyną mieszkającą na wsi pod Lwowem. Modli się w intencji Konrada, którego wiersze czytała. W swoim widzeniu znajduje się na łące, gdzie widzi Maryję z dzieciątkiem Jezus, które obsypuje ją kwiatami. Wśród kwiatów jest róża, którą prosi Ewę, aby wzięła ją "na serce" Róża to symbol miłości, ale też cierpienia. Różą prawdopodobnie jest Konrad, którego Ewa sw modlitwą uratowała od potępienia. ******************** Widzenie księdza Piotra ******************** Ksiądz Piotr jest człowiekiem głęboko wierzącym i pokornym, dlatego Bóg obdarzył go darem widzenia przyszłych losów świata 1. Rzeź niewiniątek za czasów Heroda - porównanie cierpienia młodych Polaków do rzezi niewiniątek - jedno dziecię uszło z życiem z rzezi Heroda: Jezus - jeden więzień przetrwa, dorośnie i stanie się zbawicielem narodu polskiego - tajemniczy mąż "z obcej matki, krew jego dawne bohatery" imie jego: 40 i 4. Prawdopodobnym imieniem zbawcy narodu polskiego jest Adam. Jego matka była żydówką a przodkowie ojca walczyli po stronie Rzeczypospolitej w wojnach z Turcją i Szwecją. 2. Ukrzyżowanie: - Francja jako Piłat (umywa ręce) - Matka wolność jako Maryja - Naród Polski jako Jezus Chrystus w koronie cierniowej - Moskal (Rosja) przecina bok Jezusowi - Rallus (Austria) Poi jezusa octem - Borus (Prusy) poi Jezusa żółcią 3. Zmartwychwstanie Tak samo, jak Chrystus po śmierci i trzydniowym pobycie w grobie zmartwychwstał, Polska również odrodzi się, będzie potężniejsza niż do tej pory, zdepcze trzy wrogie stolice: Moskwę, Berlin i Wiedeń. Przyczyni się do tego przywódca narodu, tajemniczy człowiek o imieniu 40 i 4. Mesjanizm - ukazanie Polski jako Chrystusa narodów, który wiele wycierpiał, umarł i zmartwychwstanie. Idea ta miała podnieść na duchu Polaków na emigracji podczas zaborów. ******************* Widzenie Senatora ******************* 1. W 1 części snu - widzi: dostaje od cara 100 tys. rubli, order, tytuł marszałka, wszyscy mu zazdroszczą, wśród ldzi jest najważniejszą osobą, zadziera nosa - co to o nim mówi: jest pyszny, chciwy, atencyjny, materialistą, chce aby mu zazdroszczono, egoistą, wygodny 2. W 2 części snu: - widzi: car patrzy na niego groźnie, traci wszystkie zaszczyty, wszyscy odwracają się od niego, umiera w pogardzie i zapomnieniu - co to o nim mówi: wykorzystuje innych -------------------- Salon Warszawski -------------------- W Salonie Warszawskim podczas Rautu (impreza towarzyska dla elity) spotykają się przedstawiciele polskiego społeczeństwa. Jest wśród nich ruch kilku generałów, ważni literaci, damy wielkiego tronu (arystokratki, księżne, hrabiny), ważni urzędnicy oraz kilku studentow i dwóch starszych kompatantów. ****************** Towarzystwo przy stoliku: ******************** - mówią po francusku - rozmawiają o balach, zabawach, tęsknią za senatorem, który był świetnym organizatorem - piszą nudne wiersze "o sadzeniu grochu" - napraszają się celebrytom - uważają, że dobry temat na wiersz musi się ułożyć i czekać kilka lat (jak w antyku) - załatwiają swoim bliskim dobre posady - rozmawiają o odległej polityce - rządzą i mają władzę nad narodem - "zimna i plugawa skorupa" ******************* Towarzystwo przy drzwiach ******************* - mówią po polsku - rozmawiają o sytuacji w kraju, o aresztowaniach wśród młodych Polaków, wspominają historię Cichowskiego - rozmawiają o cichowskim i jego męce - mówią, że trzeba pisać i mówić o tym, co jest teraz a nie unikać tematów trudnych - nie mają nic do powiedzenia (inteligencja, młodzież, kompatanci, ludzie z niższych sfer) - "gorąca lawa, wewnętrzny ogień" ******************* Słowa Wysockiego ******************* "Nasz narów jak lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, lecz wewnętrznego ognia 100 lat nie wyziębi, plfajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi" - słowa te wypowiedział Piotr Wysocki, przyszły dowódca powstania listopadowego. -------------------- Zakończenie 3 cz dziadów, scena 8 i 9 -------------------- ****************** Plan sceny VIII ****************** 1. Senator wraz ze zdrajcami: Pelikanem (miejski urzędnik), Doktorem (August Becu) - pracownik uniwersytetu Wileńskiego, który doniósł na Towazrystwo Filomatów, oraz Bajkowem (szambelan Senatora, organizator imprez). Rozmawiają o przesłuchaniach i naśmiewają się z młodych Polaków. 2. Przybycie pani Rollinson wraz z Kmitową (jej przyjaciółką) i ks. Piotrem 3. Senator udaje, że nie wie nic o sprawie Janka Rollinsona, ironicznie obiecuje zająć się sprawą 4. Senator przesłuchuje księdza Piotra, Pelikan podczas przesłuchania policzkuje księdza na polecenie Doktora, a Bajkow uderza księdza w brzuch 5. Ksiądz Piotr przepowiada szybką śmierć Doktora i Bajkowa - obaj umrą jeszcze tej nocy 6. Bal u Senatora - społeczeństwo na balu również podzielone jak w scenie VII 7. Ponowne wtargnięcie Pani Rollinson z pretensjami, że jej syna wypchnięto z okna 8. Uderzenie pioruna zabija doktora podczas liczenia pieniędzy, szambelon Bajkow w dziwny sposób znika z balu 9. Ostatnie spotkanie księdza Piotra z Konradem. Ksiądz Piotr przepowiada Konradowi zesłanie i spotkanie z kimś ważnym. Tą ważną osobą ma być Andrzej Towiański - Polak, którego Mickiewicz poznał w Dreźnie, twórca Mesjanizmu ukazanego w Dziadach, założyciel koła sprawy Bożej - grupy religijnej do której w Paryżu będzie należał Mickiewicz. ****************** Plan sceny IX ****************** Scena 9 przedstawia obrzęd dziadów w następnym roku od opisywanych wcześniej wydarzeń. Na cmentarz przychodzi młoda kobieta, która chce ujrzeć widmo swego dawnego kochanka Gustawa z którym kiedyś się rozstała i który popełnił samobójstwo. Gustaw nie przchodzi jednak na dziady, zamiast niego zjawiają się 2 straszne duchy, jeszcze świeże, gnijące trupy Doktora i Bajkowa. Gustaw nie przychodzi, ponieważ rok wcześniej zmienił imię na Konrad. Kobieta rozpoznaje go jednak w pierwszej z kibitek, które przejeżdżają obok cmentarza jadąc na zesłanie. Konrad ma na czole ranę - znak zderzenia się z siłą szatana. -------------------- Cechy dramatu romantycznego -------------------- 1. Jest utworem synkretycznym. Zawiera cechy trzech rodzajów literackich - epika: dłuższe historie z fabułą, np. opowiadanie o Cichowskim, bajka Góreckiego - liryka: zawiera wiersze i pieśni, np. zemsta na wroga, piosenki Filomatów. - dramat: dialogi i monologi postaci, w tym Wielka Improwizacja 2. Zakończenie dramatu jest otwarte, nie wiadomo jakie będą dalsze losy głównego bohatera. 3. Obecność świata nadprzyrodzonego: duchy, anioły, upiory, które mają bardzo duży wpływ na akcję dramatu. 4. Brak zasady 3 jedności, akcja toczy się w wielu miejscach, jest wiele wątków, czas akcji trwa długo. 5. Dramat zawiera ważną ideę, przesłanie w Dziadach jest to Mesjanizm, czyli ukazanie Polski jako Chrystusa wszystkich narodów 6. Bohater dramatu przechodzi przemianę wewnętrzną (bohater dynamiczny). Gustaw zmienia się w Konrada. 7. Utwór niesceniczny, nieprzeznaczony do wystawiania na scenie, a do czytania. 8. Konstrukcja: kompozycja jest podporządkowana temu, co poeta chciał przekazać. Brak regularnego podziału na akty i sceny np. cz. II - 1 akt, 9 scen
Przez. Rafał. -. 28 sierpnia 2017. 24927. 0. Streszczenie: Dziady cz.II i IV. Tłem obu części “ Dziadów ” jest ludowy, pogański, w zmodyfikowanej formie przyjęty przez chrześcijaństwo obrzęd, obchodzony na Litwie ku czci przodków. W “Dziadach” obrzędem nie kieruje ksiądz, lecz Guślarz, wywołując dusze w czyśćcu Ta pomoc edukacyjna została zatwierdzona przez eksperta!Materiał pobrano już 322 razy! Pobierz plik dziady_część_4_streszczenie już teraz w jednym z następujących formatów – PDF oraz DOC. W skład tej pomocy edukacyjnej wchodzą materiały, które wspomogą Cię w nauce wybranego materiału. Postaw na dokładność i rzetelność informacji zamieszczonych na naszej stronie dzięki zweryfikowanym przez eksperta pomocom edukacyjnym! Masz pytanie? My mamy odpowiedź! Tylko zweryfikowane pomoce edukacyjne Wszystkie materiały są aktualne Błyskawiczne, nielimitowane oraz natychmiastowe pobieranie Dowolny oraz nielimitowany użytek własnyDziady cz. IV – streszczenie, Adam Mickiewicz – Dziady – streszczenie, jako przedstawiciel świata duchów, pojawia się w domu Księdza, by prosić go o pozwolenie żywym na obchodzenie obrzędu Dziadów. Gu..Akcja utwory toczy się trzy godziny ( od dwudziestej pierwszej do dwudziestej trzeciej) podczas których przybysz wyraża miłość do kobiety. W. Utwór kończy się maksymą, podobną do tych, które przewijały się przez Dziady, cz. II. Jej wykładnia jest taka, że kto za życia idealizował świat, „Dziady” cz. IV – streszczenie szczegółowe. Noc w Zaduszki. Mieszkanie Księdza greckokatolickiego, po wieczornym posiłku. Przy stole, na którym stoją część 4 streszczenie szczegółoweAkcja utwory toczy się trzy godziny ( od dwudziestej pierwszej do dwudziestej trzeciej) podczas których przybysz wyraża miłość do kobiety. W. Streszczenie szczegółowe dramatu Dziady – część IV Adama Mickiewicza, opisujące męki duszy Gustawa i jego przestrogi. KOMPLETNIE ZA DARMO!Dziady cz. II i IV – Adam Mickiewicz – Streszczenie szczegółowe ✓ Przeczytaj teraz i uzyskaj informację jakich poszukujesz w temacie Dziady. Poznasz bardzo szczegółowe streszczenie czwartej części dramatu „Dziady”. Jest noc didaskaliów, czyli tekstu pobocznego, w którym autor przekazuje. Dziady cz. IV – streszczenie krótkie. Autor nie zastosował podziału na akty i sceny, wszystkie wydarzenia rozgrywają się w tym samym miejscu i czasie. cz. 4 – streszczenie. Akcja czwartej części dramatu odbywa się w Dzień Zaduszny, w mieszkaniu księdza. Na stole palą się dwie świece, „Dziady” cz. IV – streszczenie szczegółowe. Noc w Zaduszki. Mieszkanie Księdza greckokatolickiego, po wieczornym posiłku. Przy stole, na którym stoją dwie. Dziady cz. IV – streszczenie dramatu Adama Mickiewicza. Znajdziesz tutaj informacje o autorze, genezę utworu, opis czasu i miejsca akcji, plan wydarzeń, IV cz. Dziadów A. Mickiewicza rozgrywa się na plebani w noc Zaduszek. część ”Dziadów”??Potrzebuje krótkie streszczenie, genezę utworu, Dziady cz. IV – streszczenie krótkie. Autor nie zastosował podziału na akty i sceny, wszystkie wydarzenia rozgrywają się w tym samym miejscu i cz 4 streszczenieDramat Adama Mickiewicza „Dziady cz. IV” powstawał w latach 1820-1821 w Kownie. Został wydany w drugim tomie „Poezji” w 1823 roku, razem z d..Dziady cz. 4 – streszczenie. Akcja czwartej części dramatu odbywa się w Dzień Zaduszny, w mieszkaniu księdza. Na stole palą się dwie świece, „Dziady” cz. IV – streszczenie szczegółowe. Noc w Zaduszki. Mieszkanie Księdza greckokatolickiego, po wieczornym posiłku. Przy stole, na którym stoją dwie. Dziady cz. IV – streszczenie dramatu Adama Mickiewicza. Znajdziesz tutaj informacje o autorze, genezę utworu, opis czasu i miejsca akcji, plan wydarzeń, Akcja utwory toczy się trzy godziny ( od dwudziestej pierwszej do dwudziestej trzeciej) podczas których przybysz wyraża miłość do kobiety. cz 3 streszczenieProlog Miejsce: Wilno, klasztor oo. Bazylianów przerobiony na więzienie stanu. Osoby: Więzień, Anioł Stróż, Duchy nocne, Aniołowie, Duch. Więzi..Dziady cz. III – streszczenie krótkie. Utwór składa się z dziewięciu scen oraz Ustępu. Akcja dramatu trwa ponad rok, a pomiędzy poszczególnymi scenami. „Dziady cz. 3”, streszczenie których opracowaliśmy, drukiem ukazały się jako czwarty tom „Poezyj” Mickiewicza w 1832 dziady, cz iii adama mickiewicza poprzedza krótka przedmowa autor opisuje w niej sytuację społeczno polityczną na ziemiach polskich całego utworu jest oddanie aktu pamięci zmarłym. Poeta czuje wyjątkowość narodu polskiego. Widoczne są tu porównania do prześladowania.Józef Wittlin Sól ziemi, wstęp: Ewa Wiegandt. Powieść Józefa Wittlina Sól ziemi ukazała się w 1936 roku. Miała to być pierwsza część. trylogii pt. Powieść o cierpliwym piechurze (dalsze części miały nosić tytuły Zdrowa śmierć i. Dziura w niebie). PROLOG: poprzedzający Sól ziemi Prolog pomyślany był jako wstęp do
Streszczenie szczegółowe – Dziady część IV w formacie pdf, do ściągnięcia na dysk W mieszkaniu Księdza greko-katolickiego kończy się właśnie wieczerza. Oprócz gospodarza biorą w niej udział także dzieci. Po posiłku wszyscy modlą się za dusze zmarłych, jest to bowiem dzień zaduszny. Modlitwę przerywa pojawienie się Pustelnika. Wystraszone dzieci biorą go za ducha, zjawę. Ale on mówi, że umarły jest tylko dla świata. Żyje, jest pustelnikiem, ale idzie tam gdzie wszyscy umarli. Może Ksiądz pokaże mu drogę. Ten nie chce jednak nikomu wskazywać drogi do śmierci. Pustelnikowi podoba się jego domek. Mówi, że można tu znaleźć i miłość i spokój. Daleko jest się od zawieruch świata. On także ma swój i także go zachwala. Ksiądz zaprasza go, aby ogrzał się przy kominie. Nie może znaleźć z nim wspólnego języka, gdyż Pustelnik mówi i śpiewa jakby w transie. Cały czas domaga się od Księdza wskazania drogi do śmierci. Ten zmienia taktykę i mówi, że dla niego droga ta jest bardzo długa. Tymczasem powinien się posilić aby jak najlepiej się do niej przygotować. Zostawia z nim dzieci i wychodzi. Dzieci zaczynają się naigrywać z jego wyglądu a on przypomina sobie pewną kobietę, wyglądającą jak on. Tylko raz się z niej zaśmiał, a później przyszło mu przywdziać taką samą suknię. Wraca Ksiądz przynosząc jadło i napitek. Zaprasza gościa do stołu. Ten nie jest jednak zainteresowany. Zaczyna śpiewać pieśni o nieszczęśliwej miłości. W pewnym momencie wyciąga nóż, mówiąc i myśląc o samobójstwie. Ksiądz napomina go, pytając się czy jest chrześcijaninem i zna ewangelię. Pustelnik zatrzymuje się w swoich zamiarach, mówiąc że jeszcze nie czas. Zaczyna wspominać i mówić o utraconej i niedoszłej miłości. O kochance, do której nigdy nie było mu dane się zbliżyć. W jego słowach słychać marzenia a zarazem szaleństwo. Ksiądz pyta się go czy od dawna już cierpi. Pustelnik odpowiada, że powiedzieć nie może, ale ma towarzysza. Został on na dworze. On może odpowiedzieć na takie pytanie. Ksiądz nie ma nic przeciwko temu aby go sprowadzić. Gdy Pustelnik wychodzi dzieci śmieją się z niego i pytają taty kim on jest. Ten odpowiada, że nieładnie jest sie śmiać się z czyjegoś nieszczęścia. Może ich spotkać takie samo. To jest człowiek chory, któremu pomieszało się w głowie. Jakby na potwierdzenie tych słów ich gość wchodzi ciągnąc za sobą gałąź jedliny mówiąc, że to jego druh. Ksiądz bardzo zdziwiony odpowiada, że ta gałąź nie może być jego towarzyszem. Pustelnik na to, że jest to cyprys, świadek jego boleści. Gdy zawiedli go ludzie, zdradziła ukochana tylko on mu pozostał. Wie o nim wszystko. Ksiądz może go pytać o co chce. Dawno temu dostał małą sadzonkę od kochanej. Wyrosła z niej właśnie ta gałąź. Ksiądz mówi, że za cierpienia na ziemi Bóg wynagrodzi go w niebie. Może to będzie dla niego pocieszeniem. Pustelnik odpowiada, że to właśnie Bóg ich połączył i sprawił, że oddzielają ich źli ludzie. Jednak nie sprawi on żeby o niej zapomniał. Nie. Pamięta on i przeżywa męki. Skończy się to chyba dopiero na tamtym świecie. Pustelnik zaczął wspominać rozstanie ze swoją ukochana i to jak mówiła mu, że nie mogą być razem. Ksiądz przerywa mu i mówi, że na świecie są gorsze tragedie. Umierają dzieci, rodzice. Jemu samemu umarła niedawno żona. Pustelnik stwierdza, że nieżywą była ona już przed śmiercią. Gdy bowiem kobieta zostaje żoną, staję się umarłą dla świata. Musi wyrzec się wszystkich i zapomnieć o dawnym życiu. Ksiądz przerywa mu mówiąc, że jego luba przecież żyje. Pustelnik odpowiada, że są różne rodzaje śmierci. Jest taka, która zabiera młodą dziewczynę zatrzymując jej serce. Oczy tracą wtedy blask i żegnać się musi ze wszystkimi. Ale jest gorszy jej rodzaj. Dotyka od razu dwie osoby i jest długa i powolna. Jednak tylko Pustelnika nadzieje ona zabiera. Dla niego nieżywa jest już Maryla, choć wielu przekonywało go, że przecież żyje. Jest jeszcze trzeci rodzaj śmierci. Potępienie. Na nie właśnie skazany będzie Pustelnik za swoje grzechy. Ksiądz napomina go, że najbardziej grzeszy on przeciw sobie. Tylko gnuśnik sam składa siebie w grobie, nie czekając na wyroki Pana. Człowiek, ma służyć bliźnim. Taka jest jego rola na świecie. Pustelnik mówi, że to samo słyszał od niej, gdy się z nim żegnała. Wzniosłe słowa. Jak kazanie. Ale dla niego były one jak rzucanie grochem o ścianę. W życiu jest tak, że jakaś iskra może rozpalić duszę człowieka. Wtedy powstaje on wielki i staje się mędrcem. Czasem ten ogień jest zduszony i świeci tylko wewnątrz trawiąc wszystko. Ksiądz mówi mu na to, że nie tylko dla urody miłować musi swoją ukochaną. Jest coś jeszcze i powinien za tym podążać. Pustelnik zdziwiony i oburzony stwierdza, że musiał ich on kiedyś podsłuchać. Namalował on bowiem obrazek, na którym zawarł jej piękność. Gdy jednak pokazał go znajomym, ci stwierdzili, że jest to zwykła kobieta i naigrywali się z jego miłości. Zastanawia się, kto mógł go wydać. Ksiądz odpowiada, że nie trudno odgadnąć wszystko z jego zachowania i tego co mówi. Pustelnik po namyśle zgadza się z nim. Już jego matka, po tym jak pierwszy raz spotkał sie z oblubienicą, wiedziała co się dzieje. Ale nic na to poradzić nie może, że tak zapadła mu ona w serce. Patrzy ona na niego z obrazka i wisi nad nim jak orzeł nad swoją ofiarą. Nic na to poradzić nie może, że gdy stanie mu ona przed oczami zapomina o świecie i mówi do niej i jęczy. Pamięta! Podsłuchał go pewien świętojański robaczek. Mówił mu, że to nie jego wina że jest czuły a ona piękna. On świeci w ciemności tym sposobem sprowadzając na siebie zgubę. Wielu jego braci dopadły jaszczurki. I choć chciałby, żeby te iskry zgasły, to nie jest we władaniu sprawić aby tak się stało. Dzieci są zachwycone, mówiąc że to cud. Ksiądz jest jednak sceptyczny. Pustelnik woła jedno dziecko i mówi, żeby przyłożyło ucho do szpary. Tam kołata robaczek, dawniej lichwiarz, który prosi o paciorek. Dziecko przejęte potwierdza, że to prawda. Pustelnik pyta się czego żąda ta dusza. Udając jej głos odpowiada, że paciorka. Mówi, że znał się z tym dziadem. Nie miał on litości dla nikogo za życia, ale powinni wszyscy zmówić za niego pacierz. Ksiądz zaniepokojony mówi, że gość gada od rzeczy. Nikt tu nic nie mówi, choć dziecko potwierdza wszystko co mówi Pustelnik. Ksiądz daje mu wody prosząc, żeby obmył twarz. Może to go otrzeźwi. Przybyły robi to, ale upuszcza szklankę gdy zegar wybija dziesiątą a za oknem słychać pianie koguta. Na stole gaśnie świeca. [metaslider id=1923] Pustelnik mówi, że zostało dwie godziny i jest mu bardzo zimno. Ksiądz zdziwiony spogląda na świecę. Pustelnik nagle jakby się ocknął. Pyta gdzie jest i mówi, żeby gospodarz nie brał do serca tego co tu opowiadał. Jeszcze w młodości ograbił go skrzydlaty złoczyńca. Zabrał mu wszystko. Pozostała mu tylko niewinności szata. Ksiądz mówi, żeby przestał opowiadać głupoty. Pyta się dziecka, kto zgasił świecę. Nie otrzymuje jednak odpowiedzi. Pustelnik mówi mu, żeby nie starał się wytłumaczyć wszystkiego rozumem. Mówi też, że poznaje go, swojego ojca i ten dom. Na imię ma Gustaw. Ksiądz zmieszany ściska go. Nazywa go uczniem i synem. Pyta co się z nim stało. Niegdyś był ozdobą jego szkoły. Później przepadł i nikt nie wiedział co się z nim dzieje. Gustaw ze złością mówi, że to on go zgubił. Nauczył go czytać i zmienił ziemię w piekło. Ksiądz mówi, że kocha go jak syna i nigdy nie chciał jego zguby. Jego uczeń odpowiada, że dlatego właśnie wybacza mu. Nie może przyjąć jego gościny. Mało ma czasu nim druga świeca zgaśnie. Odwiedził wcześniej dom swojej matki. Popadł on w ruinę i nikt nie witał go tam jak dawniej. Tylko stary pies pozostał, ale na jego widok z radości zdechł. Wnętrze plądrowali złodzieje. Jednego z nich zgniótł, aż oczy na łeb mu wyszły. Później spotkał staruszkę, która wspominała, że dobrych tu miała panów. Pomarli jednak wszyscy a młody panicz nie wiadomo gdzie. Wspomina też chwile, które spędził tutaj. W domu i szkole księdza. Wspomina jak bawił się w okolicy. Jak wspólnie z innymi studentami udawali Polaków walczących z pogańskim półksiężycem i Niemcami. Wtedy właśnie ją zobaczył i wszystko się zmieniło. Ona od tej pory stała się dla niego wszystkim. Teraz był w miejscu, w którym ją poznał i opadło go wiele wspomnień. Tam, w altanie poznał ją i tam ją pożegnał. Teraz znalazł tam tylko listek, który był jego przyjacielem. Wypytywał go o nią z ciekawością. Jednak nie dowiedział się wiele. Dopiero gdy z ogrodu dotarł do pałacu zobaczył, że jego ukochana bierze właśnie ślub. Zazdrość tak wielka złapała go za serce, że padł. Myślał, że to koniec życia, a tylko odebrało mu rozum. Ksiądz żałuje go. Mówi jednak, że trzeba zgodzić się z wyrokami boskimi. Gustaw oburzony nie zgadza się z tym. Ze złością mówi o swojej lubej, nazywając ją puchem marnym. Zarzuca jej, że skusiło ją złoto i bogactwo. On za jeden jej uśmiech oddał by wszystko, byleby zaznać choć drobnej pieszczoty. Teraz jednak zemści się. Nie pozwoli, żeby pławiła się w tym zbytku. Dobywa nóż i mówi, że zaniesie go jako prezent ślubny. Zatrzymuje się jednak i mówi, że nie może jej zabić. Sumienie mu na to nie pozwała. Pójdzie tylko popatrzeć Stanie przed jej stołem i wbije w nią swój wzrok. Nie ruszy się, choć będą mu proponowali tańce i napitki. Będzie tak stał a ona zapamięta go na zawsze. Patrząc na nią z nienawiścią zatruje ją tym jadem … zaraz jednak myśli, że przecież była ona tak czuła. W lot odgadywała jego myśli, a on jej. I po co miałby iść, zatruwać teraz jej uroczystość. Przecież ona nigdy go nie mamiła, nigdy nic mu nie obiecywała. Niczemu nie jest winna. Przeklina zazdrość, która wsączyła jad w jego duszę. Pozostała mu tylko śmierć. Ale śmierć pustelnika nie jest taka jak innych ludzi. Nikt nie stoi przy jego łożu gdy kona. Nikt nie pójdzie za trumną i nikt nie będzie nosił żałoby. Gdyby tak mógł się ukazać swojej ukochanej we śnie, a ona choć na jeden dzień przywdziała żałobę. Ale nie! Całe życie nie żebrał o nic, nie będzie i po śmierci. Wyciąga ponownie sztylet i mówi, że godzina jego śmierci wybiła. Do Księdza, który wszedł ze służącymi mówi, że gdy spotka tą nadludzką istotę, jego ukochaną, niech powie, że nie umierał w żalu. Przeciwnie bawił się i był wesoły. Ksiądz dopada do niego i mówi, żeby się opamiętał i bał się Boga. Jednocześnie zegar wybija jedenastą, kur pieje po raz drugi i gaśnie druga świeca. [metaslider id=2519] Gustaw chowa sztylet. Ksiądz myśląc, że wbił on sobie sztylet zadając śmierć krzyczy i wzywa pomocy. Gustaw jednak stoi i mówi, że przecież nie upada. Ksiądz nic nie rozumie. Jego gość odpowiada, że minęła godzina miłości i rozpaczy. Teraz zaczęła się godzina przestrogi. Ksiądz orientuje się, że stoi przed nim trup. Gustaw mówi, że zaraz powie mu co go tu sprowadziła. Otóż były to modły jakie wraz z dziećmi odprawiał za dusze zmarłych. Pyta się go czy wierzy w piekło i czyściec. Ksiądz odpowiada, że wierzy we wszystko co nakazuje kościół. Zjawa pyta się go dlaczego zniósł on święto Dziadów, które obchodzili jego przodkowie. Ksiądz odpowiada, że jego zadaniem jest likwidowanie zabobonów i szerzenie wiary katolickiej. Gustaw radzi mu żeby przywrócił obrzęd Dziadów. Każda dusza bardziej sobie ceni ten obrzęd niż sztuczne i wymuszone uroczystości kościelne. Ksiądz twardo obstaje przy swoim, nazywając te obrzędy zabobonami i utrzymywaniem ludu w ciemnocie. To przez to opowiadają stale o zjawach i duchach. Gustaw z ironią pyta się go, czy według niego nie ma żadnych duchów? Czy nie ma duszy? Zwraca się i każe im podejść pod kantorek. Sam pyta się kantorka, ” Czego potrzebujesz, duchu?”. Z kantorka pada odpowiedź, że trzech paciorków. Ksiądz jest przerażony. Gustaw mówi mu, żeby się uspokoił. Łapie motyla i mówi mu, że to jest dusza. Wskazuje na inne latające owady i opowiada o każdym kim był za życia. Za nie, nie warto zmówić choćby jednego Zdrowaś Maryja. Warto jednak zmówić pacierz za uczniów księdza, którym on rozjaśnił umysły. Za nich powinien się modlić. Sam Gustaw po raz kolejny, w ciągu trzech godzin przecierpiał swoje życie po to, żeby mu to uświadomić. Teraz błąka się on pomiędzy niebem a piekłem, w zależności od tego co czuje i robi jego ukochana. Do niej bowiem Bóg przywiązał jego duszę. A dla tego, kto choć raz za życia był w niebie, po śmierci nie ma tam prostej drogi. Musi odcierpieć swoje. Zegar zaczyna bić, kur pieje trzeci raz a Gustaw znika. DZIADY – CZĘŚĆ IV – KONIEC >
.